*niesprawdzany*
Louis wyszedł z domu, nie trudząc się nawet z przebraniem w coś bardziej przyzwoitego. Ba, on nie miał na sobie nic oprócz spodenek. Wyleciał z domu nie słuchając Jay ani sióstr, które krzyczały za nim pytając gdzie idzie i czemu jest taki zdenerwowany.
Ale on nie był ani trochę zdenerwowany. On był wkurwiony tak, że przez chwilę myślał, że zemdleje i coś go przejedzie.
Kiedy nie wystarczył mu szybki krok, zaczął biec w stronę domu Stylesów. On musiał dowiedzieć się co właśnie miało miejsce i dlaczego dwie najważniejsze osoby w jego życiu postanowiły zrobić coś takiego.
Na początku chciał załatwić to na spokojnie, może to jakaś pomyłka. Widząc jednak zadowoloną siostrę, która siedziała obok mamy w salonie nie mógł wytrzymać. Chciał na nią nakrzyczeć, chciał żeby zaczęła mówić. Jednak widząc Jay opanował się na tyle, by wyjść z domu i skierować się do Harry'ego. Nie wierzył, że zrobił mu coś takiego w momencie, kiedy znowu zaczynało być dobrze. Ufał mu, on go kurwa kochał tak mocno, że nie mógł uwierzyć w to co miało miejsce. Zaledwie kilka godzin wcześniej mówił, że zależy mu na nim a teraz?
Nie zorientował się, kiedy łzy napłynęły do jego oczu. Nie przejmował się też tym, że kiedy dzwonił do drzwi nie widział nic, oprócz zamazanego obrazu.
- Louis? - głos Anny uderzył w niego niczym pocisk, przez co otarł szybko oczy i uśmiechnął się delikatnie. - Dlaczego jesteś bez koszulki? Będziesz chory.
- Przepraszam, jest Harry? Chciałbym z nim porozmawiać.
- Jest u siebie w pokoju, wejdź. Chcesz herbaty? Harry da Ci jakąś bluzę, nie możesz tak wychodzić z domu. Jay będzie zła. - spojrzała na niego karcąco, przez co w sercu Tomlinsona coś pękło. Było mu cholernie przykro, że będzie musiał zerwać z nimi wszystkimi kontakt. Przecież nie mógł dłużej żyć obok kogoś, kto zdradził go z jego rodzoną siostrą?
Najbardziej go bolało to, że dopiero co odzyskali kontakt, a już będą musieli go urwać. Wiedział, że zachowuje się jak skończony chuj, jednak on nie umiał inaczej. Nienawidził zdrady i brzydził się jej. To bolało podwójnie w momencie, kiedy zdrady dopuściło się dwoje bliskich mu osób.
- Ja tylko na chwilę. Dziękuję. - posłał jej słaby uśmiech i wszedł po schodach, układając sobie w myślach co ma powiedzieć. Może jest jakieś wytłumaczenie i wcale nie będzie musiał tego kończyć.
Wytłumaczenie na zdradę? Żałosne.
Zatrzymał się przed drzwiami chłopaka i westchnął ciężko, starając się opanować łzy, które po raz kolejny zalały jego niebieskie tęczówki.
Jego serce po raz kolejny tego dnia rozpadło się na drobne kawałki, kiedy usłyszał ciche łkanie i pociągnie nosem młodszego. Żałuje.
Chwycił klamkę, otwierając powoli dębowe drzwi. Nie spuścił głowy nawet w chwili, kiedy Harry poderwał się do góry i spojrzał na niego czerwonymi od płaczu oczami.
Patrzył w okno, siadając na krześle obok biurka. Nie mógł dłużej wytrzymać tego widoku i chęci na objęcie ciała tego cholernie słodkiego nastolatka, zapewniając mu, że wszystko będzie dobrze. Ale to on był tu tym poszkodowanym, prawda? To jego zdradzono.
- L-Louis... - brunet chciał dotknąć jego ręki, jednak ten szybko zareagował odsuwając ją do tyłu.
Był świadomy tego, że na twarzy Harry'ego widać niewyobrażalny ból, lecz nie żałował. Musiał cierpieć tak samo jak on. Należało mu się za to co zrobił.
CZYTASZ
Depend on it [LARRY/ZIAM]
Fanfic"- I wy, największe przylepy w naszej szkole, nie jesteście ze sobą, hmm? Dwóch przytulonych do siebie chłopców spojrzało na siebie z lekkim uśmiechem i tylko dla nich znajomym błyskiem w oku. Nawet oni nie wiedzieli, co tak naprawdę ich łączy." Lub...