EUFEMIA
– Serio? – odparłam z niedowierzaniem. Berenika włożyła lekarstwo z powrotem do sejfu. – Jest pani siostrą tej pojebanej pseudo-chrześcijanki?
– Rany, ona i wiara w cokolwiek... dalej brzmi jak kiepski dowcip – mruknęła. Gdy komin powrócił do swojego poprzedniego stanu, kobieta znowu włączyła komin i opadła na miękki fotel, wpatrując się w jasnoniebieskie płomienie z żarliwością w oczach. – Jest XBIOX2-logiem, mimo że trochę udawanym. – Chrząknęła. – Ale ma wprawę, myślę, że zaznajomienie ją z tym, co robię na badaniach nie będzie zbyt trudnym zadaniem. Chyba że duma nie pozwoli jej na pomaganie mi.
Położyłam łokcie o drugi fotel, nie odrywając wzroku od czarnowłosej.
– Wybiera się pani do stolicy?
– Po pierwszym stycznia. Mam parę spraw do załatwienia, a odległość wszystko mi skomplikuje. Wyjadę drugiego, może trzeciego... – Westchnęła. – Więc mówisz, że Iryta nie jest w Legionach?
– Nie jest, ale mimo wszystko i tak chcę stamtąd ją wyciągnąć – odparłam, po czym obróciłam się i oparłam się tyłem o oparcie, krzyżując ręce na piersi. – Miałam ochotę panią rozszarpać za to wszystko, co jej się stało – burknęłam ostrym tonem.
– Skoro jest w podziemiach z kimś, kto również jest chory, myślę, że też nie ma z górki, co? – Spojrzała na mnie wymownie. Zagryzłam wargę. No cóż, słyszałam jedynie o wepchnięciu do basenu. Ale to bardziej ze złośliwości niż z powodu choroby. Sebastian nic mi nie mówił, bo po co miał? Zresztą, raz mi zagroził, że Irycie stanie się coś przez brak lizaków, tylko... Potrząsnęłam głową.
– Dlatego z chęcią wykonam pani polecenie i dam mu ten pieprzony lek – wymamrotałam. – Chociaż nie trawię Benicji, to...
– Moja siostra nie jest chora, tylko popieprzona – mruknęła, przerywając mi. – Nie trzeba być chorym, by krzywdzić drugiego, bezbronnego człowieka. A ona robi to, bo w przeszłości popełniła stanowczy błąd, w sumie jak Iryta.
Zmarszczyłam brwi. Co miała tamta psychopatka do mojej przyjaciółki?
– Czarny Cukierek tak naprawdę istnieje od dwudziestu lat, tylko dopiero teraz handel nim zrobił się intensywniejszy. Moja siostra często go nadużywała, kiedy chodziłyśmy do Szkoły Wyższej. Nieraz wykonywałam za nią prace, czy projekty, by nie miała kłopotów. I tak sobie skończyła cztery kierunki, a ja jeden. Podczas obchodzenia dwudziestych szóstych urodzin była tak pijana, że... – Odwróciła wzrok, nieco zmieszana. – Że ktoś ją zgwałcił. Później okazało się, że był to jakiś zbiegły Legionista, który akurat się wprosił. Na szybko poślubiła jakiegoś nudziarza i urodziła Benicję. Nie usunęła, bo nagle uznała, że Bóg się jej objawił.
– Nie przypominam sobie, żeby Iryta robiła cokolwiek takiego – mruknęłam. Z drugiej strony usłyszenie na temat historii matki Benicji, świętej do porzygu, był... niesamowicie intrygujący. Ciekawe, co powiedziałabym sama dziewczyna, gdyby dowiedziała się, że płynie w niej krew jakiegoś Legionisty?
– Eufemia, ona wyszła po mundurek, który wcześniej wyrzuciłam, a gdy wróciła była pod wpływem narkotyku. Pobrałam jej krew i położyłam, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. Nie wiem, czy to ktoś jej to podał, czy sama od dawna... nie wiem, nie wiem...
Rozdziawiłam usta. Moja Iryta miałaby brać Czarny Cukierek? Przecież zawsze była niesamowicie uważna, jeśli chodziło o zasady. Po co ktokolwiek miałby dawać jej narkotyk? Na samą myśl, że wtedy została skrzywdzona i do teraz była kompletnie nieświadoma poczułam, jak wzbiera mi się na wymioty.
CZYTASZ
361 sekund
Ciencia Ficción| DRUGA CZĘŚĆ ,,361 ZASAD"! | 01.01.3001, godzina 12:55 Mija właśnie trzysta sześćdziesiąt lat od zakończenia trzeciej wojny światowej. Dokładnie w 2641 roku, Polska poszerzyła swoje granice do siedmiu milionów kilometrów kwadratowych i postawiła mu...