- Wow. - ciche sapnięcie opuściło usta Harry'ego, kiedy skończyli oglądać nowe mieszkanie Tomlinsona. Co prawda dzielił je z Malikiem, jednak uwielbiał je tak nazywać. Jego mieszkanie. Własne, w którym będzie mieszkał bez zmartwień, które będzie sprzątał i opłacał je z pieniędzy, które zarobi własnymi rękoma. Czy było coś lepszego niż myśl, że właśnie teraz zaczynała się jego przygoda z dorosłym życiem?
Słyszał wiele o tym, że życie jako dorosły, gdzie musisz za wszystko odpowiadać samodzielnie nie jest łatwe. Jednak w jego rodzinie, gdzie było ich tak wielu, każdy został wychowany na człowieka, który już od najmłodszych lat radzi sobie w większości rzeczy samodzielnie. I Louis to czuł. Czuł, że teraz może osiągnąć to wszystko bez najmniejszego problemu. Bez obciążania mamy swoimi zachciankami. Mógł kupić co chciał i kiedy chciał.
- Jest piękne, prawda? - uśmiechnął się, kiedy mógł spojrzeć na miasto zza szklanej ściany.
- Piękne? To mało powiedziane! Jest najlepsze, Lou. - brunet mruknął, wtulając się w jego ciepły bok. Tak bardzo się cieszył z tego, że może być właśnie z nim. Z jego małym Louisem, który mimo nowego życia nadal będzie jego malutkim chłopczykiem. Mieszkanie podobało mu się bardziej niż jakiekolwiek inne, które miał okazję oglądać. Było tu wystarczająco dużo miejsca, gdzie mogliby po prostu leżeć i się przytulać. Jednak kiedy tak o tym myślał, znalazł też miejsca, gdzie chciałby zrobić to z Louisem. Z jego chłopakiem, który ma mieszkanie i jest jego jedynym, z którym chciałby przestać być prawiczkiem. Wcześniej nawet gdyby chcieli, jedyne miejsce idealne do robienia takich rzeczy było w klubach, gdzie każdy robi takie rzeczy. Lecz Harry nie był typem, który chciałby swój pierwszy raz przeżyć w takim miejscu. Chciał zrobić to w ciszy i gdzieś, gdzie będą sami. Takie miejsce było właśnie tutaj.
Jego twarz zrobiła się cała czerwona kiedy zorientował się o czym myśli. Nic nie mógł poradzić na fakt, że wizja spędzenia upojnej nocy z szatynem przyprawiała go o dreszcze i niemały problem w spodniach. Czy byłby niegrzeczny, gdyby już teraz chciał uczcić sukces Louisa? - Kiedy się wprowadzasz?
- Planuję jeszcze dzisiaj jechać po wszystkie swoje rzeczy.
- Dzisiaj? Jest już dwudziesta. - młodszy oburzył się, kiedy przez jego głowę przeleciała myśl, że Tomlinson miałby jeździć po nocy sam i co najgorsze, nie wstać na drugi dzień do szkoły. - Pomogę Ci.
- Nie, Harry. Odpocznij, pomożesz mi kiedy indziej.
- To przynajmniej zrób to jutro. Albo w weekend. Proszę, Louis. - jęknął, uwieszając się na jego szyi. - Jest za późno na takie rzeczy.
- Od kiedy Ty się martwisz o takie pierdoły? - Louis odwrócił się przodem do chłopaka, by móc z łatwością spojrzeć w jego zielone oczy. - To zaledwie dwa kartony z ubraniami i jeden z resztą rzeczy. Spakuję się i znowu będę tutaj.
- Louuu... - zanurzył nos w jego szyi, starając się nie naciskać kroczem na ciało chłopaka. - Zostańmy tutaj.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Hazzą? - niebieskooki zaśmiał się, jednak kiedy poczuł mokre usta Stylesa za swoim uchem jęknął przeciągle. - Jednak nie mów gdzie go zabrałeś. Taki Harry mi się podoba.
Nie opierał się, kiedy wyższy chłopak pociągnął go w stronę białej kanapy, która od dzisiaj była także jego kanapą. Oboje wylądowali z cichym sapnięciem na jej środku, pozwalając swoim ustom na znalezienie drogi do małej rozkoszy, która zdecydowanie była ich ulubioną.
- Usiądź wygodniej. - szept Harry'ego sprawił, że przez kręgosłup Tomlinsona przebiegł mocny dreszcz. Dlaczego zwykły pocałunek tak na niego działał?
CZYTASZ
Depend on it [LARRY/ZIAM]
Fanfiction"- I wy, największe przylepy w naszej szkole, nie jesteście ze sobą, hmm? Dwóch przytulonych do siebie chłopców spojrzało na siebie z lekkim uśmiechem i tylko dla nich znajomym błyskiem w oku. Nawet oni nie wiedzieli, co tak naprawdę ich łączy." Lub...