6. Sekret, który rujnuje mi życie

696 38 6
                                    

*Franky* 

- A mnie ciężko zrozumieć. Johny to naprawdę fajny chłopak. Nie rozumiem, czemu nie chcesz chociaż spróbować go bliżej poznać. - Tess szła w zaparte. Coś czuję, że szybko mi nie odpuści. 

- Ja... prześpię się z tym, okej? - to nie było tak, że ja nie chciałam widywać się z Johnym. Mimo krótkiej znajomości, polubiłam go, ale muszę pamiętać o tym, że przede wszystkim muszę ukryć fakt, że jestem... inna, niż wszyscy. Ja po prostu nie mogę się z nim spotykać i tyle. Gdyby Tess znała prawdę, zrozumiałaby... a przynajmniej tak myślę. 

W pokoju

Ponieważ doszło dzisiaj do braku kontroli w szkole oraz używałam swoich mocy w odpowiedniej ilości, nie musiałam dzisiaj ćwiczyć. Postanowiłam więc wykorzystać czas wolny, aby trochę porozmyślać. W takich chwilach przydałaby się pomoc Megan. Na pewno wiedziałaby, co robić nie tylko w kwestii Johny'ego, ale tak ogólnie. Może powinnam wyznać Hunterom prawdę o swoich zdolnościach? Chociażby Tess, albo Kate? Byłoby mi wtedy na pewno łatwiej... Nie no, chwila, o czym ja w ogóle myślę?! NIKT nie ma prawa wiedzieć o tym, co potrafię. Gdyby Eric, bądź Kate się dowiedzieli, na bank wysłaliby mnie z powrotem do bazy wojskowej z obawy o bezpieczeństwo reszty rodziny. Trudno byłoby im się dziwić. 

Następnego dnia

Wstałam jakoś w niespecjalnie dobrym nastroju. Wiem, że byłam w szkole tylko jeden dzień, ale już zaczęłam jej nie lubić. W tej kwestii w pełni zgadzam się z Maxem, szkoła jest do bani. Na śniadaniu pojawiłam się, jako druga. Nikogo jeszcze nie było, prócz Aniki. To lepiej dla mnie, bo był pewien temat, który chciałam z nią koniecznie poruszyć. Mała Hunter zapatrzona w swój telefon, nawet nie zauważyła, jak podeszłam. 

- Yyyy, Nika? - dziewczynka aż podskoczyła, gdy mnie zobaczyła. 

- Franky nie strasz mnie tak, bo jeszcze zawału dostanę. 

- Sorki, to niechcący. - dopiero by się przestraszyła, gdyby zobaczyła mnie, kiedy używam mocy. No właśnie... - Mogłabym cię o coś zapytać? 

- Jasne. - dziewczynka uśmiechnęła się do mnie, udzielając zgodę na zadanie pytania. 

- Posłuchaj, bo... z tego co mi wiadomo, to ty jesteś jedna z młodszych, ale mieszkasz tu najdłużej, co nie? 

- Tak, Eric i Kate zaadoptowali mnie, kiedy byłam malutka. - potwierdziła z tymi swoimi iskierkami w oczach. 

- No, a powiedz mi... czy Eric i Kate odesłali kiedyś jakieś dziecko? No bo wiesz, musiały być kiedyś jakieś bardzo skrajne przypadki. 

- Nie, ani jednego. Eric i Kate nie odesłaliby NIKOGO. Nieważne jacy jesteśmy, należymy do rodziny i to nigdy się nie zmieni. 

- Okej, ale gdyby pojawił się u was taki BARDZO skrajny przypadek? - drążyłam dalej. Nie wierzę, że nie było tu takiego delikwenta, którego nie wywalili z domu. A jeśli rzeczywiście nie, ja bankowo będę pierwsza. Oni nie są tego świadomi, ale stanowię dla nich zbyt wielkie zagrożenie. 

- Po pierwsze, to u NAS by się pojawił. - poprawiła mnie Anika. - A po drugie, musiałabyś być jakimś przybyszem z innej planety, żeby cię odesłali. - to właśnie mnie najbardziej martwi. 

W szkole

Unikałam Johny'ego, jak się tylko dało. Nie było to łatwe zadanie, gdyż on nieustannie mnie gdzieś szukał. Wiem to, ponieważ moi bracia na bieżąco mnie o tym informowali. Nie prosiłam ich o to. To Johny był tym, który ich o mnie wypytywał. Gdy po raz kolejny doszły wieści od Maxa, że mój łazienkowy znajomy mnie szuka, Tess postanowiła ponowić niewygodną rozmowę: 

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz