[14] Ariel Aktanorowicz

308 31 76
                                    

EUFEMIA

Do moich nozdrzy trafił nieprzyjemny zapach spalenizny. Myślałam, że los mnie nie oszczędził i byłam już na tamtym świecie. Jednak później zdałam sobie sprawę, że czułam się całkiem żywa, nawet żywsza niż normalnie. Otworzyłam leniwie oczy. Nie mogłam unieść głowy, a obraz był niewyraźny. Potrzebowałam dłuższej chwili, by mój wzrok działał tak, jak powinien.

- No, wreszcie – wymamrotała Zoja. Jej słowa sprawiły, że wreszcie powróciła do mnie pełna świadomość. Chciałam wstać, ale moje kończyny były skrępowane przez jakieś liny. Moje plecy przylegały do ścian wieżowca. Naprzeciwko mnie zobaczyłam ogromną dziurę w budynku w którym ukrywałam się razem z Elif. Rozejrzałam się niespokojnie, szukając wzrokiem dziewczyny. Leżała, prawdopodobnie jeszcze nieprzytomna.

Przejechałam językiem po wardze, a wkrótce poczułam metaliczny posmak krwi. Musiałam mieć też otarcia na nogach i nadgarstkach, gdyż w pewnych miejscach czułam dotkliwe pieczenie. Nade mną kucała Zoja, zaś przy Elif stała pozostała dwójka. Brunetka patrzyła na mnie uważnie, uśmiechając się szeroko.

- No, albo jesteście wyjątkowo słabi, albo nie wiedzieliście z kim macie do czynienia – odparła złośliwie. Zmarszczyłam brwi. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przy Elif leżał ktoś jeszcze – Amir. Gdy zobaczyłam ciało chłopaka, poczułam dreszcze na całym ciele. Miał całą poobijaną twarz i rozdarte ubranie na którym gdzieniegdzie widziałam plamy krwi. Nie mogłam jednak pokazać, że się boję – chociaż byłam bliska histerii. „Gdzie jest Nauczyciel i Bastian?" pomyślałam nerwowo. Zdałam sobie sprawę, że mojej słuchawki nie było, torby tym bardziej. – Kto was przysłał?

- Nikt – uściśliłam ostrym tonem.

- Więc, kim jesteście? – spytała, nieco zniecierpliwiona. Prychnęłam prosto w jej twarz.

- Jesteśmy wyjątkowymi słabiakami, którzy postanowili was śledzić – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Dziewczyna długo się nie odzywała. Dopiero po chwili wstała, po czym z całej siły kopnęła mnie w twarz. Moje ciało samo poleciało na ziemie, a Zoja przycisnęła mój policzek swoją nogą. Stęknęłam, czując intensywny ból w czaszce.

- Nie mam kurwa czasu. Słuchaj, zdobyliście dokumenty, a nie mogliście być przypadkowymi przechodniami. Więc?

- To Oczyszczacze – odezwał się Edgar. Spojrzałam na niego zdziwiona. Uśmiechał się pogardliwie, a jego dłonie ukryte były w kieszeniach. – Przecież to oczywiste.

- Może masz rację. Więc? – zwróciła się w moim kierunku. Zacisnęłam wargi, nie odzywając się. Brunetka westchnęła ciężko, po czym złapała za kołnierz mojej kurtki, sprawiając, że wróciłam do pozycji siedzącej. – Słuchaj, jeśli teraz nie powiesz mi, kim jesteście i co zamierzaliście – wyciągnęła coś z kieszeni, po czym błyskawicznie przyłożyła mi to do twarzy – to nie jestem pewna, czy z pociętą mordą będzie ci łatwiej rozmawiać, co ty na to? – Nadal jej nie odpowiadałam, jednak cały czas mój wzrok spoczywał na jej jasnozielonych oczach. Już zauważyłam, że dziewczynę to mocno irytowało. – Dobra, zrobimy inaczej. – Podeszła do Elif, po czym z całej siły kopnęła ją w brzuch. – Pobudka! – krzyknęła.

Biła Elif nieustannie, jednak czarnowłosa się nie budziła. Wkrótce dostrzegłam, że z jej oczu wydostały się łzy, mimo to nie otwierała ich. Zoja również musiała to zauważyć i parsknęła szyderczym śmiechem.

- Wstawaj, przecież widzę, że udajesz – warknęła i szarpnęła ją za włosy, podciągając ją do góry. Dostrzegłam, że miała siny policzek oraz ranę na czole z której nadal leciała szkarłatna ciecz. Dziewczyna była w histerii. „Cholera, cholera, cholera" pomyślałam spanikowana. Zoja objęła jej szyję ramieniem, nieco przyduszając Elif. Podeszła do mnie z czarnowłosą, po czym nóż, którym mi wcześniej groziła, przyłożyła do szyi siedemnastolatki. – No co? Teraz mi powiesz? Może jak potnę twoją przyjaciółkę, to odświeżę ci pamięć?

361 sekundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz