2

159 25 14
                                    

Julian po kilku godzinach buszowania w internecie uzyskał informacje na temat matki Carolyn i miejscowości, z której pochodziła. Spakował się w kilka minut i zostawiając z nawiązką opłatę za pokój, ruszył na Podhale. Nie widział już dawno polskich gór z bliska i cieszył się, że pojawiła się okazja, by zwiedzić kawałek drugiej ojczyzny. Dotarł na dworzec PKP, kupił bilet i po czterdziestu minutach doczekał się na pociąg do Zakopanego.
Gdy wsiadł do przedziału, połączył się z Nadianem. Skupił się na tym na tyle, że nie rejestrował kto wsiada do pociągu ani kiedy pociąg ruszył.

Nadian?

O Julian, co u Ciebie?

Wszystko ok, jadę teraz do wioski, z której pochodziła matka Carolyn. A jak ona się trzyma?

Cały czas jest słaba, ale dużo lepiej niż wtedy, gdy dostała moją krew.

Uściskaj ją ode mnie.

Chyba żartujesz. Zapomnij!

Usłyszał w głowie rozbawiony głos przywódcy.

- Ha, ha, ha - roześmiał się na głos, zapominając, że nie jest sam w przedziale.

Cały czas i bawiła i dziwiła go zaborczość, którą widział u Nadiana i Aleksieja. Wątpił, by kiedykolwiek ponownie zaufał kobiecie, by jeszcze kiedyś się zakochał. Szanował i Nadiana i Aleksieja, ale za bardzo im odbiło, gdy się zakochali. Jednocześnie zaobserwował, że są pewniejsi siebie, więcej się śmieją przy swoich kobietach i to co najważniejsze, że zniknął z ich oczu mrok. Julian nie liczył na cud w tej kwestii. Wiedział, że gdy mrok przejmie kontrolę, będzie tak, że go nie pokona i stanie się zbuntowanym. Chyba, że powstrzyma przemiany w DNA Sargassów. Już kilka lat nad tym pracował, ale bez spektakularnych efektów.

- Mógłyby pan być trochę ciszej?- usłyszał kobiecy głos i gęsia skórka pokryła całe jego ciało. Dosłownie czuł jak podnoszą mu się włoski na skórze od stóp, przez nogi, brzuch, ramiona, policzki i w końcu na całej głowie. Podniósł spojrzenie i napotkał wpatrzone w siebie najbardziej niesamowite oczy jakie widział w życiu. Chyba tylko " lazurowe" było tu odpowiednim określeniem. Przed nim siedziała, może dwudziestopięcioletnia, dziewczyna o cudownych oczach, bardzo jasnych włosach i zmysłowych, różowych ustach.

- Przepraszam - mruknął speszony i dalej się na nią gapił.
- Jestem gdzieś brudna? - spytała paraliżując go spojrzeniem.
- Nie, przepraszam - rzucił jeszcze raz, spróbował skupić się na czymś innym, ale niestety bezskutecznie. Jego myśli ciągle wracały do dziewczyny. Znowu na nią popatrzył, a ona niewiadomo skąd wiedziała, kiedy to zrobił bo od razu podniosła głowę.
- Czemu się pan tak na mnie gapi? - jej dźwięczny głos dotarł, aż do jego umysłu, by i tam zasiać spustoszenie.
Julian nie wiedział co mu strzeliło do głowy, po prostu odpowiedział.

- Ma pani niesamowite oczy, nigdy w życiu takich nie widziałem - otworzył się wbrew sobie.
- Tani podryw - dziewczyna prychnęła i wróciła do czytania książki autorstwa Susan Sontag pt.: Przeciw interpretacji i inne eseje. Julian zakodował sobie w głowie autorkę i tytuł książki, by po powrocie do Nowego Orleanu odnaleźć ją w swoich zbiorach. Pamiętał, że gdy została wydana w 1966 roku, od razu ją kupił, jednak nigdy nie mógł się przekonać, by ją przeczytać. Aż do teraz.

Wojownik pilnował się przez całą drogę, by jego spojrzenia na nieznajomą były ukradkowe. Na szczęście czy nieszczęście, podróż nie trwała długo. Gdy pociąg dojechał do Zakopanego okazało się, że oboje wysiadają na tej samej stacji.
Na dworcu po raz ostatni popatrzył na dziewczynę, a gdy się odwróciła uśmiechnął się lekko, na co ona pokazała mu język.

Inteligentna krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz