17. " Czyli dasz mi szansę?!"

1.1K 54 14
                                    

Siedzę, czekam i obserwuję, bo czytanie zupełnie mi nie idzie.
Zastanawiam się nad tym, o czym mam rozmawiać z Karolem. Jak zacząć rozmowę, ale ktoś wybija mnie z rozmyślań.

— Jesteś dziewczyną Karola? — pyta nieznajomy.

— Nie, skąd taki pomysł? — odpowiadam zdziwiona.

— Czyli jesteś wolna? — mówi, zupełnie olewając moje pytanie i ruszając przy tym brwiami.

— Nie twój interes. — Złoszczę się.

— Ona ma narzeczonego. — Przewraca oczami czarnowłosy. — Możesz sobie darować, Jack. — Nie wiadomo, kiedy pojawia się Karol, ratując mnie przy tym.

Patrzę na niego i uśmiecham się z ulgą.

— Ok, rozumiem. — Nieznajomy uniósł ręce do góry, na znak poddania się. — Już się zmywam.

— Wszystko okay? — pyta Karol, gdy już opuścił nas Jack.

— Tak, jest ok. Kto to był?

— Kolega z drużyny. On tak zawsze. — Machnął ręką.

— Aha.

— Nie zawracajmy sobie nim głowy. Chodźmy już! — Czeka na mnie i puszcza mnie przodem.

Gdy wychodzimy przed szkołę, na parking, Karol prowadzi mnie do swojego auta, którym okazuje się Audi Q7.

— Fajne auto — oznajmiam z uśmiechem.

— Dzięki — odpowiada i również odwzajemnia uśmiech. — Wsiadaj. — Otwiera mi drzwi i zajmuję miejsce pasażera. Następnie obchodzi auto i wsiada na swoje miejsce, czyli miejsce kierowcy. Ruszamy oczywiście z piskiem opon. Ach ci mężczyźni.

— To gdzie jedziemy? — pytam.

— Do Milani's.

— Okay. Znam ją, to fajna knajpka.

Karol patrzy na mnie i uśmiecha się, pokazując przy tym swoje białe zęby. Potem wraca wzrokiem z powrotem na drogę, a ja patrzę na niego dalej. Zastanawiając się, co mu chodzi po głowie.

Gdy docieramy do restauracji, czarnowłosy wychodzi z auta i otwiera mi drzwi. Patrzę na niego zaskoczona, bo po raz kolejny to robi.

— Od kiedy z ciebie taki dżentelmen? — pytam.

— Gdy człowiek wychodzi źle na czymś, staje się mądrzejszy, a zwłaszcza jak traci się coś cennego przez głupotę. — Zerka prosto w moje oczy. — Gdy ma się kolejną szansę. Stara się dwa razy mocniej.

Ja również patrzę w jego brązowe tęczówki, ale szybko odwracam wzrok, w drugą stronę, bo dobrze wiem, o co mu chodzi. Pośpiesznie go omijam, by uniknąć rozmowy.

Gdy wchodzimy do środka, w pomieszczeniu panuje tłok. Nie ma za bardzo gdzie usiąść. Zerkam, więc pytająco na czarnowłosego.

— Może zamówimy coś na wynos? — pyta niepewnie.

— Okay. — Kiwam głową.

Po dziesięciu minutach stania w kolejce zamawiamy koktajle. Gdy tylko je odbieramy, wychodzimy na zewnątrz.

— I co teraz? — pytam, bo nie mam żadnego pomysłu.

— Chodź, przejdziemy się.

Kiwam potwierdzająco do niego głową.
Idziemy obok siebie, ale niezbyt blisko. Panuje między nami cisza. Postanawiam odezwać się pierwsza.

— I jak ci się podoba w Trowbridge?

— Jest ok, pomału się przyzwyczajam — mówi i kopie nogą kamyk.

— Jak tu w ogóle trafiłeś? Akurat do tego miasta? — Od początku to pytanie chodzi mi po głowie.

