23

102 16 8
                                    

18+

Tomiła zdążyła wziąć prysznic, wskoczyła w t-shirt Juliana, swoje szare dresowe spodnie i przeglądając biblioteczkę, czekała na niego cierpliwie. Julian wrócił do mieszkania o 5 nad ranem.
- Hej - mruknął cicho ciepłym tonem i w kilku krokach znalazł się przy swojej kobiecie. Pociągnął ją od półki z książkami na wypoczynek i usadził sobie na kolanach, całując z uczuciem w czoło.
- Jak się masz? - spytał gdy zarzuciła mu ręce na szyję, a on mógł nareszcie wtulić nos w jej jasne włosy.
- Średnio. Nie znałam Luka, ale... Boże, tam było tyle krwi - westchnęła chowając twarz w dłoniach - posprzątaliśmy wszystko, ale tak jak wcześniej miałam w planach korzystać codziennie z siłowni, tak teraz sobie podaruję. A Ty?

Julian oparł się wygodnie i przytulił ją mocno.
- Sam nie wiem - wyszeptał - lubiłem Luka, strasznie szkoda chłopaka, ale nie wyobrażam sobie co czuje Catalin.
- To nie jest jego wina. Chłopcy opowiadali mi jak to jest - odpowiedziała wtulajac się policzkiem w jego koszulkę.
- Nie, nie jego. Obawiam się, że trochę moja - powiedział, a gdy podniosła na niego niebieskie oczy, uciekł wzrokiem. Ale ona była jego Ariadną, znała jego serce i wiedziała, jakie wątpliwości zasiały się w jego głowie.
- Julian - powiedziała dobitnie odsuwajac się od niego, a dłonie położyła mu na policzkach, obracając jego twarz ku swojej - wiem co myślisz, ale źle myślisz. Nie Ty jesteś zbawicielem świata. Nie Ty jesteś za to odpowiedzialny. Tak nas stworzyła natura. Nie wiem, czy znajdziesz na to sposób, może kiedyś Ci się uda, może nigdy, ale na pewno nie jest to Twoja wina. To niczyja wina. Tak już jest. Rozumiesz?

Wwiercala się w niego oczami, a on zastanawiał się, jak mógł żyć bez niej, jeszcze niecały tydzień temu.
- Ale gdybym był lepszy w tym co robię... - zaczął, ale znowu się odezwała.
- Jesteś lepszy, wy wszyscy jesteście lepsi od Zbuntowanych i nie tylko. Popatrz ile dobrego robicie od setek lat czuwając tu nad ludźmi, ilu Sargassów uratowaliście przed Arcanosem - nie umiała odkąd się dowiedziała jaki był, myśleć czy mówić o nim "ojciec". - Nie poddajecie się Mrokowi, bo macie dobre serca, dlatego tyle czasu zajmuje mu przemienienie Was. Nie chcę więcej słyszeć, że mógłbyś być lepszy... W niczym nie musisz być lepszy - pochyliła się do jego ust i mocno pocałowała. A Julian pomimo wydarzeń, które miały miejsce kilka godzin temu, a może właśnie przez te wydarzenia, był pewien, że nikogo innego i niczego innego bardziej nie potrzebuje.
- W tym też jestem najlepszy? - powiedział skubiąc zębami jej dolną wargę, po czym wsunął ręce pod materiał swojej koszulki i dotknął jej piersi.
- Odpowiem Ci, gdy zdobędę porównanie - rzuciła zadziornie, jednocześnie drżąc pod dotykiem jego palców, na co roześmiał się z jej reakcji jak dziecko, jak szczęśliwe dziecko.
- Chciałabyś.
- Nie chciałabym - odpowiedziała tym razem poważnie.

Atmosfera zrobiła się bardzo gorąca i obojgu to dziś pasowało.

- Majtek też nie masz? - spytał zjeżdżając dłonią po plecach.
- Nie pamiętam czy założyłam - mruknęła siadają na nim okrakiem.
Jasnowłosy wojownik wsunął rękę pod gumkę jej spodni i gdy dotknął gołego pośladka, z podniecenia, aż zassał powietrze.
- Julo - zagryzła swoją wargę, gdy przesunął rękę do przodu i bez zbędnych ceregieli wsunął w nią dwa palce.
- Skąd Ty masz te zdrobnienia? - Warknął w jej usta, gdy poczuł jak bardzo jest w środku mokra.
- Z neta - odpowiedziała śmiejąc się, a potem wysunęła język i przejechała nim od prawego kącika warg, przez linię szczęki do ucha. Zacisnęła się przy tym na jego palcach tak mocno, że jego penis od razu stanął na baczność. Podniósł się z nią szybko z kanapy, a Tomi owinęła nogi wokół jego bioder. W kilku krokach zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku. Leżała i patrzyła na niego roziskrzonymi oczami, gdy się przed nią rozbierał. A potem pociągnął za nogawki jej spodni i zsunał je jednym ruchem. Uklęknął między jej udami i rozchylił różowe płatki odsłaniając sobie całkowicie łechtaczkę.
To była jedna z piękniejszych chwil w jej życiu. Nie czuła wstydu, zażenowania, lęku. Nie czuła żadnego uczucia, które by mogło przeszkodzić tej cudownej chwili. Chwili, w której już wiesz, że pieszczoty i seks z kimś kogo kochasz prawdziwie i kto Ciebie kocha całym sobą, jest cudowny i ma w sobie boski pierwiastek. Bo nie ma możliwości, by to co wtedy czujesz pochodziło z tego świata.

Julian czytając myśli Tomiły, wpatrywał się w nią kilka sekund, również czując to szczęście. W końcu pochylił się i przejechał językiem po słodkim wzgórku, a Tomi jekneła z rozkoszy i wygieła się w łuk, nieświadomie wciskając się w jego usta.
- Jesteś taka pyszna - warknął i zanurzył się w niej nosem - i tak zajebiście pachniesz. Jezu, już wiem o co chodziło chłopakom, gdy tak szybko otworzyli się na swoje Ariadny - pociągnął ją nagle za pośladki do dołu i wszedł w nią jednym ruchem. Kilka ostrych pchnieć i oboje osiągnęli szczyt. Może dla kogoś innego byłoby to za krótko, za szybko, ale tego właśnie dziś potrzebowali. To dawało im dziś radość, ta świadomość, że tak na siebie działają. Jeszcze przyjdzie czas, na długie i leniwe pieszczoty, a dziś oboje przeraźliwie potrzebowali siebie i ani jej, ani jemu to nie przeszkadzało.

Tymczasem o 5:30 Lonuc sterczał pod kamienicą, pod którą kilka godzin temu wysadził Lou, czując się jak idiota. Siedział w sportowym kabriolecie, który nie należał do jego ulubionych samochodów, a który wybrał sobie na dziś z garażu, ale też nie chciał pchać się w wąskie uliczki, w centrum tłocznego miasteczka swoim Vanem. Oczywiście mógłby nawet teraz wyjść z auta i po zapachu trafić pod jej drzwi. Mógłby je otworzyć siłą woli i niezauważony wejść do jej mieszkania. Ale zdawał sobie sprawę, że Lou jest wyjątkowa i na pewno, by to wyczuła. Był przekonany, że nie dałaby się zbyć namiastką prawdy, a nie chciał od razu zrzucać na nią rewelacji, że jest tak zwanym, w mniemaniu ludzi, krwiopijcą.
Dlatego miał nadzieję, że Lou ma na zajęcia na ósmą, nie później. To i tak dawało mu jeszcze dwie godziny czekania. A musiał tu czekać, bo przecież nie miał innej możliwości by się z nią skontaktować. Nie miał telefonu i nigdy wcześniej nie odczuwał takiej potrzeby, bo ze współbraćmi komunikował się myślami. Puścił głośniej radio słysząc dobre reage i przymknął oczy.

- Nie śpij, bo Cię okradną - podskoczył słysząc znajomy głos i otworzył oczy. Przed nim stała Lou i machała mu przed nosem kluczami. Zaśmiała się gdy zdezorientowany przetarł oczy, dziwiąc się sobie, że zasnął.
- Hej - przywitał się otwierając jej drzwi, zerknął na zegarek i widząc, że jest 7:30 uśmiechnął się z ulgą, że szybko mu zleciało oczekiwanie.
- Nie chcesz zostać u mnie? Naszykowałam kilka książek i pamiętniki prabki - podała mu klucze.
- Odwiozę Cię i wrócę, pasuje?
- Jasne - rzuciła i wsiadła do środka. Lonuc od razu zarejestrował jej kolorowe spodnie, białą bokserkę i sznur żółtych korali na szyi, takich jak rozdają na Mardi Gras. Czerwone dredy i warkoczyki miała związane w dużego, niedbałego koka, oplątanego rzemykiem, co sprawiało, że wyglądała seksownie, jakby dopiero wstała. Może zresztą tak było.

- To gdzie mam jechać? - spytał odpalając silnik.
- Na Press Drive - uśmiechnęła się do niego czując jak krążąca w niej krew znowu daje o sobie znać.
- Studiujesz na uniwersytecie Southern? - zapytał skrecając w lewo i odwracając się w jej stronę.
- Tak, kończę studium nauczycielskie - odpowiedziała, gdy nagle przed maską samochodu zobaczyła Maisy.
- Lonuc uważaj! - krzyknęła i poczuła jak gęsią skórka występuje na całym jej ciele.

Obok Maisy, trzymajac małą za raczkę, stała kobieta, którą Lou znała doskonale, aczkolwiek nie osobiście, a ze starych zdjęć i uśmiechała się do Lou złowrogo.
Lonuc zatrzymał się na poboczu widząc reakcję Lou i złapał ją szybko za rękę.
- Co się dzieje? - Spytał łagodnie - widzisz coś?

Masujac kciukiem wnętrze jej dłoni, zerkał to na nią, to w punkt przed samochodem, w który się wpatrywała. On oczywiście nikogo nie widział.

Dla Was kochani do poduszki

💛💜💙

I dobrej nocy 😘

Inteligentna krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz