25.

527 16 1
                                    

Minęło kilka godzin, a ubrania już prawie na mnie wyschnęły, ponieważ była dosyć ciepła noc.

Lecz dla mnie powinno lać i walić piorunami żeby pogoda oddała moje samopoczucie. Przez cały czas miałam jakąś pustkę w sobie, że mogłam tam po niego wejść i mu pomóc gdy przeczuwałam coś złego.

Czemu? Czemu nic nie zrobiłam!?

Byłam już wypruta ze wszystkich emocji. Cały czas siedziałam pod murem i patrzyłam się na strefę bez żadnych emocji, lecz w mojej głowie toczyła się największą walka rozwalając moją psychikę.

Nie chcąc dłużej przeżywać smutku i tęsknoty postanowiłam kogoś za to obwinić i zacząć myśleć o gniewie, a nie o rozbijającym mnie na miliony kawałeczków smutku.

Na mój celownik padłam ja sama. Zaczęłam się obwinić o to co się stało. Czułam do siebie wściekłość, lecz tak jak mówiłam na zewnątrz nic nie było widać. Patrzyłam się tylko w przestrzeń, wszystko rozgrywało się w mojej głowie. Po chwili potrząsłam głową chcąc wyrzucić wszystkie myśli z mojej głowy. Doszła do mnie rzeczywistość, cały zewnętrzny świat.

Siedziałam w mokrym błocie, cała w nim ubrudzona. Niedaleko mnie siedział Newt. A z drugiej strony dziewczyny. Wszyscy byli tak samo brudni oprócz Wiktorii i Miśki, które usiadły na trawie.

Nikt się nie odzywał. Ba! Nikt nawet nie śmiał tego zrobić.

Po chwili znów obróciłam się w stronę strefy. Zobaczyłam czyjąś sylwetkę idącą w naszą stronę. To chyba był... Patelniak? Niósł w rękach tacę z jakimiś kubkami. Po chwili był już koło nas.

- Proszę.- Powiedział smutny dając Newtowi kubek.

Jednak nie zawsze jest taki wesoły.

- Pomyślałem, że się na coś przydam.- uśmiechnął się słabo. Potem podszedł do mnie i wręczył mi kubek z cherbatą.- Wszystko będzie ogay.- powiedział na co przytaknęłam. Dał wszystkim kubki.

Napiłam się ciepłego napoju trzymając go rękawami bluzy.

- Dzięki.- Powiedziała Wiktoria, po tych słowach wrócił do kuchni.

To był bardzo dobry pomysł.

Wszyscy byliśmy przemarznięci, więc taka cherbata była zbawieniem.
***
Minho

- Nie możemy go tak zostawić!- kłóciliśmy się.

Thomas chciał uciekać przed buldożercami z nim.

- To co chcesz z nim zrobić!?- krzyczałem.- Zaraz przyjdą tu buldożercy i nikt z nas tego nie przeżyje!

- Ale nie możemy go tu zostawić! Nie da się go gdzieś schować!?

- Niby gdzie!? Tu jest tylko bluszcz i mury!

Bluszcz.

- Chodź.- powiedział Thomas biorąc do ręki kiść bluszczu.

Po chwili wciągaliśmy Albyego na jak najwyższego bluszczu. Chwilę trwało zanim go wciągneliśmy, lecz nadal trzeba było trzymać linę by nie spadł.

Usłyszeliśmy ryk. Ryk buldożercy.

No pięknie.

- Chodź musimy uciekać.- powiedziałem cicho rozglądając się za jego źródłem.

- Nie możemy go tu zostawić.- nie zmieniał zdania kompletnie ignorując dźwięki.

Wyjrzałem zza rogu. Był tu. Szedł w naszą stronę.

The Maze Runner|| MinhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz