chrismas love

224 30 75
                                    

Wyszliśmy od wujka na szerokie dzielnice miasta. Zachodzące słońce kolorowało niebo na wszystkie odcienie różu, niebieskiego, żółci i pomarańczowego. Całe multum barw mieszało się w wielkich, czekoladowych oczach Hoseoka, który z lekko otwartą buzią podziwiał niebo. Widziałem jak jego twarz zmienia się poprzez emocje, z lekkiego podziwu jego kąciki ust zaczęły podnosić się ku górze, a oczy zaczęły się przymykać w dwa urocze półksiężyce. Jego usta uformowały się w wielki serduszkowy uśmiech, a z buzi wydobył się śmiech. Najbardziej dźwięczny, radosny śmiech jaki kiedykolwiek słyszałem. Z oczu poleciały pierwsze słone łzy, a ja już nie wiedziałem czy mój przyjaciel płacze, czy to jednak radość.

- Hobi, wszystko w porządku? - zapytałem i położyłem dłoń na ramieniu chłopca, który zakrywał swoje usta rączką. Bałem się, że zrobię mu krzywdę.

- Tak, jak najbardziej. Płaczę ze wzruszenia. - powiedział i spojrzał mi się w oczy. W jego spojrzeniu była jakaś dziwna energia, której nigdy nie poznałem od nikogo. Chwycił mnie za rękę, a z naszych dłoni powstał mały koszyczek.

Rozejrzałem się dookoła. Dzielnica była uboga, lecz na każdym balkonie lub oknie znajdowała się jakaś ozdoba albo lampki. Światełka mieniły się niesamowicie tworząc jakby tysiące kolorowych gwiazd. Tego wieczoru atmosfera była jakaś inna, tak jakby nad miastem ktoś rozłożył ciepłą pierzynkę, która, pomimo mrozu, rozgrzewała ludzkie serca.

Wiem, jestem już martwy, ale zastanawia mnie to, czy ktoś kiedykolwiek pomyśli. Na szczęście mam Hoseoka, chociaż wolałbym, żeby był żywy i teraz spędzał ten czas z rodziną. Tak to jesteśmy tylko zagubionymi duszami, które tej nocy włóczą się po mieście.

Spojrzałem na Hoseoka. On również w jakimś niezwykłym transie przyglądał się otaczającym nas ozdobami. Z wielkim uśmiechem podszedł do mnie i przytulił mnie delikatnie. Ja nie wiedziałem na początku o co mu chodzi, ale odwzajemniłem gest. Jak to dobrze, że go mam.

- Dziękuję - powiedział cicho i mocniej mnie przytulił. Lekko pogłaskałem go po plecach, a kilka kropelek spadło na moją koszulkę.

- Dzisiaj jest Wigilia, Yoongi. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio ją obchodziłem. Przez to, że leżałem w szpitalu moi rodzice byli u mnie tylko raz, a teraz spotkałem ich w niebie. Moja siostra też tam była. To znaczy, że musieli umrzeć wcześniej, prawda? To dlatego spędzałem święta samotnie. Bez rodziny, bez choinki, bez prezentów, po prostu sam. Jedyne co mogłem robić, to wyglądać przez okno i cicho nucić kolędy. - kontynuował i przytulał mnie coraz mocniej. Poczułem jak zaczynam płakać, więc wtuliłem się w niego i słuchałem dalej - To wszystko było do momentu, aż poznałem ciebie. Byłeś spełnieniem mojego życzenia, wiesz? Pamiętam, jak siedziałem w pokoju i spoglądałem przez okno. Z nieba spadła gwiazdka, a ja uradowany powiedziałem cicho " Chciałbym mieć przyjaciela, takiego, który nigdy mnie nie zostawi i będzie ze mną na dobre i złe" i wiesz co się stało? Kilka miesięcy później poznałem ciebie. Nie wyobrażasz sobie tego, jak bardzo byłem szczęśliwy. Teraz też jestem. I muszę ci to powiedzieć. Kocham cię Yoongi i chciałbym ci życzyć wesołych świąt - to mówiąc odsunął mnie delikatnie od siebie i swoimi zapłakanymi, czekoladowymi oczami, które smutno odbijały wszystkie grudniowe gwiazdy i świąteczne ozdoby, spojrzał głęboko w mój zapłakany, radosny wzrok i uśmiechnął się najszerzej jak potrafił.

- Również życzę ci wesołych świąt, moja gwiazdko - powiedziałem i przytuliłem go - też cię kocham, Hobi.

- Dziękuję ci za to, że mogę z tobą spędzać te święta.

- Ja też się cieszę.

Ruszyliśmy dalej przed siebie. Cichy szum grudniowego wiatru niósł ze sobą białe płatki zimowego puchu spadającego na buzię Hoseoka, który uroczo się marszczył pod wpływem zimna. W oknach widziałem ludzi, którzy życzyli sobie wesołych świąt, śpiewali, przytulali się lub cieszyli się z prezentów, a mi zrobiło się trochę smutno, iż nigdy nie spędzałem świąt z rodziną, że w ogóle ich nie spędzałem.

Nagle poczułem, jak zimna kula uderza w moje plecy. Ułamek sekundy później po całej ulicy rozniósł się głośny, wdzięczny śmiech.

-Hoseok!- krzyknąłem i odwróciłem się. Zobaczyłem go jak prawie płakał ze śmiechu, ale dzielnie schylał się po śnieg, by zrobić kolejny śnieżny pocisk. Niestety dla niego byłem szybszy. Złapałem białych, anielskich piórek w garść i z całej siły rzuciłem w przyjaciela pigułą. Oberwał w środek czoła, chwilę trwał w szoku, a ja umierałem po raz kolejny ze śmiechu. Moja radość nie trwała zbyt długo, bo chwilkę później poczułem zimny, przenikliwy mróz za moim kołnierzem, który jak na złość zjeżdżał w dół po moim kręgosłupie.

Ganialiśmy się tak w bitwie na śnieżki jeszcze dobre dziesięć minut, aż obydwoje, przemarznięci i zmęczeni padliśmy na pobliską ławkę. Siedliśmy tak, że opieraliśmy się o siebie nawzajem. Ja opierałem się o ramię Hobiego, a on delikatnie opierał się policzkiem o czubek mojej głowy. Było cudownie, naprawdę przecudowne.

- Słyszysz? - odezwał się cicho i zaraz się wyprostował - Ktoś śpiewa kolędy! Posłuchaj jak ładnie! - zaczął nasłuchiwać z tym swoim wielkim, kochanym uśmiechem. W jego oczach było całe szczęście tego świata, a on cichutko mruczał kolędę, która unosiła się lekko w powietrzu.

Ja po pewnym czasie też zacząłem śpiewać, choć brzmiało to bardziej jak trąbka z koziej pupy. Cóż, moje zdolności wokalne były takie sobie, nie to co Hoseok. Jego głos był przepiękny i naprawdę był aniołem. Moim jedynym, kochanym aniołem.

- Hobi?

- Hm?

- Dzięki, że jesteś

- Nie, to ja tobie dziękuję, że się zjawiłeś w moim życiu.

- A jak myślisz... Będziemy zawsze razem?

- Myślę, że tak.

- To przysięgnijmy sobie, że nigdy siebie nie opuścimy

- Na paluszek?

- Na paluszek.

I w czasie, gdy nasze palce złączyły się, a na naszych twarzach zaistniały wielkie i szczere uśmiechy, gwiazdy przyglądały się nam, a cały świat oddychał jednym rytmem. W naszych sercach ogrody samotności zostały odwiedzone przez drugiego z nas, a niebieskie kwiaty pięknie rozkwitły.

Tej nocy usnęliśmy na ławce wtuleni w siebie, a naszą kołysanką było żałosne wycie wiatru.

a/n

no troszkę mnie nie było, ale powracam.

oto mój speszjal świąteczny. wiem że nie ma sensu i ogólnie ale pisałam go na biega.

rozdziału nie sprawdzam bo jestem u rodziny na święta i gadam z kotem xdd

wesołych świąt moje kochane Słoneczniki, zdrówka, szczęścia i spełnienia marzeń!

Kocham was mocniutko

ogólnie to tak mnie boli dzisiaj głowa i jestem strasznie zmęczona

jesteście kochani, dziękuję za wasze wsparcie!

Szczęśliwego nowego roku i do zobaczenia 🌻🌻❤❤❤❤❤🌻🌻🌻❤

 The Way Of Sunflowers || jhs~mygOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz