ROZDZIAŁ XXXVIII

799 78 32
                                    

- Ile miałbym płacić za każdy miesiąc?

- Nie gadaj głupot, Louis. Możesz mieszkać tu tak długo ile chcesz i nic mi nie płacić. - Zayn opadł na duży fotel, przymykając zmęczone oczy. - W końcu mi pomogłeś, za co mam u Ciebie dług.

Louis przejechał dłonią po powierzchni komody, która stała przy wejściu do salonu. Był zachwycony mieszkaniem przyjaciela, jednak opcja życia w nim bez jakiegokolwiek wkładu sprawiała, że czuł się źle. Nie chciał być jak ci wszyscy chłopcy z jego szkoły, którzy żyli na czyjś koszt i jeszcze się tym chwalili. Rozumiał, że sam Malik miał teraz dużo pieniędzy i tysiąc funtów co miesiąc z kieszeni szatyna nie robiło mu różnicy, jednak sam fakt, że coś dokłada był ważny. Przynajmniej dla chłopaka, który od najmłodszych lat wychowywany był na porządnego człowieka. Jeśli Zayn nie chciał zgodzić się na coś takiego, mógł przynajmniej sprzątać i gotować, wliczając w to robienie zakupów. Nie podobało mu się to, że będzie tylko problemem, za który ten musi płacić. W końcu sam zarobił na to wszystko i jeszcze pozwalał mu tu mieszkać, co nie było według Louisa dobre. Jak ma tu mieszkać, to z pewnością chce coś dołożyć od siebie.

- Niedługo zaczynam pracę. W studiu tatuażu, tam, gdzie kiedyś zrobiłem kompas. Szukali pracownika, a Ben obiecał mi, że zrobi mi szybki i podstawowy kurs. Wtedy na pewno zacznę regularnie się dokładać.

- Tommo, nie musisz spłacać się co do terminu. Jeśli nie będziesz miał lub będziesz potrzebował pieniędzy, powiedz mi. Jesteśmy w końcu jak bracia, tak? A pamiętasz, że bracia sobie pomagają. Nie przejmuj się niczym. - uśmiechnął się na słowa mulata i ostatni raz spojrzał na porządnie urządzony salon.

Wizja mieszkania w tak bogatym lokalu sprawiała, że czuł podekscytowanie. To było jak spełnienie jego marzeń z dzieciństwa. Może tylko po części, bo chciałby sam kupić coś takiego i mieszkać tu z rodziną, a może kiedyś z Harrym i ich dziećmi. To złe, że wybiegał aż tak daleko w przyszłość? Spojrzał niepewnie na Zayna, który włączył przed chwilą mecz i zastanowił się, czy jego pytanie nie będzie głupie.

- Harry mógłby tu przychodzić? - zagryzł wargę, spuszczając wzrok na swoje zniszczone już Adidasy. Kochał je, tak samo jak wszystko inne co związane było z tą marką.

- Nie widzę najmniejszego problemu. Pod warunkiem, że nie będę słyszał w nocy żadnych nieprzyzwoitych dźwięków. - puścił mu oczko, cwanie się uśmiechając. - Może tu przychodzić kiedy tylko chce. Jeśli będzie chciał zostać, okej. Czasami zdarzy się, że gdzieś wyjadę, więc będziecie mieli mieszkanie tylko dla siebie.

- Czasami zastanawiam się czy jesteś głupi czy głupi. - Louis pokręcił głową, podchodząc do stolika, na którym leżała paczka papierosów. Wyciągnął jednego, po raz kolejny się zastanawiając. - Nie wierzę, że w tak krótkim czasie udało Ci się stać takim zapatrzonym w siebie dupkiem.

- Kochasz to. - ciemnooki zaczął udawać kota, na co szatyn parsknął. Uwielbiał tego chłopaka i był mu cholernie wdzięczny za wszystko, co dla niego robi.

- Kiedy mogę się wprowadzić?

- Nawet dzisiaj. Tak jak mówiłem, dla mnie to żaden problem. Szczerze, nie ma nic gorszego niż mieszkanie samemu. Uznasz mnie za chorego psychicznie kiedy powiem Ci, że czasem rozmawiałem sam ze sobą?

- Ty nigdy nie byłeś normalny. - odpyskował.

- Chciałem z kimś mieszkać. Ale kogo mógłbym znaleźć, kiedy tak naprawdę jestem sławny i na różnych mogło się trafić? Spadłeś mi z nieba. - Tomlinson spojrzał z politowaniem na bruneta, który odpalił swojego papierosa.

Nie mógł opisać swojego szczęścia i tego, jak wielką czuł ekscytację. W końcu jego relacja z Harry'm wejdzie na wyższy poziom i żaden Daniel nie sprawi, że coś będzie się psuć.

Depend on it [LARRY/ZIAM] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz