30

87 14 13
                                    

Carolyn wpadła do gabinetu Juliana podekscytowana maksymalnie.

- Mam plan! - wypaliła.

Julian odwrócił sie na krześle do niej i uśmiechnął się szeroko.
- No to dawaj.
- Powiesz Tomi, że to Nadian organizuje swój ślub. Będziesz miał więcej swobody, będziesz mógł nawet się jej poradzić odnośnie wynarzonego wystroju i sukienki. Nadian poprosi Tomi, by pojechała ze mną poszukać sukienki, ale powie jej, że ma udawać, że to na jej ślub, a będzie niby na mój, ale w sumie to na jej.

Julian parsknął śmiechem.
- Prawie się zgubiłem w rozumowaniu, ale pomysł jest świetny.
- To rusz się, bo Nadian właśnie poszedł do Tomi - pociągnęła go za rękę i wypchneła z gabinetu. Już miała iść za nim, gdy coś, a raczej ktoś, skupił na sobie jej uwagę.

- Zajrzę do Mariada i tak nie powinnam teraz się tam kręcić - rzuciła do Juliana, na co ten skinął głową i ruszył korytarzem do części mieszkalnej.

Carolyn z kolei skierowała się do pokoju Mariada. Zapukała we framugę otwartych drzwi i gdy podniósł na nią wzrok weszła do środka. Pod badawczym spojrzeniem Mariada przysuneła sobie krzesło i usiadła w milczeniu. Nie znała go długo, ale nie pamiętała u niego takiego wyrazu twarzy. Smutne oczy patrzyły na nią bez słowa, ale Carolyn przez pracę jaką niedawno jeszcze wykonywała była dobrym psychologiem i wiedziała, że to tylko czubek góry lodowej. Siedziała i czekała, aż Mariad pierwszy się do niej odezwie. W końcu się doczekała.

- Po co przyszłaś? Już się poskarżyła ? - Spytał niby cynicznie.
- Kto? - zapytała zdumiona.
- Katha, już Wam nagadała jak ją potraktowałem?
- Mariad, nie widziałam się z nią. Weszłam tu - westchneła - bo pomyślałam, że może chcesz pogadać czy coś.
- To źle pomyślałaś. Odejdź - mruknął pod nosem w głębi serca poruszony tym, że o nim pomyślała.
- Najpierw powiedz, co nagadałeś Kathi.
- Jej zapytaj.
- Mariad, nie bądź taki - sięgnęła do jego dłoni, ale ją wyrwał.
- Jaki? - Zapytał ostro.
- Twardy, samowystarczalny, nikogo nie potrzbujący.
- Ostatnie akurat mi pasuje.
- Przestań - rzuciła nawet nie podnosząc głosu - każdy kogoś potrzebuje.
- Ja nie - chciał uciąć temat i chciał, by wyszła.
- Ależ tak.
- Do cholery, mówię, że nikogo nie potrzebuję.

- A może nie chcesz czuć się dla kogoś ciężarem?- Carolyn zaczeła swój wywód, a po minie Mariada i jego zagubionych spojrzeniach zrozumiała, że trafiła w samo sedno, zatem mówiła dalej - rozumiem, zaatakował Cię aligator, amputowali Ci nogę, jestes zdany na innych, to zrozumiałe, że musisz sie z tym oswoić, ale im szybciej nauczysz się, że w proszeniu o pomoc nie ma niczego złego, tym lepiej dla Ciebie. Jesteś silnym i dobrym wojownikiem Mariad, poradzisz sobie i z tym.
- Czy Ty siebie słyszysz? - Syknął mocno już nabuzowany - popatrz na to - usiadł i odkrył prześcieradło, ktorym był przykryty jego kikut - widzisz to? Carolyn!

Gdy krzyknął spojrzała na miejsce po amputacji nogi, widok sprawił, że się wzdrygnęła, ale na myśl o tym jak musiał go boleć sam atak.

- Nie jestem już wojownikiem i nigdy nie będę.
- Mariad, to nie koniec świata.
- Jak kurwa, nie?
- Myślisz, że tylko Ciebie spotkało coś złego? Każdy z nas ma coś za sobą i ma sie o kogo martwić. Ale nie jesteś sam, masz przyjaciół, braci, którzy Cię kochają i oddadzą za Ciebie życie jeśli bedzie trzeba. Dasz sobie radę! Znalazłeś się w złym miejscu, o złej porze i stało się co się stało. Ale musisz żyć dalej. Przypomnij sobie co spotkało Sarę, mnie gwałcił ojczym, Tomi była zmuszana do oddawania krwi, tak samo siostry Juliana. A Dali? To wszystko co ją spotkało w obozie, gwałty, głodówki. A Maisy? Mała dziewczynka, która już tyle złego doświadczyła. I Katha. Ona dopiero czuje sie samotna. Ojciec, który przeszedł na stronę Arcanosa zabił jej brata, potem zastrzelił siebie. Już wtedy miała tylko Luke'a a teraz nawet Luke nie żyje. Nie tylko Ciebie spotkało cos złego - Carolyn zapomniała się na chwilę tłumacząc to wszystko Mariadowi i dopiero, gdy po chwili spojrzała na niego, zobaczyła łzy w jego oczach.

Inteligentna krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz