9.

799 30 0
                                    

Przemierzałam korytarze nie wiedząc gdzie idę. Nie miałam pojęcia która
godzina i jak daleko są buldożercy.
Którzy czekali na spotkanie ze mną. Nie pozwalałam by strach mną zawładną. Bałam się ale nie dopuszczałam do siebie złych myśli. Dam radę. Wierze w to.

Prawo. Lewo. Lewo. Prawo. Prawo. Prawo. Prosto. Czułam się dziwnie nie wiedząc gdzie idę. Lecz ufałam sobie. Próbowałam zapamiętać całą drogę ale coś mi nie wyszło. Biegałam pół nocy, więc co się dziwić. Byłam już bardzo daleko od wrót, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy usłyszałam ten przerażając dźwięk. Jedna jedyna
myśl. Buldożerca.

Usłyszałam metal pocierany o metal i ten okropny wrzask. Przyśpieszyłam bieg. Nie miałam zamiaru go spotkać. Za chwile miałam skręcić w lewo, gdy nagle zza ściany wyszedł buldożerca. Wielkie cielsko podłączone do jakichś maszyn. Wyglądał jak wielki pająk.

Podbiegł do mnie a ja stałam jak wryta. Po prostu stałam. W myślach byłam już daleko stąd ale w rzeczywistości nadal stałam
w tym samym miejscu. Nagle za moimi plecami usłyszałam gwizd. Obróciłam się a tam stała kolejna dziewczyna z mojego snu.

- Kate! Uciekaj! Szybko!- krzyknęła
i pociągnęła mnie za rękę. Nie
protestowałam. Uratowała mnie. Dzięki niej wyszłam z tego transu.
Buldożerca był coraz bliżej. Deptał nam po piętach. Po chwili "ona" zatrzymała się i kucnęła.

- Chodź tu! Tu jest przejście!
Uciekniemy tędy!- Odsłoniła ręką
liany a tam był... szyb wentylacyjny?
Tylko że bez tych krat i to nie był szyb
wentylacyjny. Już weszła tam "ona".
Już miałam tam wchodzić gdy moją
nogę przebiła jedna z maszyn tortur
buldożercy. Udało mi się uwolnić od
niego i wejść do wentylacji. Niestety
moja noga strasznie krwawiła i na
nasze nieszczęście dzień nie zamierzał nadejść szybko.

- Trzeba zatamować ten krwotok, jeżeli chcesz dotrwać do rana.- Pokiwałam głową powoli odlatując.

Minho
-Kate!- krzyknąłem gdy wbiegła do
labiryntu a wrota się zamknęły. Jak ona mogła zignorować zakaz Newta.
Z tych wszystkich emocji Newt kopnął
mury labiryntu a ja osunąłem się na
ziemię. A co jeżeli nie przeżyje? Nie, nie ona się nie podda. Jest silna. Nie zostawi nas.

- Minho. Dlaczego ona tam wbiegła?
Rozmawialiście.- zapytała Miśka próbując myśleć logicznie.

- Coś ją tam ciągnie. Ale to już chyba
wiecie.- powiedziałem.

- Co się stało?- zza moich pleców
dobiegło pytanie. Obróciłem się.

-Ty się pytasz co się stało!- krzyknąłem wstając.-Tam, w labiryncie jest Kate, wbiegła tam żeby znaleźć wyjście i nas uratować! Nie siebie, nas!

- Co? Kto jej na to pozwolił?!- zapytał
Alby. Nie zwracając uwagi na powagę
sytuacji.

- Ona sama.- powiedziała Ola.- Ona jest zupełnie inna od nas. Nie czeka na pozwolenie. Sama je sobie daje. Bardzo dobrze dała nam to do zrozumienia.- powiedziała się uspokajając.

- Skreślcie jej imię z muru. Nie przeżyje tam. Jest za słaba.

-Co ty powiedziałeś!? Ona jest za
słaba?! Nikt nie skreśli jej imienia.
Niech ktoś tylko spróbuje a...

- Niech ci będzie. Ale ostrzegałem.-
Powiedział odchodząc.

- Ja tu zostanę, idźcie spać.-
powiedziałem mając świadomość, że są bardzo zmęczeni.

- Ja tu zostaje z tobą. Nie ma mowy
żebym stąd poszedł, a co dopiero
zasnął.- powiedział Newt.

- My też.- dołączyły się Ola i Miśka.

To była najgorsza noc w moim życiu.
Ma się świadomość że najważniejsza
osoba w twoim życiu może właśnie
umierać a ty nie możesz nic zrobić.
Brama zaczęła się otwierać, a my
mieliśmy tylko nadzieje że po drugiej
stronie muru czeka na nas cała i
zdrowa Kate. Wrota były już otwarte
a przed nami był tylko pusty korytarz.
Nie powstrzymywałem już swoich
łez, lały się strumieniami po moich
policzkach. Patrzyłem w pusty korytarz przede mną. Nadziei już nie ma. Może po prostu nie zdążyła jeszcze wrócić?

Kate
Szłam korytarzem a z mojej nogi
sączyła się krew. Byłam już blisko wrót. Jeszcze tylko jeden skręt. Kate. Dasz radę. Nie poddawaj się. Przekroczyłam skręt i ujrzałam strefę. Bezpieczny dom. A na skraju strefy stali Newt, Minho, Ola i Miśka patrząc na ziemie. Po policzkach spływały im łzy.

- Chyba nie myśleliście że się tak łatwo poddam.-wszyscy podnieśli głowy, popatrzeli na mnie i pobiegli.

- Kate!- Minho dobiegł pierwszy, wział
mnie na ręce i obkręcił wokół własnej
osi.- Ty żyjesz. Nie rób mi tak więcej.

-Mógłbyś mnie puścić bo tak jakby
jestem uszkodzona?

-Przepraszam.

-Kate.-krzyknęły dziewczyny i
przytuliły mnie. Syknęłam cicho i się
ode mnie oderwały.- Co ci się stało?

-Wszystko okej.- od razu po tych
słowach zostałam przytulona tak
mocno że nie mogłam oddychać. To był Newt.

- Dlaczego to zrobiłaś?

-Mam dwa powody które i tak ci nie
wystarczą. Musiałam wam udowodnić, że dam sobie radę jako zwiadowca i że nie jestem małym dzieckiem. A po drugie... musiałam znaleźć wyjście.

- Narażając przy tym swoje życie?
Chyba żartujesz.

- Życie tu, to nie jest życie jesteśmy tu
zamknięci. Jeżeli wy uciekniecie mogę zapłacić taką cenę. Każdą cenę.

- Chodź plaster musi cię opatrzyć.

-Jesteś obrażony.

-Chodź. Minho pomóż jej.- zanim
Minho do mnie podszedł ja już ruszyłam ku strefie a Newt wywrócił oczami. Gdy byliśmy już w strefie Minho wyrównał krok ze mną i wziął mnie na ręce.

-Tak będzie szybciej.

-No dobra.- odpowiedziałam po
chwilowych przemyśleniach. Idę dosyć wolno.

- Proszę powiedz że buldożerca cię nie ukąsił.

- Nie wiem co to znaczy ale wbił mi
swoje metalowe odnóże w nogę.

-Na szczęście. Gdyby ci wbił strzykawkę nie wybaczyłbym sobie.

- Spokojnie nawet jeśli to, to by był mój wybór. Tylko mój.
***
Jeeeeej kolejny rozdział.

The Maze Runner|| MinhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz