Chłopak patrzył ciągle w oczy szatyna, nie odzywając się od kilku minut. Nie mogli powiedzieć, że cisza między nimi była niezręczna, czuli się swobodnie, mogąc odczytać w swoich oczach wszystko, czego szukali. Mały uśmiech nie opuszczał twarzy Zayna, kiedy przyciągnął Payne'a do delikatnego pocałunku. Już wiedział, że nie musi się martwić o ich dalsze życie. Miał go znowu dla siebie, bez żadnych obaw. Nie interesowały go nawet media, które mogłyby zniszczyć jego karierę. Jeśli to oznaczałoby, że będzie szczęśliwy u boku mężczyzny, którego kocha, chciał tego. Odsunął się od niego z cichym mlaśnięciem i przytulił go najmocniej jak tylko potrafił. Seks w pomieszczeniu dalej był wyczuwalny, jednak przybrał on zupełnie inne znaczenie, niż parę chwil wcześniej. Nie pragnęli już rżnąć się wszędzie gdzie tylko się dało, chcieli się kochać, by pokazać sobie, że są tu dla siebie już na zawsze.
- Ja Ciebie też, Liam. Kochałem, kocham i już zawsze będę kochać. - mruknął w jego szyję, bawiąc się włosami za jego uchem. Były tak delikatne, że nawet je kochał najmocniej na świecie.
Różniły się od tych, które miała Gigi. Dziewczyna co prawda dbała o nie i nie pozwalała, by były dłużej niż jeden dzień brudne. Masa odżywek, szamponów i różnych preparatów miały swoje specjalne miejsce w jej łazience, gdzie również oprócz tego były kosmetyki, które ilością przebijały ilość jego ubrań, a wcale nie mógł narzekać, że nie ma w czym chodzić. Nie mógł pojąć tego, po co dziewczynie tyle tych rzeczy.
Wolał prostotę, a Liam był idealnym tego przykładem. Nie potrzebował tyle kosmetyków, używał ciągle tych samych perfum od lat, a i tak to on był osobą, która zawróciła mu w głowie. Był inny niż jego obecna kobieta, był sobą. Nigdy nikogo nie udawał, nie chciał być sławny, nie robił wszystkiego na pokaz. Ludzie kochali go za to jaki jest. Dlatego właśnie Malik kochał go od zawsze.
Nie miał pojęcia jak doszło do tego, że zaczął chodzić z Gigi. Kiedyś był z Perrie, która zdecydowanie się od niej różniła i on zawsze powtarzał, że jego dziewczyna musi być jak Edwards. Dlaczego więc spotykał się z blondynką, której zależało tylko na sławie i pieniądzach? Nie miał pojęcia.
- Chodźmy do sypialni. - Liam mruknął, robiąc mu dosyć sporą malinkę nad obojczykiem, całując wcześniej jego tatuaż, który od niedawna gościł na jego ciele.
Nie próbował protestować, wiedząc, że Tomlinson niedługo wróci z pracy i może im przerwać tak cudowną chwilę. Wstał o własnych siłach, jednak szatyn nie pozwolił dojść mu samemu do pokoju; wziął go na ręce, pozwalając mu owinąć się nogami wokół jego talii jak małpce. Całą drogę po szchodach do innego pomieszczenia zajęci byli pocałunkami i słodkimi słówkami, które szeptali sobie w usta. To wszystko było tak nierealne, że Zayn miał ochotę uszczypnąć się i sprawdzić, czy aby na pewno Liam jest obok niego i właśnie kładzie go na łóżko, by zaraz porządnie się nim zająć.
Jęknął przeciągle, kiedy chłopak ściągał z nóg jego spodnie. Materiał boleśnie ocierał się o jego dużą erekcję, co w tej chwili sprawiało mu ból. Żałował, że założył jedne z tych bardziej obcisłych, jednakże skąd mógł wiedzieć, że wyląduje ze swoim byłym w łóżku? Kiedy leżał całkowicie nagi przed szatynem, podziwiał z wielkim pożądaniem jak jego mięśnie się napinają, gdy siłował się z paskiem swoich spodni. Był zachwycony, kiedy z łatwością mógł zauważyć zmiany, jakie dopadły Liama. Nie był już chudy jak kościotrup, całe jego ciało było jak rzeźba. Zazdrościł mu, że jego bicepsy są tak wielkie, a sześciopak pięknie wyrzeźbiony. Sam był chudy i jedyne mięśnie jakie miał, to te z powodu szczupłej sylwetki. Lecz z drugiej strony nie narzekał, czuł się bezpiecznie przy chłopaku, który teraz pochylał się nad nim i patrzył na niego jak na kawałek mięsa. Uśmiechnął się szeroko, kiedy w jego oczach dalej mógł zauważyć miłość.
CZYTASZ
Depend on it [LARRY/ZIAM]
Fanfiction"- I wy, największe przylepy w naszej szkole, nie jesteście ze sobą, hmm? Dwóch przytulonych do siebie chłopców spojrzało na siebie z lekkim uśmiechem i tylko dla nich znajomym błyskiem w oku. Nawet oni nie wiedzieli, co tak naprawdę ich łączy." Lub...