ROZDZIAŁ XXIV

1.3K 114 172
                                    

- Liam, wychodzę. - brunet wziął kurtkę, ostatni raz patrząc na salon chłopaka. W końcu nie miał pojęcia, kiedy następnym razem tu zagości.

- Kiedy wrócisz? Powiedziałem rodzicom, że idę dziś do Cheryl, więc moglibyśmy gdzieś wyjść wieczorem. Może kino? Grają świetny film, na pewno Ci się spodoba. - Payne podszedł do niego, obejmując go w talii. Odkąd dali sobie szansę i spotykali się regularnie był najszczęśliwszym człowiekiem na całej planecie. Co prawda, nadal żaden z nich nie zerwał z dziewczyną, z którą się oficjalnie umawiali, jednak dopóki mieli siebie nie przeszkadzało im nic. Nawet mogli wytrzymać to, że żyli w ukryciu przed całym światem.

Obiecywali sobie, że gdy tylko skończą szkołę. każdy dowie się o ich związku. I szatyn jedynie czekał na moment, aż publicznie będzie mógł nazywać go swoim chłopakiem. Czekał w końcu na to tyle lat.

- Dzisiaj na mnie nie czekaj, skarbie. Wrócę późno, muszę coś załatwić. - mulat uśmiechnął się smutno, całując go na pożegnanie. - Pa, Liam. 

Wyszedł z domu Payne'ów, czując narastający ból w klatce piersiowej. Nie chciał go zostawiać, nie jego. Zaczynał się w nim zakochiwać, a zostawienie takiej osoby było najgorszym bólem, jaki ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Ale on nie mógł inaczej. Nie mógł żyć w kłamstwie i w nałogu, który coraz bardziej dawał we znaki.

Był czysty już od ponad pół miesiąca. Miał kilka razy załamanie nerwowe, przez co uzależnił się od innych rzeczy, byleby tylko mógł zapomnieć o narkotykach.

Odkładał swoje odejście dosyć długo, znajdując coraz to lepsze wymówki. Jego najlepszą i w sumie tą najbardziej realną był Liam, jednak i to w końcu przestało być wystarczające. Wiedział, że jeśli zostanie przy nim dłużej, wszystko się zniszczy. Chłopak zostanie zniszczony.

A kiedy Louis napisał na grupie, że Eleanor stała za całą sprawą rozdzielenia jego i  Stylesa, dla Zayna to była okazja.

Wsiadł do samochodu, kierując się do swojego drugiego domu, w którym nie był już tyle czasu.

***

Zapukał w stare, metalowe drzwi, czekając na kogoś, kto mógłby mu otworzyć.

Gdyby ktoś powiedział, że wyglądał teraz jak oaza spokoju i najbardziej wyluzowany człowiek świata, śmiałby się na cały głos. W rzeczywistości jego serce biło jak oszalałe, a każdy kawałek jego ciała był mokry od potu. Chciał jednak ukryć to, jak się denerwuje. Bez tego plan by nie wypalił.

Minęło kilka sekund, zanim usłyszał odgłosy po drugiej stronie i uciszanie prawdopodobnie przez osobę, która miała dzisiaj tak zwany patrol.

- Hasło? - głos Igora wydostał się przez małą dziurę w drzwiach, która służyła do nadzorowania tego, kto stoi za nimi.

Malik wywrócił oczami.

- Russell. - mruknął, wkładając mokre dłonie do kieszeni spodni.

Drzwi otworzyły się, ukazując rude włosy chłopaka i jego głupi uśmiech.

- Zayn! Długo Cię tu nie było! - wpuścił go do środka, rozglądając się, czy czasem nikt nieproszony nie był świadkiem tej sytuacji. Kiedy uznał, że jest czysto, zamknął wszystko dokładnie i objął chude ciało Malika. - Zmieniłeś się.

- Ty za to dalej wyglądasz jak ćpun. - wymusił uśmiech, klepiąc go po plecach.

- Ale żarty jak zawsze się Ciebie trzymają. Chodź, akurat przyszedłeś na większą imprezę. - pociągnął go w stronę pokoju, skąd dochodziła muzyka i głośne rozmowy. Doskonale wiedział kiedy ma przyjść, żeby ją tu spotkać.

Depend on it [LARRY/ZIAM] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz