EUFEMIA
Nawet po zrobieniu trzynastu okrążeń po swoim pokoju, nie mogłam dojść do siebie. Co chwilę nerwowo zerkałam na tablet, ułożony na łóżku. Gdy mój wzrok wędrował na niego, od razu widziałam wiadomość, którą dostałam od nieznajomej mi osoby. O ile treść początkowa nie była niepokojąca, to ostatnie zdanie doprowadziło mnie do histerii. Kimkolwiek była ta osoba, zagrażała ona Irycie i dodatkowo – znała Sebastiana. Posłałam kilka przekleństw w jego stronę i opadłam na łóżko. Pochwyciłam nadafon i gdy chciałam zadzwonić, ktoś nieoczekiwanie do mnie zadzwonił. Zirytowana, natychmiast odebrałam, by mieć to z głowy.
- Czego? - burknęłam.
- Może grzeczniej? - odparł Nauczyciel. Natychmiast się wyprostowałam, po czym westchnęłam ciężko.
- Przepraszam. Co się stało?
- Chciałem ci tylko powiedzieć, chociaż Krystina mogła ci się wygadać wcześniej. Król nie żyje. Umarł wczoraj w nocy.
Zesztywniałam. Przez chwilę jego słowa kompletnie do mnie nie docierały – jednak potem uświadomiłam sobie, że to nie jest Bastian, który mógłby mnie okłamać. To był Nauczyciel, trzydziestoletni dojrzały i poważny mężczyzna. Dlatego jego słowa okropnie mną wstrząsnęły. Najpierw ojciec Sebastiana, potem Mai. Co tu do cholery się działo?
- Eufemia?
- D-dlaczego? - spytałam, jąkając się.
- Choroba. Jednak nikt nie wie jaka. Wszyscy myślą, że XXBIOX2, ale to bez sensu. Nie popełnił samobójstwa, nikt też go nie zabił. Możesz potem skontaktować się z Krystiną i to obgadać? Próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbiera.
- J...jasne – wymamrotałam. Rozłączył się pierwszy. Zrezygnowana, ułożyłam łokcie na kolanach, a podbródek na dłoni. Ostatnimi czasy zbyt dużo się działo – nie tylko w moim życiu, ale również w państwie. Z jakiegoś powodu, czułam się tragicznie. Coś zżerało mnie od środka, powoli i boleśnie. Wróciłam myślami do Czarnego Cukierka i naszła mnie ochota, na spróbowanie go, by zapomnieć o rzeczywistości. Oczyszczaczach. OSS. Irycie. Bastianie. Wszystkim. Jednak to było niemożliwe – nie chciałam łamać zasady tak po prostu. Dla swoich samolubnych celów. Po dłuższej chwili, rozpaczania nad swoim stanem, w końcu zadzwoniłam do Sebastiana.
- Jezu, co? - powiedział zaspanym głosem. No cóż, było późno w nocy, więc najwidoczniej obudziłam chłopaka. Ale szczerze – kompletnie mnie to nie obchodziło. Kompletnie.
- Czym jest PWŚ? - spytałam od razu, nie mogąc dłużej wytrzymać. Nerwowo przesunęłam palcem po pościeli. Jedyne co słyszałam, to ciężki oddech – mój i Sebastiana. Nie mogłam opanować drżących nóg oraz szybkiego kołatania serca. Miałam ochotę zwymiotować, cały czas czując w ustach gorzki i nieprzyjemny smak.
W końcu rudowłosy westchnął.
- Nie wiem.
- Nie wiesz?! Słuchaj, dostałam cholernie dziwną wiadomość. Jeśli to od ciebie, to naprawdę, pożałujesz tego!
- Wiadomość? Od kogo? - spytał, nieco podirytowany.
- Gdybym do cholery wiedziała, to bym się ciebie nie pytała, idioto! - warknęłam wściekła. - Musisz coś wiedzieć. Cokolwiek! Autor tej wypowiedzi najwyraźniej ciebie zna, zresztą Irytę też! Powiedz mi – czym jest PWŚ? Czy to wymyśliła wasza durna sekta?
- Zwariowałaś? - Westchnął ciężko. - Oni są na to za głupi. Słuchaj, powiem ci. - Miałam wrażenie, że zmienia pozycje w leżeniu, gdyż ze słuchawki wydobył się dźwięk przesuniętego prześcieradła. - PWŚ, to Przyszłe Wyzwolenie Świata. Coś w stylu ugrupowania ludzi, którzy chcą wyeliminować Legiony całkowicie tak, by Polska była jednostką na świecie. Chcą wprowadzić to za dwa lata, gdy skończy się epoka zasad.
CZYTASZ
361 sekund
Science Fiction| DRUGA CZĘŚĆ ,,361 ZASAD"! | 01.01.3001, godzina 12:55 Mija właśnie trzysta sześćdziesiąt lat od zakończenia trzeciej wojny światowej. Dokładnie w 2641 roku, Polska poszerzyła swoje granice do siedmiu milionów kilometrów kwadratowych i postawiła mu...