10. Bezpośrednie zagrożenie

578 28 2
                                    

*Jake*

Postanowiłem wyjść na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. W tym celu udałem się do parku. Myślałem o tym, czyby nie zabrać ze sobą Maxa i Sala, jednak oni byli zajęci, więc poszedłem sam. Po drodze minąłem Daniela i Simon, patrolujących okolicę. Moją samotną wędrówkę urozmaiciło dziwne światło, które swoje źródło miało w bardziej zalesionej części parku. Było ono złudnie podobne do tego, które wytwarza Franky, kiedy używa swoich mocy. Muszę lecieć to sprawdzić. Myślałem, że zaraz zawału dostanę, kiedy zobaczyłem, jak obdarzona nadludzkimi zdolnościami, siostra traci nad nimi kontrolę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Franky nie była tam sama. Oprócz niej, znajdowała się tam też zszokowana, Tess. Wiedziałem, że Franky zaraz strzeli swoją świetlistą energią. Jak torpeda, ruszyłem się z miejsca i podbiegłem do sióstr. 

- Tess na ziemię!!! - zawołałem, jednak ona chyba mnie nie usłyszała, bo nawet się nie odwróciła. Pośpiesznie pociągnąłem ją za rękę, tym samym powalając na trawę. Pociski wystrzelone przez Franky trafiły w drzewo znajdujące się za nami. Tess spojrzała najpierw na mnie, później na nie. Ostatecznie jej wzrok utkwił na świecącej się na zielono, Franky.

- O co tu chodzi? - spytała kompletnie zszokowana. Nie było sensu dłużej ukrywać przed nią prawdy o naszej siostrze. 

- Franky ma super moce, nad którymi nie zawsze potrafi zapanować. Szczegóły wyjaśnimy ci za chwilę. - powiedziałem, wstając z ziemi. Powoli podszedłem do siostry, która powróciła już do swoich poprzednich kolorów. Dziewczyna siedziała teraz skulona na ziemi, ciężko przy tym oddychając. - Franky, nic ci nie jest? 

- Jake nie podchodź do mnie. To zbyt ryzykowne. Stanowie dla was zagrożenie. - mimo ostrzeżeń ze strony siostry, kucnąłem przy niej. 

- Już po wszystkim. Nic wielkiego się nie stało. To nie była twoja wina. - starałem się ją jakoś podnieść na duchu, jednak z marnym skutkiem. Do tego jeszcze trzeba będzie wyjaśnić wszystko Tess. No właśnie. Spojrzałem na wspomnianą siostrę, która aktualnie stała i patrzyła na nas z niedowierzaniem. Dziewczyna, mimo że miała to w zwyczaju, o nic więcej nie pytała. Chyba załapała, że to nienajlepszy moment na przesłuchanie, czy domaganie się wyjaśnień. 

*Tess*

Po jakichś dziesięciu minutach, Franky jako tako się ogarnęła. We trójkę usiedliśmy na pobliskiej ławce. Miałam całą masę pytań i w końcu mogłam usłyszeć na nie odpowiedzi. Jake powiedział mi całą prawdę o naszej siostrze. Gdybym nie była świadkiem wydarzeń sprzed parunastu minut, w życiu bym w to wszystko nie uwierzyła. Teraz już rozumiem zachowanie Franky. Wiem już, czego tak się bała. Czuję się okropnie. Wiem już, że nie powinnam tak naciskać na to, żeby powiedziała mi prawdę. Szkoda, że doszłam do tego tak późno. Gdy Jake mi wszystko tłumaczył, co jakiś czas spoglądałam ze smutkiem w oczach na Franky. Nasza siostra wydawała się być jakaś przygnębiona, jednocześnie nieobecna. Zapewne martwi się tym, co się stało. 

- Franky? - dziewczyna w jak się już dowiedziałam, szaro-zielonych włosach podniosła swój wzrok na mnie. - Bardzo cię za wszystko przepraszam. Ja nie miałam o niczym pojęcia. 

- Nieee, to ja cię bardzo przepraszam, Tess. O mało bym cie nie... - ostatnie słowa wypowiedziała płaczliwym głosem. 

- Przecież nic mi nie zrobiłaś. Nic mi się nie stało. Nie masz się czym przejmować. - uśmiechnęłam się do niej ciepło. Chciałam ją przytulić, jednak dziewczyna się odsunęła. Najwidoczniej to jeszcze nie ta pora. 

Po powrocie do domu

Wróciliśmy, nie odzywając się do siebie ani słowem. Gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, Franky pognała na górę, ignorując zdziwione spojrzenie Kate. 

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz