BENICJA
- Akcja... Przywrócenia? – powtórzyłam niewyraźnie, gdy już wszyscy siedzieli przy stole. Elif ułożyła łokcie na białym meblu, a podbródek oparła o splecione dłonie. Westchnęła ciężko.
- To są akcję, które prowadzi nasza śmieszna sekta – wymamrotała. – Przypominają o historii, która jest zakazana. Przede wszystkim, prowokują do buntów. Pewnie nawet sobie nie zdają z tego sprawy, że te ich akcję doprowadzają do ogromnej ilości wydaleń. Pamiętacie? Powstanie odbyło się nawet w Legionach Afrykańskich, bo Legiony dorwały się do polskich mediów. Wiedzą o sekcie, a nawet nie wiedzą o Oczyszczaczach, chociaż takich grup jest kilkaset – warknęła zła. Bastian wzruszył ramionami.
- Co mają obchodzić Legionistów Oczyszczacze? To sekta próbuje walczyć z władzą, a nie my – powiedział beznamiętnie. – A to, że dzięki nam są osoby wywalane, to tylko utrudnienie. Później Legiony są przeludnione, dochodzi do bratobójczych walk – pamiętacie? Kiedyś istniało z sześćdziesiąt różnych Legionów, a ostatni, który upadł to był Włoski.
- Wiem Bastian, też się o tym uczyłam – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Po prostu denerwuję mnie fakt, że ich działania są bardziej rozpoznawalne niż nasze.
- Elif... - mruknęłam niepewnie. Wzrok dziewczyny przeniósł się na mnie. – Oni są jedni, łatwiej ich zapamiętać. Oczyszczaczy jest kilkadziesiąt, kilkaset i każdy z nich robi praktycznie to samo. Jednak czy i tak nie jesteśmy do przodu, gdyż jesteśmy w murach? – odparłam, po czym westchnęłam.
- Oni, najwidoczniej, też mają dostęp do murów – burknęła.
- Matka powiedziała mi kiedyś, że osoby wygnane mają zatrutą krew, która zmienia barwę – zależy ona od grupy krwi. Tak można ich rozpoznać. Poza tym, ta trucizna silnie reaguje z pyłami dostarczanymi przez mury i od trzech dni rozwija się u nich choroba, czasami od razu na drugie stadium – powiedziałam. Myślałam, że chociaż trochę uspokoję dziewczynę, jednak jej twarz nadal wyrażała niezadowolenie.
- I co? Mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Przepraszam, ale nie wiedziałam, że sekta robi coś takiego – warknęłam, nieco głośniej niż planowałam. – Nic o coś takiego nie pytałaś, a ja nie jestem robotem, który automatycznie wszystko mówi. Te informacje i tak nic nie zmieniają. Wiem, że mnie nie lubisz, ale mogłabyś chociaż trochę... - wypaliłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Otworzyła oczy szerzej, a ja natychmiast pożałowałam swoich słów. Już widziałam, że dziewczyna gotuje się z wściekłości. Spuściłam głowę, zaciskając wargi, by z moich ust nie wypłynęło jeszcze więcej niechcianych słów.
Kiedy Elif otwierała usta, Eufemia gwałtownie wstała. Podeszła do mnie, po czym położyła dłonie na moich ramionach, przez co całkiem zesztywniałam.
- Gada głupoty, jest przemęczona. Wczoraj zasiedziałyśmy się w nocy, musiała lekkiej gorączki złapać – odparła, uśmiechając się. Boleśnie zatopiła palce w mojej skórze, więc od razu kiwnęłam głową na potwierdzenie jej kłamstwa. Po chwili zdałam sobie sprawę, że Eufemia tym samym po raz kolejny dogryzła siedemnastolatce – chyba każdy wiedział, że szlag ją trafiał, gdy tylko chodziło o Eufemię. Skrzywiłam się delikatnie.
Dziewczyna jednak wzięła głęboki oddech, a po chwili pochwyciła kubek i przyłożyła go do ust. Eufemia mrugnęła do mnie porozumiewawczo i wróciła na miejsce. Poprawiła kokardę, która zdobiła jej wysoki kucyk, po czym oparła łokieć o stół, patrząc uważnie na liderkę.
- Ogólnie, jedno zadanie mamy odhaczone. Lider nowych Oczyszczaczy nie żyje.
Brunetka wypluła zawartość naczynia na biały stół, pozostawiając na nim jasnobrązową plamę. Nauczyciel szybko pochwycił ręcznik, wiszący w rogu pokoju i wyczyścił mebel. Dziewczyna długo nie mogła dojść do siebie, cały czas kaszlała. Bastian starał się jej pomóc, jednak Elif odmówiła ruchem ręki.
CZYTASZ
361 sekund
Science Fiction| DRUGA CZĘŚĆ ,,361 ZASAD"! | 01.01.3001, godzina 12:55 Mija właśnie trzysta sześćdziesiąt lat od zakończenia trzeciej wojny światowej. Dokładnie w 2641 roku, Polska poszerzyła swoje granice do siedmiu milionów kilometrów kwadratowych i postawiła mu...