ROZDZIAŁ XXVII

1.2K 117 163
                                    

*niesprawdzany*

Louis zatrzymał się pod kwiaciarnią, chcąc przed przyjazdem do Stylesa kupić dla niego jakieś kwiaty. Co prawda, była to czysta improwizacja, jednak miał nadzieję, że to już na samym początku zainponuje młodszemu. Czasami nie mógł uwierzyć w to, co ta miłość z nim robiła.

Wybrał pięć róż, nie chcąc przesadzić z ich ilością. Były czerwone, tak jak twarz Harry'ego, gdy tylko ten go komplementował. Nie chciał wcale mu dogryzać, on po prostu kochał ten kolor od momentu, kiedy pojawił się na twarzy bruneta.

Miał już zamiar odjechać i stawić się punktualnie na miejscu, jednak szybko wrócił do budki z kwiatami, uśmiechając się jak szaleniec.

- Poproszę jeszcze cztery róże, tylko białe. I gdyby pani mogła zapakować dwie osobno.

***

- Lou! Kochanie, wejdź do środka. - Anne otworzyła mu drzwi, posyłając mu szeroki uśmiech. Jej twarz promieniała, a kiedy zobaczyła kwiaty w dłoniach chłopaka sapnęła zaskoczona. - Wybierasz się gdzieś z Harrym?

- Ja... Tak, chciałem go dzisiaj porwać. I, och, to dla pani. - podał kobiecie dwie róże, na które ta zareagowała zawstydzeniem.

- Dziękuję, to naprawdę miłe z Twojej strony.

- Mam jeszcze dla Gemmy...

- Co dla mnie? - w ułamku sekundy ze schodów zbiegła blondynka, która słysząc tylko swoje imię postanowiła wkroczyć do akcji. - Coś Ty się tak odjebał?

- Gem! Louis wygląda bardzo ładnie, nie bądź taka. - matka upomniała dziewczynę, patrząc na szatyna przepraszającym wzrokiem.

- Proszę. - Tomlinson starał się ukryć rozbawienie, kiedy twarz starszej Styles pokrył rumieniec, gdy wręczał jej kwiaty. 

- Uch, dziękuję, ja...

- Zawołaj po prostu Harry'ego. Chcesz coś do picia, Lou? - brunetka pociągnęła go w stronę salonu.

- Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę, mam małe plany i chciałbym już nie zwlekać. - usiadł obok niej na kanapie, czując powoli narastający stres.

- Co takiego planujesz? - Anne mimo wszystko podała mu wodę, samej biorąc do ręki filiżankę kawy. Patrzyła na Louisa zainteresowana, wywołując tym u niego zdenerwowanie.

- Normalny, koleżeński wypad, tak... Chciałem po prostu spędzić z nim trochę czasu, rozumie pa... Anne. - poprawił się, biorąc łyka zimnego napoju.

- Louis... - zaczęła, kładąc pocieszająco dłoń na jego kolanie. - Nie zrań go. Jemu naprawdę na Tobie zależy, widzę, że Ty też nie jesteś obojętny. Więc proszę, nie pozwól temu uciec.

- Nigdy bym go nie skrzywdził. Mimo przeszłości nadal jest moim...

- Wiem, kim dla siebie jesteście. Nie musisz tego mówić. - uśmiechnęła się, przyciągając go do uścisku. - Bądźcie szczęśliwi, to jest dla mnie najważniejsze.

Tomlinson sapnął zaskoczony pozwalając jednak na taką czułość. Czuł, że za słowami kobiety kryło się coś więcej, coś, co pozwalało mu na wewnętrzny spokój.

Oderwali się od siebie akurat wtedy, kiedy do pokoju wszedł Harry z siostrą, która głupio się uśmiechała.

- Lou, jesteś już. - młodszy podszedł do chłopaka, by móc wpaść w jego ramiona, kiedy ten podniósł się z kanapy. Objął go mocno, jakby bojąc się jego ucieczki.

Serce niebieskookiego zabiło mocniej, kiedy go zobaczył. Był najpiękniejszym stworzeniem na ziemi jakie było mu dane podziwiać. W innej sytuacji wyśmiałby kogoś, kto miałby białą koszulę w kwiatki i te śmieszne buty, jednak widząc loczka w takim wydaniu nie mógł uważać go za brzydkiego. To był styl, który pasował tylko do jego osoby i nikt nie mógł mu tego odebrać, a on kochał to w nim najbardziej. Nie bał się wyjść z domu w rozpiętej do połowy koszuli, pokazując przy tym swoje sutki i tatuaże.

Depend on it [LARRY/ZIAM] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz