8

149 26 12
                                    

Tomiła leżała skulona na łóżku, a Julian trzymał ją za rękę, co jakiś czas ocierając jej z twarzy łzy. Nie tłumaczył, by przestała płakać, wiedział, że łzy działają zbawiennie. Siedząc przy niej słyszał doskonale mężczyzn z klanu, którzy w jadalni na dole rozmawiali na temat akcji, którą będą chcieli przeprowadzić wieczorem. Samobójstwo rodziców Tomi zapewne pokrzyżowało mafi plany. Nie mieli na nią teraz haka. Oczywiście, mogli zdradzić kim jest, pytanie tylko, kto by im uwierzył? Był teraz taki natłok książek, filmów czy gier z wampirami w rolach głównych, że wszystkim już to spowszedniało. Ludzie potrafili spiłować sobie zęby w szpic, tatuować białka oczu, a szkła kontaktowe też robiły swoje. W konkursie na najlepszy strój wampira, Sargassowie zajęli by na sto procent ostatnie miejsce.

Tomi nagle się zerwała słysząc zbyrcki, trąbki, nawoływania bacy, juhasów, honielników i poszczekiwanie owczarków podhalańskich.
- Osad - zawołała i popędziła na dół.

Nadian już drugi raz widział ją jak wypada przez drzwi. Była bardzo żywiołową osobą. Z tym była podobna do jego Carolyn. Przypomniał sobie jak niedawno poznał swoją partnerkę. Była wrześniowa noc, a ona mierzyła do niego z glocka. Był pewien, że dawna Tomiła  zrobiła by to samo. Tyle, że mafia ją stłamsiła. Słyszał, że przy Adamie była potulna.

- Gdzie poleciała? - spytał Juliana, który zbiegał po schodach za swoją kobietą.
- Owce wróciły - odpowiedział - pomimo tego co się wydarzyło musi je odebrać.
Gdy usłyszeli trąbitów Julian rzucił.
- Jest na co popatrzeć, zawołaj chłopaków. Tylko się osłońcie, lepiej żeby nikt was nie widział.

Julian wyszedł przed domek i stał na werandzie. Wiedział od Tomi, że wszystkich owiec było około tysiąca dwustu. Gdy wojownicy osłonięci energią Vi zobaczyli tak liczny kierdel, zrobiło to na nich wszystkich ogromne wrażenie. To dopiero było święto. Muzyka i śpiewy, podhalańskie stroje i gwara, która docierała do ich uszu, a z której nic kompletnie nie rozumieli. Zanim się tu zjawił czytał, że takie są właśnie warunki kulturowego wypasu owiec. Wszystko musi być zgodnie z tradycją podhalańską, tylko wtedy można uzyskać zgodę na wypas owiec na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zresztą najpierw trzeba było skończyć kurs na "bacę", dopiero można było  prowadzić redyk. W Tatrach było chyba tylko ośmiu baców, którzy mieli do tego uprawnienia. Podczas wypasu budowali szałasy i tam wytwarzali, opierając się na starych, recepturach, bundze czy oscypki.

Julian odszukał wzrokiem Tomi i widział jak juhasi prowadzą do niej sześć owiec. Gdy kucnęła, zgromadziły się wokół niej. Był pewien, że z nimi rozmawia. Zaczęły beczeć, jedna po drugiej jakby się kłóciły. Tomi w końcu wstała i podeszła do bacy, widział jak tężeje jego twarz, a potem przytula do siebie dziewczynę.
Musiał się dowiedzieć o tragedii. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, po czym honielnicy zaczęli znosić pod stopy Tomi różne tobołki. Tomi odwróciła się od bacy i przywołała gestem Juliana.
Pożegnała się z góralami i zaczęła zbierać z ziemi to co otrzymała z redyku. Julian gdy już był blisko wziął od niej tobołki.
- Co to?
- Bundze, burski i bryndze, oscypki i żętyca - odparła - czyli różne sery wytwarzane w bacówce podczas wypasu i serwatka. Carolyn może jeść normalnie?
- Tak, chyba, że coś się zmieniło przez ciążę odkąd wyjechałem.
- To sery będą dla Carolyn - postanowiła. Chciała coś podarować siostrze, coś polskiego. Wcześniej uważała, że została pozbawiona matki i dlatego była zła na siostrę, której nie znała, ale gdy zaczęła dorastać i gdy usłyszała przez co przeszła Carolyn, stwierdziła, że ona miała przynajmniej kochających dziadków - rodziców.

- Tomi, a co z owcami? - spytał Julian biorąc ją za drugą rękę.
- Oddałam je bacy - odparła - nie ma szans bym je skazała na Nowy Orlean. Ich życie to góry.

Julian zatrzymał się na te słowa, akurat byli już przed werandą.
- Kochanie czy to oznacza, że pojedziesz ze mną? - zapytał czując jak mocno bije mu serce.
- Juli, nic mnie tu już nie trzyma. Została mi tu tylko Śnieżka. A ty... Nie wiem jak to zrobiłeś w tak krótkim czasie, ale nie wyobrażam sobie już życia bez ciebie.

Julian odłożył tobołki na stół na werandzie i zamknął ją w swoich ramionach.
- Jeszcze dziś załatwię Śnieżce transport, możemy ją też uśpić nasza mocą i może lecieć z nami.
- Ty to zorganizuj, ja teraz nie potrafię za bardzo myśleć - przylgnęła do niego całym ciałem i znowu pozwoliła sobie na potok łez.
- Wiesz czemu to zrobili?
- Tak, czytałem list. Tomi... Może kremacja byłaby dobrym pomysłem? Zabierzemy ich w urnach ze sobą. Przepraszam, że poruszam ten temat, ale...
- Tak... - przerwała mu - Myślę, że to bardzo dobry pomysł - odprała wtulając się głową w jego szyję.

Nagle ich uwagę zwrócił odgłos samochodów. Właśnie podjeżdżał lekarz i policjanci. Ale w kolejnym samochodzie za policją dostrzegli sylwetkę Adama. Julian się spiął i wysłał do braci informację by się broń Boże nie pokazywali. Adam nie mógł zobaczyć, że jest tu ktoś poza nim.

Tomiła odwróciła się przodem do przyjezdnych, splotła ich dłonie pozostając nadal w ramionach Julianna. Nie ruszała się z miejsca, bo lekarz, jak to bywa w małej wiosce, był ich znajomym. Popatrzył tylko na nią ze współczuciem i gdy skinęła mu głową wskazując na izbę w towarzystwie, również znajomych, policjantów skierował się do drewnianej chaty, w której się wychowała. Sama nie chciała tam teraz wchodzić. 

Adam wysiadł i z piorunami w oczach zmierzał w ich kierunku.

Nie bój się, jestem z Tobą - usłyszała w głowie.

Przy tobie już się ich nie boję - odpowiedziała, czując, że Julian mocniej zaciska się wokół jej piersi.

Adam stanął przed nimi z cynicznym wyrazem twarzy. Jadąc tu, gdy znajomy z pogotowia poinformował go, co się stało, zamierzał odstawić szopkę z rozpaczą z powodu śmierci tych staruchów, ale jak widział, ta dziwka nie potrzebowała pocieszenia od niego.

- Szybko się odkochałaś - syknął patrząc na ich złączone dłonie.

Ten palant zabrał mu jego własność i mu za to zapłaci.
- Nigdy cię nie kochałam. To był z twojej strony szantaż, nie miłość - rzuciła odbierając falę ciepła od Juliana.
- Ty ich zabiłeś? - zwrócił się do wojownika.
- Jak śmiesz! - wyrwała się z uścisku swojego partnera życiowego i dźgnęła palcem klatkę piersiową chłopaka.
- Nie przeszło ci to przez myśl, prawda? Zjawia się nie wiadomo skąd i nagle na drugi dzień twoi rodzice popełniają samobójstwo. Bardzo dziwny zbieg okoliczności, nieprawdaż? Chodziło ci o ich znikomy majątek czy o to by się dobrać do jej majtek?
- Adam nie pleć głupstw - mruknęła rozbawiona, śmiejąc się w duchu na te marne próby wzbudzenia w niej, braku zaufania co do osoby Juliana. Adam nie miał pojęcia, kim jest Julian, ona sama, czy ich lud i nie wiedział, że wiążąc się z Julianem, miała dostęp do wszstkich jego myśli. A Julian czuł dumę, z tego jak trzeźwo potrafi myśleć jego kobieta, ale sam odpowiedział.

- Na twoim miejscu nie mówił bym tak o mojej kobiecie.
- Na twoim miejscu bym się stąd wynosił gdzie pieprz rośnie - rzucił do Juliana - Przyjadę tu jutro i chce rozmawiać z nią sam na sam.
Julian się wkurzył.
- Co to znaczy z "nią"? Nie traktuj jej jak powietrze, bo Tomi stoi obok - warknął.
- Poza tym przyjeżdżaj sobie kiedy chcesz, jutro mnie już tu nie będzie - powiedziała i pociągnęła Juliana za rękę w stronę domu rodziców.

Adam był tak wkurwiony, że stojący obok niego Aleksiej widział napięte żyły szyi. Ruszył do samochodu, a Aleksiej poszedł za nim wsiadając do samochodu cały czas się osłaniając. Nadian wysłał go na zwiady, by wiedzieli co i jak, zanim zjawią się wieczorem w siedzibie mafi.

Tomi podała lekarzowi kilka pozostałych z dwóch opakowań tabletek na nadciśnienie, które zażyli jej rodzice. Wypisał akt zgonu i odjechał. Policja spisała zeznania i zamknęła sprawę. Tomi poinformowała ich o decyzji skremowania rodziców i o tym, że wyjeżdża na jakiś czas.
Zadzwoniła do zakładu pogrzebowego, który przyjechał w ciągu pół godziny i zajął się naprawdę wszystkim. Julian był cały czas przy niej, a ona dziwiła, się sama sobie, jak przeżyła bez niego te dwadzieścia sześć lat.

Gdy samochód z rodzicami odjechał, weszli do domku dla gości.

- Nie uwierzycie - odezwał się Nadian takim głosem, że Julian wiedział, że wieści nie będą dobre - Aleksiej pojechał z Adamem i odkrył jakiś magazyn, a w nim... W głowie mi się to nie mieści.
- Co odkrył? - zapytała drżącym głosem Tomi.
- Nie byłaś jedyna - powiedział Mariad - Aleksiej znalazł jeszcze dwie kobiety Sargasski, jedna urodziła tam dwójkę dzieci kilka lat temu, a druga jedno rok temu. Od każdego z dzieci też pobierali krew.

Inteligentna krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz