-Louis?!
Drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem, a coś ciężkiego i ciepłego zaczęło skakać po łóżku jak i zarówno po obolałym ciele chłopaka. Jęknął głośno, kiedy dostał łokciem w twarz, przez co został zmuszony do otworzenia zaspanych oczu i zobaczyć, kto jest na tyle mądry, by budzić go w taki sposób.
-Félicité, proszę Cię, wyjdź stąd i zobacz czy nie ma Cię w kuchni...
-Ale LouLou.... - Louis odpuścił, słysząc błagalny ton siostry. Wiedział, że jest na przegranej pozycji, więc nie było sensu się nawet kłócić.
-Och, czego chcesz, szczurze.
-Zayn kazał mi Cię obudzić w sposób, który zapamiętasz do końca życia. Czeka na Ciebie na dole. Liam i Niall też są.
-Przecież budzicie mnie tak zawsze... - mruknął zdesperowany i zakrył twarz poduszką, która była idealnie ciepła.
-Taaak, ale nie codziennie Daisy rysuje Twój samochód....
-Co, kurwa?! - to podziałało na niebieskookiego chłopaka, który zerwał się z łóżka w ułamku sekundy, nie trudząc się nawet z ubraniem spodni na swoje odsłonięte nogi. Zleciał ze schodów tak szybko, jak tylko umiał, by wybiec na podwórko i dokładnie obejrzeć swój samochód. Odetchnął z ulgą, kiedy nie zauważył żadnej rysy i wrócił zdenerwowany do domu.
-Przysięgam, że was zajebie, wy...
-Wyrażaj się, tu są dzieci, debilu.
Przetarł zaspane oczy, dopiero po chwili zauważając swoje najmłodsze rodzeństwo, które leżało wtulone w Liama. Mimo wszystko uśmiechnął się delikatnie na ten widok i powłuczył nogami w ich kierunku, opadając ciężko na kanapę.
-Dziewczynki, możecie wyjść? Idźcie pooglądać z Lottie jakieś bajki w sypialni mamy. Chciałbym porozmawiać z wujkami.
Daisy pociągnęła za rękę Pheobe, by już po chwili zniknąć na schodach. Nie czekali długo, jęk Lottie dobiegł szybko do ich uszu uświadamiając wszystkich, że ta chciała mieć spokój od sióstr. Ale kim byłby Louis, gdyby chociaż raz nie chciał dokuczyć swojej siostrze. Spojrzał wyczekująco na trzech chłopaków, którzy zdążyli rozgościć się w jego salonie, zajmując się oglądaniem jakiegoś dennego teleturnieju.
-Któryś mi w końcu wytłumaczy, co robicie w moim domu tak wcześnie? Jest 9. - sapnął, biorąc od Zayna energetyka. Wypił go od razu, nie przejmując się zirytowanym spojrzeniem mulata. - Macie papierosy?
Liam podał mu paczkę leżącą na stoliku, więc Louis ochoczo wyciągnął jednego papierosa, odpalając go z wielką ulgą. - Nie odpisałeś nam wczoraj, więc przyszliśmy sprawdzić, czy podczas wczorajszej kolacji Jay nie zabiła Cię za związek z Eleanor.
-Liaś, dlaczego miałaby zabić mnie akurat za to, kiedy była wręcz szczęśliwa? Serio, szczęście wypływało jej uszami, jeśli to możliwe.
-No nie wiem, może dlatego, że Elka wcale nie jest taka święta i, no nie będziemy ukrywać, wygląda jakby chciała wskoczyć każdemu do łóżka? - Horan odpowiedział pierwszy raz w życiu z takim jadem w głosie i Louis mógł być pewny, że chłopak w tym momencie nie żartuje. Znał go na tyle, aby mógł z łatwością wyczuć, kiedy chłopak kogoś nie lubi. Spojrzał na Zayna, szukając jakiegokolwiek wytłumaczenia, lecz nie zobaczył nic, oprócz starającego się nie patrzeć na jego osobę chłopaka.
-O co wam chodzi? Myślałem, że lubicie Eleanor. To naprawdę miła dziewczyna, przyjaźnimy się.
-Wiemy to, Lou. Ale nie udawaj, że nie znasz jej od tej drugiej strony. Zawsze lubiła być w centrum uwagi i zabierać wszystko dla siebie. Nie jest tak? - Malik spojrzał na niego pytająco, a nie widząc żadnego sprzeciwu, kontynuował. - Kilka razy w naszej szkole chodziła plotka o tym, że Calder jest z jakimś fejmem, a zdradza go na prawo i lewo z jego przyjaciółmi. I ile razy było tak, że nawet nie próbowała zaprzeczać, gdy mówiono jej prosto w twarz, że leciała na kasę.
CZYTASZ
Depend on it [LARRY/ZIAM]
Fanfic"- I wy, największe przylepy w naszej szkole, nie jesteście ze sobą, hmm? Dwóch przytulonych do siebie chłopców spojrzało na siebie z lekkim uśmiechem i tylko dla nich znajomym błyskiem w oku. Nawet oni nie wiedzieli, co tak naprawdę ich łączy." Lub...