BENICJA
– Czemu każdy kolejny plan Oczyszczaczy brzmi coraz gorzej? – wymamrotał Bastian, poprawiając górną część strażniczego uniformu. Krystina, która ruszyła przodem, rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, zza przeźroczystej szybki, wbudowanej do jej kasku.
– Zamknij się, Bastian – syknęła. – Wystarczy, że Benicja wygląda jak dzieciak w tym mundurze. Masz szczęście, że każdy ma uniwersalny rozmiar – prychnęła. Wywróciłam oczami. Owszem, wyglądałam tragicznie, ale Bastian nie był specjalnie wyższy ode mnie, jednak czepiała się tylko mojego wzrostu!
Weszliśmy przez kolejne drzwi do następnego, szerokiego korytarza. Czułam się jak w PdS, gdyż każdy człowiek, którego mijaliśmy, ubrany był w strój Strażnika. Mierzyli nas podejrzanymi spojrzeniami, jednak Krystina szła dość pewnie i swobodnie. No cóż, to tak jakby wprowadziła do stada lwów dwa małe kociątka. Miałam wrażenie, że w którejś książce była podobna sytuacja...
– Krystina Sobesto, mam nakaz przeszukania gabinetu Bereniki Kani – odparła beznamiętnym głosem w stronę osoby, która siedziała przy jednym z monitorów. Uniosła głowę, by spojrzeć znudzonym wzrokiem na Strażniczkę.
– Odział?
– To nie powinno panią interesować. Jestem na odpowiednim stanowisku, by mieć przyzwolenie na takie rzeczy, bez zbędnego wywiadu. – Wyjęła z przedniej kieszeni swoją wizytówkę i rzuciła ją w stronę blondynki. Ta przyjrzała się jej nieufnie, po czym westchnęła. Wstała, zabierając wcześniej z biurka kwadratową kartę.
– Rozumiem. Zaprowadzę was – mruknęła i wyszła ze swojego stanowiska. Zaczęła iść w stronę windy. Krystina dała nam ruch głową, żebyśmy posłusznie podążyli za nią. Gdy Bastian ruszył, niepewnie zaczęłam przemierzać korytarz.
Intensywnie myślałam nad tym, czy to wszystko naprawdę było tego wartę. Zrobić na złość Eufemii? Ryzykując życie? Nawet nie zależało mi na OSS, dlaczego dałam się w to wplątać?
„Może po prostu chcę przypodobać się matce" – pomyślałam, jednak zaraz odgoniłam tę myśl. Przypodobać się jej w taki sposób – brzmiało zupełnie jak żart. Żebym mogła nazywać się „idealną córką", musiałabym modlić się przez dwadzieścia cztery godziny i przy tym uśmiechać się radośnie.
Kiedy weszliśmy do windy, razem z Bastianem stanęliśmy za Krystiną i blondynką. Co jakiś czas zerkałam na chłopaka, ale ten mnie ignorował. Nawet lepiej. Przynajmniej nie musiałam czuć na sobie jego szyderczego spojrzenia i słuchać uszczypliwych komentarzy. Westchnęłam ciężko. Miałam nadzieję, że Amir świetnie sobie poradzi w razie czego. Mimo że od dawna nie rozmawiał ze mną z nieznanych mi przyczyn, to nie potrafiłam być na niego zła. Jeśli tak się zachowywał, miał poważne powody.
– Chcę tylko przypomnieć, że gabinet jest monitorowany i jakieś głupie cwaniakowanie będzie surowo karane – powiedziała zimnym tonem i zmierzyła naszą dwójkę przenikliwym spojrzeniem.
– Proszę ich zostawić. To ich pierwszy dzień – odparła Krystina. Kobieta prychnęła jedynie i odrzuciła do tyłu włosy.
– Czy wszyscy z grupy sportowej muszą zostawać Strażnikami? – wymamrotała, bardziej do siebie niż do nas. Bastian ukradkiem wywrócił oczami, a ja delikatnie szturchnęłam go ręką, by się uspokoił. Blondynka wyglądała dość nieprzyjemnie, wolałabym jej nie prowokować.
Wysiedliśmy na dziesiątym piętrze. Znowu znaleźliśmy się na korytarzu, jednak nie przepełnionego ludźmi, a drzwiami. Dosłownie, gabinetów było mnóstwo. Gdy zaczęliśmy je mijać, co chwilę zauważałam nowe i nowe nazwiska, a czasami niektóre rozpoznawałam. Wkrótce dostrzegłam także szyld z imieniem i nazwiskiem mojego ojca.
CZYTASZ
361 sekund
Science Fiction| DRUGA CZĘŚĆ ,,361 ZASAD"! | 01.01.3001, godzina 12:55 Mija właśnie trzysta sześćdziesiąt lat od zakończenia trzeciej wojny światowej. Dokładnie w 2641 roku, Polska poszerzyła swoje granice do siedmiu milionów kilometrów kwadratowych i postawiła mu...