ROZDZIAŁ XLIV

616 67 144
                                    

Cholerny ból głowy i suchość w jamie ustnej było tym, co czuł szatyn wstając rano. Nie zdążył nawet otworzyć oczu, a już było mu niedobrze i pragnął umrzeć. Co go natchnęło, żeby wypić tak dużo i jeszcze poprawić to marihuaną? Naprawdę czasem nie wierzył w to jak głupi potrafił być. Kiedyś jego zachowanie doprowadzi go do śmierci lub co gorsza kalectwa. Zdecydowanie wolałby umrzeć niż patrzeć, jak jego bliscy skaczą nad nim i pomagają mu w najprostszych czynnościach.

Wtulił się w poduszkę, która była przyjemnie miękka i pachnąca. Pragnął jedynie iść spać i obudzić się za tydzień, kiedy kac minie i da mu spokój. Niewiele pamiętał z poprzednie nocy oprócz tego, że zgubił Zayna gdzieś w połowie imprezy i poszedł bawić się z nieznajomymi ludźmi, z którymi później wylądował na innej loży, oczywiście ze skrętem w ręce. Poznał naprawdę wiele ludzi i gdyby tylko pamiętał ich imiona, byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jedyną osobę którą zapamiętał doskonale była pewna blondynka, z która przegadał całą noc. Nigdy nie sądził, że będzie dogadywał się tak dobrze z dziewczyną, którą znał kilka godzin. Jednak nie mógł sobie przypomnieć co się stało nad ranem i jak się z nią pożegnał, bo miał jedynie czarna dziurę w głowie i urywki tego, jak starał się nie zwymiotował.

Mruknął cicho, kiedy do jego nosa dotarł cudowny zapach gofrów i muzyka, która dosyć głośno grała gdzieś na dole. Czyżby Zayn po raz pierwszy w życiu ruszył dupę i przygotował coś, co nie jest zamówione z chińskiej restauracji znajdującej się ulicę dalej? Przewrócił się na plecy i otworzył oczy, czego od razu pożałował. Nie dość, że w pokoju było strasznie jasno, to w dodatku jego żołądek zdecydowanie nie był dziś dla niego przyjazny. Mimo to podniósł się, stając bosymi stopami na panelach. Co go ominęło, że podłoga w jego pokoju zmieniła kolor na jasny? Przeleciał szybko wzrokiem po pomieszczeniu i naprawdę starał się zrozumieć o co chodziło, lecz jedyne co zdążył zauważyć to to, że nie był w swoim pokoju, a nawet w mieszkaniu. Nie przypominał sobie, żeby w jego i Zayna lokalu był jakiś dodatkowy pokój, gdzie nie zdążył zajrzeć. Pokręcił głową w zdezorientowaniu i wstał z łóżka, szukając szybko swoich ubrań. Czuł się cholernie źle, kiedy zbierał je z każdej możliwej części podłogi, po drodze spotykając parę innych, damskich ubrań. Co tu, do kurwy, się wydarzyło? Jęknął w złości, kiedy nie mógł znaleźć swojej koszulki. Coraz mniej mu się to wszystko podobało.

Otworzył po cichu drzwi, od razu kierując się na schody. Przeczuwał, że właśnie na dole może poznać odpowiedź na masę swoich pytań i wcale się nie zdziwił, kiedy zobaczył w kuchni znajomą postać, która wesoło śpiewała lecącą w radiu piosenkę.

- Cześć? - mruknął, powodując tym, że dziewczyna podskoczyła zaskoczona i spojrzała na niego jak na ducha. W tej właśnie chwili poznał nie tylko swój podkoszulek ale także dziewczynę, z którą wczoraj spędził wieczór.

- Och, Louis, myślałam, że jeszcze śpisz. - zachichotała, co tylko spowodowało odruch wymiotny u Tomlinsona. - Jesteś godny? Za chwilę będzie śniadanie.

- Słuchaj, przepraszam, ale nie pamiętam nic z wczorajszej imprezy. - podrapał się po głowie, czując rosnący wstyd. - Nie pamiętam nawet Twojego imienia.

- Nic nie szkodzi. - blondynka uśmiechnęła się szeroko, poprawiając niedbałego koka, który znajdował się z tyłu jej głowy. - Briana.

Kiwnął szybko głową, starając się przypomnieć sobie cokolwiek, co wytłumaczyłoby mu co robi u tej kobiety i czemu ma ona na sobie jego ubranie. Pomyślał nawet przez chwilę, że ta zabrała go do siebie, kiedy zgubił Malika. Cholernie chciał, by to była prawda. Wyciągnął z kieszeni telefon, który zaczął wibrować i sapnął cicho, gdy na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mulata. Co miał mu teraz powiedzieć? Że nie wie gdzie jest i co się zdarzyło w nocy? Zdecydowanie nie był na to gotowy. Musiał najpierw porozmawiać z Brianą i dowiedzieć się co było grane.

Depend on it [LARRY/ZIAM] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz