-Czego ode mnie chcesz?
Blondyn zamknął swoją szafkę prawdopodobnie trochę za mocno, co uświadomił sobie otrzymując kilka dziwnych spojrzeń. Nie przejął się tym jednak, tylko ruszył przed siebie, nie mając zamiaru rozmawiać z natrętnym szatynem.
Louis nawet nie myślał o tym, żeby odpuścić. Musiał wytłumaczyć wszystko chłopakowi i pokazać mu, jak bardzo źle to odebrał. I nawet, jeśli cały dzień ma latać za nim i słuchać wyzwisk skierowanych w swoją stronę, nie przejmuje się tym ani trochę. Był przygotowany na wszystko. Chce jedynie upewnić się, że nie zranił go za mocno.
-Troye, proszę Cię. Ja i Eleanor...
-No co wy? Tylko się pieprzyliście w momencie, kiedy wciskałeś mi marny kit o tym, że chcesz się ze mną umawiać?
-Proszę Cię, ciszej... - Tomlinson mruknął, rozglądając się po stołówce. Wiedział, że każdy słuchał ich rozmowy, nawet jeśli nikt nie patrzył w ich stronę. Zbyt dobrze znał tych ludzi, aby uwierzyć, że szanują czyjąś prywatność.
-Nie obchodzą mnie oni, Louis. Zraniłeś mnie i nawet jeśli jest tak jak mówisz, a Eleanor to tylko Twoja "broda", jak to ująłeś, to ja po prostu nie umiem Ci wybaczyć tak po prostu. Przepraszam, Lou. Daj mi czas, okej? Zostańmy na razie tylko przyjaciółmi. - uśmiechnął się do niego przepraszająco, poprawiając opadający plecak na ramieniu. Louis nic nie mógł poradzić na to, że w jego oczach pojawiły się łzy. Może i na początku to była tylko ucieczka, ale z każdym dniem Troye zaczął być kimś naprawdę ważnym w jego życiu i nie mógł uwierzyć w to, jak łatwo pozwolił temu wszystkiemu się zepsuć. Mógł pomyśleć, mógł nie być takim debilem i iść do chłopaka przed rozmową z Eleanor, żeby teraz oboje nie cierpieli. Jednak nie pomyślał, po raz kolejny w swoim życiu. Nie wiedział, czy bardziej boli go jego głupota, czy spokojny ton i uprzejmość młodszego. Powinien go bić, okazywać swój brak szacunku, a on po prostu z nim rozmawiał, pokazując, że nie ma mu tego za złe nawet jeśli musi dać sobie czas.
-Ale Troye... Mi zaczęło zależeć... Ja...
Niebieskooki sapnął cicho, kiedy Sivan uśmiechnął się do kogoś za nim i chcąc nie chcąc, musiał się odwrócić. Pożałował tego od razu widząc Jacoba i Harry'ego, któremu uśmiech zszedł z twarzy, widząc z kim rozmawiał blondyn. Przez chwilę mógł pomyśleć, że widzi w jego oczach zmartwienie, gdy tylko zobaczył stan w jakim znalazł się Tomlinson, jednak już po chwili można było znów zobaczyć w nich obojętność, przez co szatyn zaczął poważnie zastanawiać się nad wizytą u okulisty. Otarł łzy rękawem bluzy, kiedy Troye witał się z nimi po kolei. Z łatwością zauważył, że Jacobowi poświęcił znacznie więcej czasu na uścisk, nawet kiedy to były tylko sekundy. Nie miał w tej chwili jednak głowy, aby zastanawiać się o co chodzi. Obecność Harry'ego i rozmowa z drobnym blondynem sprawiła, że wszystkie siły z niego odeszły. Zarejestrował tylko moment, kiedy brunet ścisnął mu dłoń, a Styles mruknął coś w stylu powitania.
-Tommo, wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś pół nocy nie spał.
-Chyba... Chyba jestem chory. To nic takiego. - uniósł lekko kąciki ust w sztucznym uśmiechu i odetchnął z ulgą, kiedy Jacob zajął się rozmową z Troyem. Postanowił wycofać się niezauważonym, jednak w momencie, w którym poczuł czyjąś dłoń na swoim łokciu i podniósł w tym samym czasie głowę, zamarł.
Harry trzymał go lekko, lecz pewnie i patrzył na niego przez chwilę, by potem go puścić i niezręcznie oczyścić gardło.
-Wszystko w porządku?
I okej, Louis spodziewał się wszystkiego. Deszczu ze śniegiem, spadających krów z nieba i nawet Nialla, który powie, że przechodzi na dietę i zacznie ćwiczyć, ale nie tego. Nie pomyślałby nawet, że jego Harry, kiedyś jego Harry, zapyta, czy u niego jest okej. Stał tak przez chwilę z otwartą buzią, a kiedy usłyszał chichot bruneta, zamknął usta i się zaczerwienił. On, kurwa, zachichotał. Nie tak wyobrażał sobie ich pierwszą rozmowę po tylu latach. Nie, żeby sobie cokolwiek wyobrażał. To nie tak, że codziennie wieczorem myślał o smaku ust nastolatka, o jego ciepłych i silnych ramionach i czułym głosie, który mówi mu jak bardzo za nim tęsknił.
CZYTASZ
Depend on it [LARRY/ZIAM]
Fanfiction"- I wy, największe przylepy w naszej szkole, nie jesteście ze sobą, hmm? Dwóch przytulonych do siebie chłopców spojrzało na siebie z lekkim uśmiechem i tylko dla nich znajomym błyskiem w oku. Nawet oni nie wiedzieli, co tak naprawdę ich łączy." Lub...