— Na mojej uczelni, ogłoszono, że będzie wymiana studencka z UK. Gdy dowiedziałem się, że do miasta Trowbridge, to zacząłem się starać. — Wzrusza ramionami. — Wiedziałem, że ty tu jesteś i że jak coś to mi pomożesz i że będzie mi łatwiej się tu za klimatyzować.

— Aha. — Tylko tyle mówię.

To chyba sensowne wytłumaczenie?! Prawda?

— Dlaczego tak mnie, wypytujesz? — pyta, unosząc jedną brew. — Myślałaś, że przyjechałem tu dla ciebie?

— Nie wiem. — Czerwienię się i wzruszyłam ramieniem. — Ja... chciałam tylko zapytać. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

— Okay, rozumiem. — Uśmiecha się. — A ty cieszysz się, że tu zostałaś?

— Bardzo. Trochę tęsknię za rodziną, ale mam Tomka i... — przerywam, bo mięśnie Karola znacznie się napięły — i przyjaciół. Zresztą lubię to miasto — dokańczam.

Spoglądam na niego, jest taki spięty. Nie patrzy na mnie. On zawsze tak reaguje na jego imię.

— Dlaczego tak reagujesz na niego? — pytam, bo bardzo jestem ciekawa jego odpowiedzi.

— Ale jak? — Dziwi się.

— Spinasz się. Chcesz się ze mną przyjaźnić, a nawet nie mogę wypowiedzieć jego imienia.

— Staram się. Okay.

— Okay.

— On mnie nie interesuje. To ty jesteś dla mnie najważniejsza. Jeśli nie mogę być z tobą, to chociaż chcę utrzymywać z tobą jakiś kontakt. Staram się go znosić, tym bardziej że przez niego nie jesteśmy razem.

— Karol, nie przez niego, tylko przez ciebie. To ty mnie zdradziłeś!

— Ale gdyby nie on, to może dałabyś mi szansę!

Tym razem nic nie mówię. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Każde słowo, jakie przychodzi mi na myśl, jest nieodpowiednie.

— Przepraszam. Nie chcę rozmawiać na ten temat. Nie po to cię tu zaprosiłem. Chciałem poprawić nasze kontakty, a nie zepsuć.

— Nic się nie stało — mówię cicho.

— Zależy mi na naszej przyjaźni. Mam tylko ciebie tutaj. Gdy byliśmy razem, dobrze się dogadywaliśmy. Może teraz też nam się uda?

— Możemy przecież spróbować. — Uśmiecham się.

— Czyli dasz mi szansę? — Oczy czarnowłosego robią się ogromne, a na ustach wyrasta szeroki uśmiech.

— Tak. — Kiwam głową.

Karol mocno mnie objął, a następnie z radości obrócił kilka razy dookoła.

— No już, już — mówię, śmiejąc się przy tym.

— Przepraszam. Poniosło mnie. — Robi zakłopotaną minę i delikatnie odkłada mnie na ziemię.

Spacerujemy jeszcze trochę, rozmawiając o studiach, o przyjeździe tutaj. Gdy robi się późno, Karol pyta.

— Może odwiozę cię już do domu?

— Em... chętnie, tylko muszę jeszcze coś załatwić na uniwersytecie, więc wolałabym, żebyś tam mnie zawiózł. Jeśli to nie problem?

— Żaden problem. — Uśmiecha się.

Wracamy do auta, ciągle ze sobą rozmawiając. Nawet co jakiś czas śmieję się z jego żartów. Trochę rozluźniłam się, a gdy Karol włącza muzykę, moje myśli ustają. Skupiam się tylko na dźwiękach i melodii. Wyjmuję rękę za szybę i gdy czuję powiew wiatru, uśmiecham się, bo czuję się naprawdę dobrze.

###

Jak widać, przyjaźń się rozwija.
Ciekawe jak zareaguje na to Tomek?

Pozdrawiam ❤ Buziaczki 💋💋💋

LOVE ✔ (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz