20

86 19 19
                                    

Kochani, po dłuższej przerwie, za którą bardzo przepraszam (a na którą złożyło się kilka spraw), powracam przed północą z kolejnym rozdziałem, może nie za długim, ale się rozkręcę. Miłego czytania i dobranoc 💙

Catalin po wyjściu od Dali skierował się prosto na siłownię. Czekając na Luke'a, walił w worek bokserski z taką siłą, że choć ten był ze wzmocnionej kilkakrotnie skóry, po kilkunastu uderzeniach pękł w połowie, a kilogramy piasku wysypały się na parkiet.
- Kurwa mać ! - Przeklnął w nerwach i jednym ruchem szarpnął worek w dół, niestety ten urwał się wraz z belką, do której był przyczepiony.

- Hej, hej, stary, ej! - Usłyszał głos Luke'a, który w ostatniej chwili odsunął go z miejsca, w które po chwili uderzyła belka. - Co się stało?
- Nic - warknął - spóźniłeś się, ruszaj się, bo nie mam czasu. Na matę.
- Właśnie uratowałem Ci życie - powiedział pod nosem Luke.
- Nikt Cię nie prosił, ćwiczysz czy nie?

Luke spojrzał na wściekłość gotującą się w oczach wojownika i odpowiedział.
- Nie dziś, jeszcze mi życie miłe.

Catalin czuł, że rozpiera go zła  energia i bardzo potrzebował dać jej upust.
- Tchórzysz? - Zakpił wprost, wkładając w swój ton tyle ironi, ile tylko zdołał.
- Nigdy. - Młody odezwał się twardo.
- To dawaj - rzucił ostro Catalin i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia uderzył Luke'a gołą pięścią w szczękę, aż coś głośno chrupnęło. Zrobił to z taką siłą, że chłopak poleciał na przeciwległą ścianę,  uderzając plecami w drabinki. Oczywiście zerwał się od razu na nogi i wściekły jak osa pochylając głowę, uderzył z całej siły w brzuch Catalina. Starszy wojownik objął go w pół i podniósł do góry, by po chwili cisnąć nim o parkiet. Ponownie dało się słyszeć trzask złamanych kości. Luke pomimo tego, że nie chciał pokazać słabości jęknął z bólu. Czuł, że zaraz straci przytomność, więc ostatkiem świadomości połączył się z Aleksiejem i zawołał go, by przybiegł do siłowni, ukazując mu stan Catalina.

Wojownik natomiast usiadł okrakiem na brzuchu nieprzytomnego już Luke'a i uderzał chłopaka raz po raz pięściami po twarzy. Krew z nosa ciekła młodemu po policzkach i spływała na podłogę, a Catalin bez opamiętania walił na oślep, zmiażdżoną już i tak, twarz chłopaka. I taki widok ukazał się przed oczami Aleksiejowi i Dali, którą Aleks zgarnął po drodze widząc w myślach, w jakim stanie jest jego przyjaciel.

Gdy Carolyn czuwała przy Maisy w pomieszczeniu obok, Lou siedziała skrzyżnie na materacu, na którym, wcześniej, gdy zemdlała pod bramą, przyniósł ją i położył Lonuc. Teraz jednak próbowała się skupić na przywołaniu Maisy. Julian, Tomiła, Nadian, Lonuc i Constantin obserwowali jej próby z gabinetu, ale zmarszczka na jej czole zdradzała zniecierpliwienie. Kolejny raz westchneła z frustracją i w końcu wstała zrezygnowana. Lonuc od razu otworzył jej drzwi.

- Nic? - spytał Nadian.
- Kompletnie nic. Nie mam pojęcia jak Maisy odłączyła się od swojego ciała skoro żyje i nie wiem jak mnie znalazła.  Nie wiem jak ją przywołać i jak się dowiedzieć co jej jest. Może musi sama tego chcieć? - Westchnęła głośno.
- Na pewno chce, tylko może coś ją blokuje? - myślał na głos Constatntin.
- Albo ktoś - dodała Tomiła.

Julian podniósł się sprzed komputera.
- W necie nie ma na ten temat nic konkretnego. Jak mamy do niej dotrzeć? - powiedział, a Tomi podeszła od razu do niego i automatycznie została objęta ramionami i przyciągnięta do torsu.

- Internet, to owszem, dobre źródło wiedzy, ale nie tej natchnionej, prawdziwej, nie tej  przekazywanej z dziada pradziada - odezwała się ponownie Lou - może ktoś mnie odwieźć do domu? Mam u siebie pamiętniki mojej praprababki. Jest tego trochę, ale to chyba jedyna droga. Przejrzenie wszystkich zajmie mi na pewno kilkanaście godzin, a jutro mam jeszcze zajęcia, ale czuję, że tam mogę znaleźć sposób na ponowny kontakt z Maisy.
- Mogę jechać z Tobą - rzucił Lonuc - zostanę, gdy pójdziesz na zajęcia i będę szukał informacji.
Lou uśmiechnęła się do niego ciepło poprawiając czerwony warkoczyk, który zsunął się jej na czoło.
- Czemu nie?

Nadian zatwierdził pomysł, więc Lonuc złapał Lou za rękę i pociągnął ją w stronę korytarza prowadzącego do windy garażowej. Constatntin odprowadzał ich tęsknym wzrokiem, jednak patrząc na ich kolorowe sylwetki, zdawał sobie sprawę, że tych dwoje naprawdę do siebie pasuje. Nawet imiona mieli podobne.

Tymczasem w siłowni klanu, Dali patrzyła z niedowierzaniem, na krwawą jadkę, którą urządził Catalin. Nie mogłaby w to uwierzyć, gdyby ktoś jej  opowiedział, ale przecież była tu i widziała na własne oczy. Gdy przed kilkoma minutami przybiegła z Aleksiejem, nie poznała Catalina. Mroczna aura otaczała go i była bardzo dobrze wyczuwalna. Aleksiej rzucił się od razu na wojownika, by odciągnąć go od nieprzytomnego Luka, ale Catalin tylko przeniósł atak i skierował całą swoją agresję na współbrata. Tłukł go do nieprzytomności. I choć Dali podbiegła i próbowała przerwać ten atak, szarpiąc go mocno za ramię, nie dała rady. Odwrócił się i zamachnął się ręka w jej kierunku. Odskoczyła szybko i spojrzała w jego oczy, które teraz całe, nie tylko źrenice, przesłaniała krew i to krew czarna jak noc. W pierwszej chwili miała wrażenie, że jej nie poznał, ale potem spojrzał na nią znad leżącego Aleksieja, a w jego oczach malował się przeogromny ból. Catalin podniósł się z kolan i odwrocił się przodem w jej stronę. Przeczesał dłonią pozlepiane od krwi włosy i wyciągnął rękę w jej kierunku. Dali cofneła się przerażona kilka kroków. Na jej gest wojownik spojrzał na swoją wyciągnięta dłoń. Patrzył na krew na rękach zagubiony, jakby nie wiedział co się przed chwilą stało. Nagle rozejrzał się i gdy dostrzegł nieprzytomnych i pobitych współbraci, Dali dostrzegła szok na jego twarzy.

-Tato? - wysłała wiadomość do ojca.
- Słucham kochanie.
- Jestem w siłowni. Catalin zaatakował Luka i Aleksieja. nieprzytomni.

Nadian nie wysyłał już odpowiedzi.
- Kobiety zostają, mężczyźni do siłowni - rzucił tylko wyjaśniając po krótce w myślach obecnym wojownikom co się stało.
Na miejscu znaleźli się w kilkanaście sekund. Najpierw w ramiona Nadiana wpadła zrozpaczona Dali. A potem to co zobaczyli, zamurowało dosłownie wszystkich.

Catalin klęczał z zakrwawionymi rękami obok leżącego na ziemi Luka, a łzy płynęły po jego policzkach. Nikolaj dopadł do młodego i odepchnął Catalina szybko kierując do ciała chłopaka wiązkę energii Vi, a Julian swoją skierował do Aleksieja. Ten ostatni po kilku sekundach otworzył oczy.  Bracia odetchnęli z ulgą, gdy nagle Nikolaj rzucił się na Catalina.

- Ty sukinsynu - wrzasnął i uderzył go w szczękę.
- Nikolaj, nie! - Julian chwycił go i mocno przyciągnął do siebie.
- Energia wróciła  - wyszeptał Nikolaj przez łzy.
- Co to oznacza? - spytała Dali wciąż drżąc w ramionach ojca.

Odpowiedział jej Constatntin.

- Że Luke, nie żyje...

Inteligentna krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz