Dotarłem do jasnych drzwi znajdujących się na pagórku. Nie byłem pewny czy iść dalej czy nie. Banda dzieciaków, które poznałem ostatnio rozbiegła się we wszystkie strony, a my, tak jak obiecał Hoseok, udaliśmy się do przejścia.
- Spokojnie, na chwilę wypadnie ci mózg i wylecą wnętrzności, ale później wszystko będzie ok.
- Naprawdę? Nie mówiłeś, że coś mi się stanie. A jeżeli mnie to zabije? Albo stracę pamięć i już nigdy się nie poznam?
- Już ciii... Przeżywasz to jak mrówka okres, żartowałem przecież - powiedział i zaśmiał się cicho, a ja miałem ochotę na prawdę wypruć mu te głupie flaki tym cholernym kwiatkiem. Jakby to był ktoś inny, to pewnie bym to zrobił, ale Hoseok działał na mnie jakoś kojąco.
- Haaahaaa śmieszny żart panie Mrówka z Okresem - fuknąłem i odwróciłem się plecami do chłopaka.
- No już, przepraszam - powiedział smutno- nie chciałem żebyś się bał... Wybacz mi - zrobił podkówkę z ust i spojrzał na mnie wielkimi, smutnymi oczyma, które skradły chyba wszystkie gwiazdy. No tak... To wszystko przez te oczy.
- Ok,wybaczam ci... Ale to juz ostatni raz! - uśmiechnąłem się i nieco podniosłem głos. Złapałem go za rękę i lekko przyciągnąłem w swoją stronę.
- Idziemy - rozkazałem i złapałem za małą, srebrno-złotą klamkę. Nacisnąłem ją i zrobiłem krok do przodu. Zaraz za mną wpadł Hoseok.
Pod naszymi nogami zapadła się ziemia, a wszystko wokół zaczęło wirować. Dookoła nas zaczęły pojawiać się przeróżne, kolorowe galaktyki. Wszystkie kolory mieniły się w naszych oczach, a gwiazdy tańczyły razem z nami. Trochę się bałem, ale wszystko minęło, gdy Hoseok złapał mnie mocniej za dłoń.
A galaktyka, te piękne gwiazdy oraz niesamowite kolory były w oczach chłopaka ósmym cudem świata. I ten uśmiech, jego przepiękny uśmiech w kształcie serca, który zawsze mnie pocieszał dopełniał w tym momencie całego uroku.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Ty przynajmniej masz mnie, a ja podróżowałem do ciebie sam - znowu się zaśmiał i ścisnął mnie mocniej a w moim serduszku coś się poruszyło.
- Dziękuję...
- Za co? Nie masz za co mi dziękować
- Za to, że po prostu jesteś - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się ukazując dziąsła.
- Wiesz co? - zagadnął po chwili ciszy.
- Hm?
- Koc- nie dokończył, bo w tym momencie dotarliśmy na miejsce z hukiem uderzając o miękką trawę w parku. Jak ja nienawidzę złośliwości rzeczy martwych.
Pozbieraliśmy się z ziemi i udaliśmy się w kierunku, w którym poprowadził Hoseok. Po kilku minutach marszu dotarliśmy do małego domku z dala od centrum.
Wszedł przez drzwi a ja za nim. Sam nie wiem jak to się stało, ale skoro jesteśmy duchami to takie rzeczy nas nie obchodzą. Do tej pory się zastanawiam po co ta klamka w tych drzwiach na tym polu w niebie ale ok. Najwyraźniej architekt nie był duchem i musiał mieć klamkę.
Wracając na ziemię. Udaliśmy się do małego pokoju na piętrze, w którym... Nie uwierzycie, siedział wujek Tae!
Łzy napłynęły mi do oczu, a na twarz wstąpił uśmiech. Kochałem wujka, razem z Hoseokiem zastępował mi całą rodzinę. Gdy umarłem, bałem się, że już nigdy go nie ujrzę. Podbiegłem do niego i przytuliłem go.- Wujku, tak się stęskniłem... - powiedziałem i zacząłem płakać wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
- On cię nie słyszy, ani najprawdopodobniej nie czuje - Hoseok odpowiedział mi że smutkiem. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramię. Uśmiechnął się do mnie smutno, a w jego oczach widziałem również żal.
- To nie prawda, żartujesz sobie ze mnie. Wujku słyszysz mnie, prawda? Wiesz kim jestem... Halo? Wujku? Kocham cię, wiesz? Na prawdę, bardzo, bardzo kocham.
Ale on nie odpowiedział. Nic a nic, po prostu siedział na fotelu i patrzył się pusto przed siebie.
A w moim sercu coś pękło. Po raz kolejny. Nie tak to sobie wyobrażałem. Kilka łez spłynęło mi po policzkach. Chyba zaczynałem lubić płacz i ból, a on zaczynał lubić mnie.
Zlazłem z jego kolan i podszedłem do Hoseoka. Ów chłopak objął mnie ramieniem i pokazał palem przed siebie. Na początku nie wiedziałem o co chodzi. Wtuliłem się w niego bardziej i dopiero teraz zauważyłem to, co wskazywał.
Na małej szafeczce, tuż przy wyjściu na taras, a zaraz potem na ogródek niedaleko łóżka doktora stało małe zdjęcie kobiety i chłopczyka na oko w moim wieku oraz bukiecik z kwiatków. Małych, żółtych... Z drugiej strony stały trzy świeczuszki, których płomień delikatnie się kołysał, tworząc przeróżne wzory i widziadła nad ogniem. A wszystkiego dopełniał mały miś, który leżał smutno obok portretu. A w moim sercu ostatnia resztka pogody ducha roztrzaskała się na milion kawałeczków.
Przytuliłem Hoseoka z całej siły i zamykając oczy, w duszy modląc się, by to był tylko sen. A może nie sen, tylko koszmar.
a/n
heh powracam
Wgl ten rozdział nie ma sensu, coś tak chciałam napisać ale mi nie wyszło chyba... No ale Enjoy
Btw to zapraszam do mojej drugiej książki jak ktoś chce.
A jak będę miała czas to może zrobię mały maratonik cieszycie się ?
Bo ja nie ;)Mam zla wiadomość
Powoli kończę ta książkę, mam nadzieję że sie podoba i wszystko jest git
Długo mnie tu nie było omyyy
No nic. Rozdział niesprawdzony bo mi się nie chce
Wyspijcie się dobrze moje Słoneczniki kochane
Papaa ❤❤❤❤
ps:
:)
CZYTASZ
The Way Of Sunflowers || jhs~myg
FanfictionO tym, jak ciężka choroba może połączyć ludzi na zawsze. "...Hej jestem Hoseok... Ale mów mi Hobi!- powiedział i wyciągnął do mnie rękę ciągle się uśmiechając. -H-hej... Jestem Yoongi... - powiedziałem nieśmiało i podałem mu swoją rękę..."