BENICJA
MAMA: Wiem, że nie byłaś w kościele. Za godzinę widzę cię w domu. Musisz to odpokutować. Inaczej Bóg ci nie wybaczy.
Poczułam, jak zalewa mnie zimny pot. Stukałam nerwowo palcami o tablet, zastanawiając się, czy odpisywanie kobiecie było na pewno dobrym pomysłem. Zresztą, nie chciałam nawet tam wracać. Wiedziałam, co mnie czeka. Dziura w podłodze. Zagryzłam wargę, po czym zerknęłam na Amira. Ten był w trakcie przygotowań przekąsek dla chłopaków. Nie miałam pojęcia, co robić.- Wszystko w porządku? – zawołał blondyn. Szybko schowałam urządzenie do torby i spojrzałam z nerwowym uśmiechem w stronę piętnastolatka.
- Ta, tylko matka każe mi wracać. Będę się zbierać – powiedziałam i wstałam z kanapy, zarzucając ramiączko torby na ramię. Skierowałam się do wyjścia i, gdy postawiłam pierwszy krok, chłopak niespodziewanie zacisnął swoją dłoń na moim nadgarstku. Zaskoczona, obróciłam się w jego stronę.
- Niech zgadnę – twoja ściema nie wyszła i matka się zorientowała? – spytał łagodnym tonem. Speszona, spuściłam głowę. – Nie ma mowy, zostajesz tutaj.
- C-co? Nie ma mowy! – zawołałam zdenerwowana. Westchnął ciężko i przyciągnął mnie do siebie. Uderzyłam głową o jego klatkę piersiową, przez co chłopak cofnął się kilka kroków. Nie mogąc zachować równowagi, Amir upadł na podłogę plecami, zaś ja na jego. Oboje stęknęliśmy z bólu w tym samym czasie i długo leżeliśmy w bezruchu, nie wiedząc, co się dzieje. Dopiero po dwóch minutach ocknęłam się. – P-przepraszam! – jęknęłam. Gdy chciałam wstać, chłopak niespodziewanie objął mnie dwoma rękami w pasie i przyciągnął do siebie, sprawiając, że moja głowa znajdowała się tuż pod jego podbródkiem. – A...Amir? – wyszeptałam.
- Nie pójdziesz nigdzie – odparł mrukliwym tonem. Jego dłoń powędrowała na włosy, które później zaczął delikatnie głaskać. Mimowolnie zamknęłam oczy. Ta chwila sprawiła, że przestałam myśleć o matce. O tym, co czekało mnie w domu. Czułam się dobrze przy Amirze. Przede wszystkim bezpiecznie. Cholera, jeszcze miesiąc temu nie pomyślałabym o tym, że chłopak stanie się dla mnie tak bliski. A jednak.
- A co z chłopakami? – wymamrotałam, otwierając powoli swe ślepia.
- Poczekasz w moim pokoju, będziemy i tak w salonie. Nie martw się. Nie wrócisz tam, przynajmniej nie dzisiaj – odparł. Uśmiechnęłam się delikatnie i znowu zamknęłam oczy.
- Dziękuję, Amir.
- Nie ma sprawy, skarbie.
I rzeczywiście, godzinę później już byłam w pokoju Amira, a ten kończył przygotowywania do swojego spotkania z chłopakami. Dał mi swoją wypraną koszulkę, bym mogła ubrać to jako piżamę i pozwolił spać w swoim pokoju. Gdy się po nim rozglądałam, zauważyłam ogromną różnicę między nim a tym w starym mieszkaniu. Pewnie dlatego, że pomieszczenie było dwa razy mniejsze – wcześniej Amir mieszkał ze swoim bratem. Dominowały tu kolory niebieskiego oraz szarości, czyli standard. Jednak ze ścian poznikała masa wspólnych zdjęć z Iwanem, Janką, Amirem i Balbiną, ich matką. Wcześniej było ich pełno – teraz ledwo dwa, z czego żadne z nich nie przedstawiało Iwana. W jakimś stopniu to rozumiałam – to tak jakby moja matka zawiesiła obraz z szatanem.
„Ciekawe, jak bardzo Iwan się zmienił" pomyślałam. Był bardzo podobny do brata – ciemne oczy, a raczej oko, blond włosy, jasna cera. Tylko jego twarz zawsze była... taka obojętna, zimna, bez wyrazu. Nie dało się z niej wyczytać żadnej, najmniejszej emocji. To zawsze stawiało go w świetle tajemniczej osoby. Co prawda, miał już dwadzieścia lat, przez kawał czasu go nie widziałam i mógł się zmienić. „Może ma nawet dziewczynę" pomyślałam, patrząc na spadające z nieba małe, pulchne płatki śniegu.
CZYTASZ
361 sekund
Science Fiction| DRUGA CZĘŚĆ ,,361 ZASAD"! | 01.01.3001, godzina 12:55 Mija właśnie trzysta sześćdziesiąt lat od zakończenia trzeciej wojny światowej. Dokładnie w 2641 roku, Polska poszerzyła swoje granice do siedmiu milionów kilometrów kwadratowych i postawiła mu...