2.

2.5K 73 24
                                    

Było już późne popołudnie gdy do
"ciapy" - tak nazwał to ten chłopak,
który mnie do niej brutalnie zaprowadził - przyszedł jakiś czarno skóry chłopak, który miał około dziewiętnastu lat. Był silnie zbudowany, miał krótko przycięte włosy i gładko ogoloną twarz.

-Cześć świerzuchu, mam na imię Alby i jestem przywódcą tych sztamaków
i od teraz...-powiedział to kucając
przed wejściem do "ciapy" i otwierając wejście do niej.

- Gdzie ja jestem? Dlaczego nic nie
pamiętam?- zapytałam, wchodząc mu w zdanie, nie mogąc wytrzymać
tych pytań w mojej głowie.

-Spokojnie, jesteś w strefie. Nie
pamiętasz niczego tak jak my,
zostawiają nam tylko imię.-
wypowiadając ostatnie zdanie w jego głosie można było wyczuć żal i smutek.

-Dziękuję.

-Nie ma sprawy, a tak w ogóle nie chcesz może już opuścić tego śmierdzącego królestwa?-gdy to powiedział energicznie pokiwałam głową, a w moim mózgu ktoś wypuścił kolorowe fajerwerki.

Naprawdę nie chciałam już tu dłużej siedzieć. Alby gdy zauważył mój entuzjazm zaczął się śmiać pod nosem i podał mi rękę.

Gdy wyszłam z "ciapy" od razu
zauważyłam mnóstwo chłopaków. Było ich około pięćdziesięciu. Mieli od około jedenastu do dziewiętnastu lat. Gdy się obróciłam wokół własnej osi ujrzałam, że znajdujemy się w czymś na wzór wielkiego obozowiska.

Gdy Alby oprowadził mnie już po
strefie miało się zacząć ognisko na
moją cześć.

Czarnoskóry powiedział mi o
wszystkim co powinnam wiedzieć, na przykład, że podczas tego tygodnia
będę chodzić na "wypróbowanie" do
każdego z opiekunów, abyśmy wiedzieli gdzie się najbardziej przydam. Ale ja już wiedziałam, że chce zostać biegaczką. Wiem, że w labiryncie- znajduje się on za murem- jest niebezpiecznie i że są tam dozorcy, ale ja się ich nie bałam. Nie odczuwałam przed nimi strachu jak każdy inny strefer. Z moich przemyśleń wyrwały mnie okrzyki chłopców na cześć strefy.

-Strefa, strefa, strefa!- gdy to krzyczeli w ich głosie można było wyczuć, że strefa to ich dom, w którym czują się bezpiecznie, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.

Gdy wszyscy już zasiedli wokół
ognia, usadowiłam się na jakimś
przewalonym pniaku. Po chwili usiadł koło mnie chłopak o dosyć szczupłej posturze i miodowych włosach, jeżeli dobrze pamiętam z opowiadań Albyego nazywa się Newt.

-Hej. Jak tam świerza, nazywam
się Newt. - gdy to mówił odniosłam
wrażenie jakbym go skądś znała.

-Hej Newt, Alby trochę mi o tobie
opowiadał.-powiedziałam, posyłając
mu mały uśmiech.

Nagle, gdy Newt miał mi odpowiedzieć, poczułam ogromny ból, którego nigdy więcej nie chciałabym znów poczuć. A po nim nie było nic, tylko przerażająca ciemność.

***
Hej to znów ja z nowym
rozdziałem! Chciałam was
uprzedzić ,że rozdziały będą
wychodzić raz na tydzień ponieważ
muszę skupić się na nauce i
podwyższeniu stopni. Mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał i przepraszam za wszystkie błędy.

The Maze Runner|| MinhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz