ROZDZIAŁ XXXVI

949 105 99
                                    

Louis trzasnął drzwiami od swojego pokoju, nie martwiąc się o to, czy te czasami nie wypadną z zawiasów. Chwycił w ręce pierwszą rzecz, jaką tylko udało mu się dotknąć i rzucił nią przez cały pokój, wydając z siebie przerażający krzyk, który na pewno z łatwością mogli usłyszeć sąsiedzi po drugiej stronie ulicy.

Był zły. Chociaż nie, on był cholernie wkurwiony. Łzy zasłaniały mu całą widoczność, przez co prawie złamał sobie nogę, bo jakieś przeklęte spodnie leżały na środku pokoju i czekały, aż w końcu będą mogły zaatakować jego biedną osobę.

Usiadł na łóżku, zanosząc się płaczem jak małe dziecko. Nie umiał już dłużej ukrywać, że wszystko jest w porządku.

Bo nic nie było, kurwa, w porządku.

Po raz kolejny pokłócił się z matką, która próbowała mu wytłumaczyć sytuację w jakiej znalazła się jego rodzina. Ale on nie rozumiał. Nie rozumiał dlaczego ten facet tak nagle pojawił się w ich idealnym życiu i postanowił zepsuć wszystko. Wepchał się, niszcząc spokój, jaki był w ich domu. Teraz już nic nie będzie takie samo.

Jay była w ciąży, a data ślubu została ustalona na lipiec, co powodowało u niego kolejną falę płaczu.

To nie tak, że on nie chciał jej szczęścia. Chciał i to bardzo, jednak kiedy Daniel po raz kolejny dorzucił swoje trzy grosze do ich rozmowy, nie wytrzymał. Za każdym razem mężczyzna mówił mu, jak nie wprost to dyskretnie, tak żeby dotarło to tylko do niego, że jest nic nie wartym śmieciem i jedyne co potrafi to bycie okropnym pedałem. Jego homofobia była widoczna na kilometr, jednak Jay nawet nie chciała o tym słuchać. Tłumaczyła to wszystko tym, że Louis wszystko bierze za bardzo do siebie, że jej idealny Daniel tylko żartuje.

Jednak Tomlinson nie był tego taki pewien w momencie, kiedy Pan idealny postanowił perfidnie pokazać mu, jak bardzo nim gardzi. A co najgorsze - jego własna matka nie zrobiła z tym nic, obracając wszystko w żart.

Odkąd wszyscy wiedzieli o ich związku i o tym, że niedługo na świecie pojawi się kolejne dziecko, narzeczony kobiety był częstym gościem w ich domu. Ba, on u nich praktycznie mieszkał, o czym mogła świadczyć jego toaletka w łazience i walizki, które przyniósł kilka dni temu. Louis nawet gdyby chciał się z nim mijać, to było niemożliwe, ponieważ mężczyzna zawsze kończył pracę akurat w momencie, kiedy on przychodził ze szkoły. Był na niego skazany.

Wytrzymałby to z łatwością, jednak jego nerwy puściły w momencie, kiedy ten zaczął sprawdzać go w każdej możliwej chwili. Potrafił bezczelnie wtrącić się w jego życie osobiste, jakby już tego w ogóle nie zrobił. Sprawdzał z kim rozmawia, zabrał mu nawet laptopa, kiedy ten siedział do dwudziestej trzeciej i robił zadanie. Na nic były tłumaczenia, że musiał dokończyć projekt, który musiał przynieść na drugi dzień. To nie pomogło i nawet sama Jay powiedziała, że lepiej będzie jak odda urządzenie i pójdzie spać. Była w niego tak ślepo zaopatrzona, że to aż bolało. Oczywiście, dostał jedynkę, przez co znowu musiał słuchać tego jakim jest nieudacznikiem i Jay, która jest w ciąży może przez niego trafić do szpitala, a nawet stracić dziecko. Daniel nawet nie bał się stwierdzić, że ma nadzieję, iż jego dziecko nie będzie tak zepsute.

Najbardziej bolał go fakt, że dzisiaj nie pójdzie do Harry'ego, któremu swoją drogą obiecywał wieczór filmowy od tygodnia. Mieli spędzić go razem, przytulając się i, w przypadku loczka, płakać, kiedy Jack pójdzie na dno morza. Ale kto by się spodziewał, że szanowny Pan Wiem Wszystko, zamknie drzwi i schowa klucze, uprzednio zabierając te jego?

Dziś był kolejny taki dzień, kiedy jedli razem obiad i nie zabrakło na nim Daniela. To mógł jeszcze wytrzymać, kiedy w jego głowie była myśl, że już za chwilę przytuli swojego chłopaka.

Depend on it [LARRY/ZIAM] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz