Gdy Tomi i Julian powiedzieli Śnieżce "dobranoc", udali się do jego mieszkania, zabierając dopiero teraz walizki z holu. Idąc korytarzem Julian wyjaśniał dziewczynie co gdzie jest, aż w końcu stanął przed swoimi drzwiami. Pchnął je i przepuścił w drzwiach swoją kobietę, a wchodząc tuż za nią od razu wniósł bagaże. Zapalił światło i dopiero, gdy Tomi wydała okrzyk zachwytu spojrzał na pomieszczenie. Cofnął się trzy kroki i zerknął na drzwi by się upewnić czy rzeczywiście weszli do jego mieszkania, ale numer się zgadzał.
Wszystkiego najlepszego brachu z okazji Zawiązania - usłyszał w głowie głos Catalina i uśmiechnął się szeroko - pomysł był mój, ale całą robotę odwalił Lonuc i Luke.
Jesteście niesamowici, dziękuję - rzucił wzruszony.
Nie ma za co, jesteśmy rodziną bracie - usłyszał Catalina.
Zawsze.
- Jak tu pięknie - zawołała Tomi rozglądając się po wnętrzu salonu. Podbiegła do okna i oparła dłonie o parapet, na którym stał wazon z różowymi piwoniami. Wtuliła w nie nos, zaciągnęła się zapachem i głośno westchnęła.
Julian zamknął drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. To było coś niesamowitego. Ściany były odświeżone, w oknach wisiały robione na szydełku z białego kordonka firanki, nadając pomieszczeniu ciepła, ale przede wszystkim polskości. Za brązową sofą, na której leżała, na szczęście sztuczna, owcza skóra, wisiał piękny obraz malowany farbami olejnymi, jednak Julian nie wiedział dokładnie co przedstawia. Była to na pewno dolina w Tatrach, ale nie miał pojęcia jaka, nie wiedział też, skąd Catalin go wytrzasnął.
Podszedł bliżej przyglądając się widokowi z zaciekawieniem, a po chwili poczuł dłonie Tomi oplatające go w pasie.- To szlak z Cyrhli na Kopieniec - mruknęła - długo masz ten obraz?
- Nie widziałem go jeszcze. Całe to mieszkanie wyglądało inaczej, gdy wyjeżdżałem do Polski. ściany miały ten kolor, ale cała reszta...
- Co cała reszta? - spytała ciekawa puszczając go i idąc w stronę drzwi po prawej stronie salonu.
- Catalin, Lonuc i Luke z jednoosobowego mieszkania utrzymanego w typowo męskim klimacie, stworzyli mieszkanie pełne uroku i delikatności - poszedł za nią, sam będąc ciekawy co zrobili w sypialni, bo Tomi właśnie stała przed jej drzwiami. Otworzyła je i od razu poczuła gulę w gardle. Na środku największej ściany, stało dwuosobowe łóżko, na którym leżało kilka klimatycznych poduszek, ale Tomi sie wzruszyła patrząc na ścianę za łóżkiem. Przed nimi rozciągał się widok pokrytych śniegiem górskich szczytów. Odwróciła się czując za sobą Juliana i wtuliła się w jego ramiona. Łzy same popłynęły po policzkach. Zdawała sobie sprawę, że zatęskni jeszcze nie raz za Skrzypnem, ale jednocześnie czuła, że skończył się jakiś etap w jej życiu.- Sypialnię też oni przygotowali? - zapytała szeptem.
- Tak, tu też było całkiem inaczej- mruknął w czubek jej głowy i nagle porwał ją na ręce.
- Julek! Co Ty wyprawiasz - roześmiała się z jeszcze mokrymi od łez policzkami.
- Wnoszę pannę młodą, bo w sumie nią jesteś. Oczywiście powinienem Cię wnieść z korytarza do mieszkania, ale co się odwlecze to nieuciecze - powiedział i zrobił krok przekraczając próg sypialni.Nagle wyczuł zmianę nastroju dziewczyny. Usiadł z nią na łóżku i odwrócił ją przodem do siebie.
- Co jest mój aniele? - spytał zaniepokojony.Tomi głęboko westchnęła i się odezwała:
- Rodzice zawsze powtarzali, że będę najpiękniejszą panną młodą. Ale po pierwsze już ich nie ma... A po drugie Zawiązanie to chyba u nas ślub prawda?
Jukian pokiwał głową.
- Właściwie tak, choć to chyba nawet coś więcej... Nagle odnajdujesz słowa przysięgi? Dziwne trochę - nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał.
- Kto odnajduje, ten odnajduje - rzuciła z ironią.
- Oj tam, czepiasz się - popatrzył głęboko w jej oczy. Boże, ale był szczęśliwy.
- Ha, ha, ha - znowu się roześmiała - ciekawe co byś zrobił, gdybym nie odpowiedziała na twoje uczucia.
- Nie wiem - spoważniał i przyciągnął ją mocno do siebie myśląc o tym, co powiedział mu Mariad przed wylotem z Polski."Mrok" też był czymś czego Julian nie rozumiał, tak jak i mocy Zawiązania. Tego nie mógł jak dotąd wyjaśnić biologią. Już kilka lat prowadził nad tym badania, przejrzał DNA każdego z braci klanu na wylot i nie znalazł nic, co by świadczyło o tym, że są narażeni na działanie "mroku" jako etap ich biologicznego rozwoju. To musiało być coś więcej. Tylko co? Bo przecież nie magia, jak to często sugerowali współcześni pisarze czy producenci filmowi. Sargassowie wszystko co osiągnęli, osiągnęli na drodze ewolucji i wypracowali siłą umysłu, tą cząstką mózgu, której ludzie nie wykorzystywali. Tylko dlaczego skoro "mrok" był zły, nie pozbyli się go na drodze ewolucji, tak jak wielu chorób? Dlaczego nie potrafili z nim walczyć, tylko wnikał w ich serca i duszę, oplatał mrocznymi mackami i przeciągał na swoją stronę? Przecież potrafili się osłonić, ukryć różne rzeczy, ukryć myśli, zablokować umysł, by inni nie mieli do niego dostępu. Sara przecież tyle lat potrafiła chronić swoje wspomnienia przed nimi wszystkimi. Ale "mroku" nie mogli powstrzymać, a słowa Zawiązania płynęły same. Humor popsuł mu sie na tyle, że pociągnął Tomi na łóżko i przutulajac ją do siebie przykrył ich kołdrą. Potem mocą Vi posłał impulsy z neuronów do lamp i pogasił światła.
- Muszę jeszcze wziąć prysznic - powiedziała Tomi głaszcząc go po klatce piersiowej.
- Jutro to zrobimy - mruknął - a teraz śpij i zapamiętaj sen. Podobno to co się przyśni na nowym miejscu, kiedyś się sprawdzi.***
Arcanos był bardzo zadowolony z tempa pracy poddanych. Produkcja bomb na bazie białego fosforu i napalmu miała się ku końcowi. Mieli ich taką ilość, że burza ogniowa mogła by pochłonąć całe miasto. Tym bardziej był pewien, że wystarczy na siedzibę klanu. A skoro tak dobrze wszystko szło, nie będzie czekał kilkunastu dni na spotkanie z tymi zdrajcami rasy. Musieli się tylko jakoś tam dostać, nie mieli samolotu, a wiedział, że siedziba Nadiana otoczona jest wysokim tytanowym ogrodzeniem.
- Jelkiel! - ryknał w głąb pokoju, z sypialni, którą nawet polubił. A może to dlatego, że lubił jej właścicielkę? Była cicha i potulna, a jej krew, którą upaprała cały dywan była słodka i aromatyczna. Czasem go nosiło, a wiedział, że jak wypije z niej więcej, to kobieta umrze i całkowicie pozbawi się wówczas jej krwi. Ale zapach krwi kobiety na pościeli, na dywanie, na jego ubraniu przyprawiał go o szaleństwo.
- Jelkiel do kurwy nędzy! - wrzasnął po raz drugi - gdzie Ty do chuja jesteś?
Zobaczył go po chwili jak idzie do niego z dziwną miną i zaczął się cofać. Od razu za Jelkielem pojawili się inni. Na ich twarzach widniała nienawiść i obłęd jaki często wiedział w swoich oczach. Odwrócił się za siebie i rozejrzał po domu. Miał do wyboru okno, albo drzwi. Ruszył jak rozjuszony byk w ich stronę, nie zawracając sobie głowy tym, że były zamknięte. Z ogromną siłą wpadł w nie, wyważając i znalazł się na dworze. Bezksiężycowa noc była jego sprzymierzeńcem, choć wielu z jego, już byłych, Sargassów, dobrze widziało w ciemności. Nie znał dobrze Barrow, ale wiedział, że w miasteczku się nie ukryje. Ruszył biegiem w stronę lasu, blokując swoją mocą tym zdrajcom dostęp do siebie. Mocno wierzył w to, że jest silniejszy niż oni, gdyż już nie raz żywił się ludzkimi mòzgami. Nie miał pojęcia gdzie spędzi dzisiejszą noc, ale wiedział, że mu za to zapłacą.
Biegł długo, na szczęście po około dwóch godzinach przestał wyczuwać ich za sobą. Mógł zwolnić i spokojnie pomyśleć co dalej. I tak też uczynił, gdy nagle usłyszał warczenie. Odwrócił się i spostrzegł, że otacza go liczna sfora wilków.
To on? - spytał alfa.
Shean mi przekazał, że on wydał rozkaz - odpowiedział w myślach wilk beta, watahy z alaskańskich lasów.
Czyli ponosi winę - rzucił Alfa i dodał bez skrupułów - zabić.
Dwanaście wilków rzuciło się na Arcanosa, by pomścić swoich braci. Ruszył biegiem, ale ostre zęby złapały go za kostkę. Inny wilk wgryzł się w udo. Arcanos się przewrócił i gdy wilki zaczęły szarpać jego ciało, zrozumiał, że nie ma szans by przeżyć, mógł zrobić tylko jedno: błyskawicznie uaktywnił swoje geny, miał tylko nadzieję, że odległość nie była problemem i cząstka siebie, którą przekazał, przejmie władzę nad jego córką.
CZYTASZ
Inteligentna krew
VampireSaga Sargassowie tom II Aby uratować Carolyn, Julian wyjeżdża do Polski, by odnaleźć biologicznego ojca kobiety. Krok po kroku dociera do wioski położonej u podnóża Tatr. Poznaje Tomiłę o świdrujących go na wylot oczach. Ta nosząca stare, słowiańsk...