ROZDZIAŁ XLVIII

950 59 40
                                    

Serce Louisa biło jak szalone, kiedy na wyświetlaczu widział zdjęcie Harry'ego. Po co dzwonił? Może chciał porozmawiać o tym, że ich związek nie ma sensu? A może jednak chciał wybaczyć? Bał się jak cholera, kiedy wciskał zieloną słuchawkę. Nie wiedział czego mógł się spodziewać, a to było najgorsze. Wiedział jedno, musiał walczyć, jeśli młodszy zdecyduje się na zerwanie.

- Halo? - szepnął, starając się nie brzmieć na takiego, który przed chwilą płakał. Nie mógł pokazać, że był słaby, nawet jeśli rozpłakał się przed chłopakiem w momencie ich kłótni.

- Cześć, Lou. - głęboki głos Stylesa sprawił, że przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nie słyszał go kilkanaście godzin i to w zupełności wystarczyło, żeby umierał z tęsknoty. - Mógłbym... Mógłbym do Ciebie przyjść?

- Tak, jasne, nie pytaj o coś takiego. Może lepiej będzie jak ja przyjadę?

- Nie, nie. U mnie są dziadkowie, pełno ruchu. Nie będziemy mieć spokoju. - zachichotał, lecz Tomlinson mógł z łatwością zauważyć, że nie było to szczere.

- O-okej. To za ile będziesz?

- W zasadzie jestem już pod drzwiami. Otworzysz?

Louis sapnął zaskoczony, kiwając głową. Szybko się za to zbeształ, bo przecież brunet nie mógł tego zauważyć i po cichym przytaknięciu rozłączył się, biegnąc do drzwi. Nie przejmował się nawet swoim wyglądem i tym, że ma na sobie stare ubrania, przekręcił klucz w zamku i uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył swojego chłopaka. W momencie, kiedy ich spojrzenia się spotkały, wyrzuty sumienia były jeszcze silniejsze. Harry wyglądał jakby nie spał przez cały ten czas, jego włosy były tłuste i sterczały w każdą stronę, a ubrania były poplamione i wymięte. Tomlinson nie mógł uwierzyć, że to wszystko było jego winą. Co by się stało, gdyby odważył się na powiedzenie całej prawdy? Czy Harry skończyłby z depresją i innymi chorobami? A może miałby to gdzieś i poszedłby dalej, nie odwracając się za siebie? W tej chwili dla szatyna nie było nic jasne, nie mógł nawet się spodziewać tego, co stanie się gdy drzwi do jego pokoju zostaną zamknięte.

- Wejdź. - przepuścił go, nie spuszczając z niego wzroku. Obserwował każdy jego ruch, nawet rysy jego twarzy, które mimo zmęczenia były spokojne.

Chwycił go za rękę, gdy tylko młodszy stanął obok i uśmiechnął się lekko, kiedy go nie odepchnął. Może nie wszystko jest stracone?

- Jesteś głodny?

- Nie. Ja chciałbym porozmawiać. - spuścił wzrok na swoje stopy, na których znajdowały się różowe skarpetki w lodowe rożki. Nic nigdy nie rozczuliło Tomlinsona bardziej niż to, jak uroczy był ten chłopak. Pociągnął go w stronę pokoju, gdzie również nie było za czysto. Pełno ubrań i śmieci walało się po podłodze, jednak Styles wydawał się jakby wcale się tym nie przejmował. Usiadł na łóżku, zrzucając wcześniej starą skarpetkę i westchnął cicho.

- Ja... Myślałem o tym, co mi mówiłeś. - zaczął, pozwalając niebieskookiemu usiąść obok siebie. - I mimo, że bardzo mnie to boli, postanowiłem nie skreślać tego wszystkiego. Ale zanim cokolwiek powiesz, nie licz na to, że teraz będę pozwalał Ci na wszystko. Jestem zazdrosny o najmniejszą rzecz i jeśli brzmi to trochę psychicznie, przepraszam, ale nie chcę, żebyś znowu na imprezie trafił na kogoś takiego. Kocham Cię, Lou.

Louis uśmiechnął się delikatnie, mogąc ze spokojem wypuścić trzymane w płucach powietrze. Był tak cholernie szczęśliwy, że nie straci chłopaka, jednocześnie czując niepokój. Teraz musiał uważać jeszcze bardziej niż przedtem, żeby Briana pozostała z dala od Harry'ego. Objął jego ciało, składając czuły pocałunek na jego ustach.

Depend on it [LARRY/ZIAM] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz