Obudziłam się wcześnie (jak zawsze).
Leżałam sobie w moim ukochanym
łożeczku. Nie miałam zamiaru
wstawać. Ale jak to ja w ostatniej
chwili przypomniałam sobie że zaraz
zwiadowcy wchodzą do labiryntu.
Mega szybko się ubrałam i pobiegłam
pod wrota. Tak jak myślałam stał
tam Minho i Ben którego poznałam
niedawno.- Wy tak bez pożegnania? - zawołałam do nich.
- Nie ośmielilibyśmy się.- Minho puścił mi oczko.
- O zapomniałabym, wziełam wam
kanapki i wodę. Co wy byście beze mnie zrobili?- Nie mam pojęcia. Dzięki.- odezwał się Ben.
- Czy mi się wydaje czy ty nie chcesz
żebym padł z głodu?- zapytał Minho.- Jeżeli nie chcesz kanapek to
pa. Wróćcie szybko. Paaa.-
Zażartowałam sobie.- Nie, nie. Dzięki.- naszą rozmowe
przerwał dźwięk sygnalizujący
otwieranie się wrót.- Pa Kate.
- Pa Ben.
- Pa Kate.
- Minho! Zaczekaj. Uważaj na siebie. Z
kogo będe się nabijała gdy zostaniesz
tam w środku.- palcem wskazałam na
labirynt.- Spokojnie nie zamierzam jeść kolacji z buldożercami.
- Pa Minho.- zawołałam gdy się oddalał.
- Jak zawsze.- po chwili przerwy, ktoś powiedział za moimi plecami.
- Co? Kto? O to ty Newt. Co jak zawsze?- zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
-Jak zawsze wstajesz wcześnie i
przybiegasz tutaj.- powiedział.- Mhh... to prawda.- oznajmiłam
zdając sobie z tego sprawę.-Chodź. Musisz coś zjeść.- powiedział
ciągnąc mnie w stronę stołówki.-Gdzie dzisiaj pracuje?- zapytałam w
myślach błagając aby nie w mordowni.- Mordownia. Widze że się cieszysz.-
powiedział widząc moją minę.- No jakoś przeżyje. Ale ostrzegam
przeżyje tam zapewne jakieś 10 minut.
***
- Wow. Przeżyłaś tam 5 minut.
Gratuluje.- powiedział klaskając mi.- Nigdy więcej tam nie wróce i do
tego ogłoszenia parafialne zostaje
wegetarianką.- powiedziałam krzyżując rece.-Nie wiedziałem że już czas
na postanowienia noworoczne.-
powiedział śmiejąc się ze mnie.-Ej. Nie wieżysz we mnie?!-
powiedziałam unosząc głowę do góry
jakbym robiła focha forevera.-Nie, nie chodzi o to, że to nie jest
możliwe żebyś przeżyła tutaj jako
wegetarianka.-To teraz jeszcze mnie zniechęcasz. No ładnie.- powiedziałam śmiejąc się.
--No dobra, dobra, bądź sobie kim
chcesz, nawet detektywem ale radze ci nie być wegetarianką.- To podaj mi jakiś dobry powód.
- Hmmmm... daj mi chwilę. Może na
przykład nie ma tu prawie żadnych
warzyw i owoców! A jak będziesz tylko je jeść zabraknie jedzenia i wszyscy tu umrzemy! Wystarczy?Czemu wszystko sprowadza się do śmierci? Nie jesz umierasz. Wejdziesz do labiryntu na noc umierasz. Albo gdy jesteś taką niezdarą jak ja i weźmiesz jeden z nożów do wyczyszczenia i któryś ci się
wyślizgnie, umierasz.- I tak nie zmienię zdania. - wow
jestem tu kilka dni i już znam dwie z
moich cech. Upartość i dąrzenie do
upragnionego celu.- To pa.- i odeszłam.Chciałam znaleźć Minho, muszę z
nim porozmawiać. Oby już wrócił z
labiryntu.- Cześć księżniczko. Zgadnij kto to.-
jakby czytał mi w myślach pojawił się
za mną, zasłonił oczy i kazał zgadnąć
kto to. Serio? Lepszej zagadki nie umiał wymyślić.- Hmm... niech pomyślę to
napewno Miśka. Cześć Minho.-Od kiedy mam na imię Minho przecież jestem Miśka.
- Minho? Możemy pogadać?
- Jasne.
- Ale nie tutaj.- pociągnęłam go do tego starego jeepa którego polubiłam.
Droga minęła nam w ciszy.
- To o czym chciałaś porozmawiać?-
zaczął.- Coś mi się wydaje, że dobrze wiesz o
czym.-O zwiadowcach.- powiedział
przyciszonym głosem. Pokiwałam tylko głową.- No to wstawaj. No wstawaj. Chyba umiesz?-Raczej tak.- powiedziałam żartując
sobie.- Chodź. Rób to co ja. Okej?
- Mhh.- po chwili Minho wystrzelił
jak strzała. Od razu ruszyłam za nim
i cudem go dogoniłam naprawdę jest
szybki. Nie dziwię się że jest opiekunem zwiadowców. Po jakichś czterdziestu minutach zatrzymaliśmy się.- Wytrzymałość masz niezłą szybkość
też. Szczerze? Nie wiem nad czym tu
pracować.- Dzięki.
-To co ścigamy się się na stołówkę?
-Okej.- tym razem ja wystrzeliłam jak
strzała. Chwilowo prowadziłam ale
szybko się to zmieniło.Biegliśmy równo powoli przyśpieszał i chyba dawał mi fory. Jeszcze tylko 50 metrów. 40. 30. 20. 10. 5. Wpadliśmy do stołówki tak, że wszyscy się na nas popatrzyli. Podeszłam do okienka.
-Trzymaj słyszałem że zostajesz
wegetarianką. Masz tu naleśniki. To chyba możesz jeść.- powiedział patelniak. Polubiłam go.
Rozsiewał taką pozytywną energię.- Dzięki.
- Podziekuj Newtowi. On mnie o
to poprosił- wziełam swój talerz
i usiadłam przy stole przy którym
siedzieli Ola, Miśka i Newt. Podeszłam i dałam mu buziaka w policzek.- Dzięki.
-Nie ma sprawy.- zaraz po mnie do
stolika dosiadł się Minho.-Czemu was tak długo nie było?-
zapytał Newt.- Newt... bo... ja... chce... zostać...
no...yyy... zwiadowcą.- Nie.- od razu odpowiedział.
- Ale. Dlaczego? Daj mi choć jeden
powód. Nigdzie indziej się nie przydam. Proszę.- Nie.
- Dlaczego?
- Kate.
- Newt.
- Kate.
- Newt.
-Kate nie!
-Dlaczego?!
-Bo nie chce żebyś zginęła! Okej?!
-Ale ja nie zginę. Nie zamierzam
ukrywać się w strefie. Nie potrafię. Nie rozumiesz tego?- Nie.
- Nawet jeżeli mi na to nie pozwolisz...
to i tak to zrobię! Nie zatrzymasz mnie tu! Zrozum to!- cała nabuzowana wyszłam ze stołówki i udałam się do labiryntu. Tak. To tam muszę iść. Takie jest moje przeznaczenie.Z oddali zobaczyłam stojąc przy zamykających się wrotach Miśkę, Olę, Newta i Minho. Biegli tu żeby mnie zatrzymać a ja przekroczyłam próg labiryntu. Pod stopami poczułam nie miękką i przyjemną trawę a chropowaty beton. Byłam w środku a brama się zamknęła. Zostałam zamknięta. Nie zamierzałam się poddać. Nigdy. Znajdę wyjścię zrobię to dla nich. Dla siebie.
***
Cześć to ja. Mam prośbę w
komentarzach wpisujcie cechy jakie
chcecie żeby posiadała Kate. To będzie takie urozmaicenie tego opowiadania.
CZYTASZ
The Maze Runner|| Minho
FanfictionSiedemnastoletnia Kate została przywieziona przez pudło do tak zwanej "strefy" musi rozwiązać zagadkę labiryntu wraz ze swoimi przyjaciółmi. Czy uda im się wyjść z labirytnu? Czy wszyscy przeżyją? Dlaczego w ogóle znaleźli się w labiryncie?