*Sal*
Chciałem wykorzystać to niedzielne południe, żeby przysłużyć się jakoś rodzinie. W tym celu postanowiłem przetestować mój najnowszy gadżet, który udoskonali nam oglądanie telewizji. Wziąłem więc drabinę z piwnicy i oprałem ją o ścianę przed domem. Mimo iż drabina była dość stara i niepewna, nie przeszkadzało mi to w wejściu na nią. Gdy zacząłem montaż mojego urządzenia, przed domem pojawili się Jake, Tess i Franky.
- Co ty robisz Sal? - spytała Tess.
- Chcę polepszyć sygnał dzięki mojemu nowemu urządzeniu. Zobaczycie, teraz telewizor będzie śmigał bez względu na to, jaka będzie pogoda. - muszę przyznać, że jestem niezmiernie dumny z mojego dzieła.
- Tylko nie spadnij z tej drabiny! - zawołał Jake. Dobra, może nie jest ona najlepszej jakości, ale bez przesady. Nie mniej jednak, to miłe, że się o mnie martwi.
- On ma rację! Może lepiej zejdziesz! - poparła go Franky.
- Nie martwcie się na zapas. Nie ma szans, żebym stąd spadł. - zapewniłem, będąc przekonanym o słuszności swoich słów. Na moje nieszczęście drabina rzeczywiście nie okazała się zbyt trwała. Jedno z jej szczebli pękło, a ja poleciałem w dół.
- Sal uważaj! - usłyszałem przerażony krzyk Franky, po czym zdarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Ja zacząłem lewitować. Normalnie unosiłem się w powietrzu! Znajdowałem się na wysokości parterowego okna, jednak nie potrzebowałem do tego żadnej liny, ani nic z tych rzeczy. Szukałem w głowie jakiegoś logicznego wytłumaczenia, jednak nie przychodziło mi do głowy nic sensownego.
- Franky, brawo! Udało ci się, uratowałaś go! - moje rozmyślenia przerwał rozentuzjazmowany głos Tess. Jak to, Franky mnie uratowała?! Spojrzałem na rodzeństwo, jak na bandę dziwadeł. Rzeczywiście moja siostra miała wyciągniętą rękę w moją stronę. Czy to możliwe, żeby potrafiła posługiwać się telekinezą? Nie... to głupie. Takie rzeczy dzieją się jedynie w filmach. Chociaż z drugiej strony, wyjaśniałoby to, dlaczego unoszę się w powietrzu.
- I ty mówiłaś, że nie nadajesz się do bycia superbohaterką. - powiedział Jake, czym wyrwał mnie z próby ogarnięcia, co tu jest grane.
- Przepraszam, że przerywam waszą pogawędkę, ALE JA TU NADAL LEWITUJĘ!!! - zwróciłem na siebie uwagę rodzeństwa, które chyba o mnie chwilowo zapomniało.
- Wybacz Sal. - jedna z moich sióstr opuściła rękę, a ja znowu zacząłem spadać.
- Franky łap go! - zawołała Tess. Nie minął moment, a ja znów lewitowałem nad ziemią. Tym razem jednak zaledwie kilkanaście centymetrów nad chodnikiem.
- Przepraszam. To pierwszy raz, kiedy złapałam na telekinezę istotę żywą. - wyjaśniła Franky, czym trochę mnie przestraszyła.
- Dobra, to teraz go opuść. - powiedział Jake spokojnym i powolnym, głosem.
- Ale DELIKATNIE. - dodała Tess, kładąc nacisk na drugie słowo. Franky wzięła głęboki wdech, po czym opuściła mnie tak, że stanąłem na równych nogach. Powoli dochodziłem do tego, co tu się wydarzyło. Franky potrafi posługiwać się telekinezą? Jak? I dlaczego? Spojrzałem z przerażeniem, a jednocześnie fascynacją na nadludzko uzdolnioną siostrę. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego na żywo. To się wydaje takie... nierealne. Niewyjaśnione w naukowy sposób.
- Myślę, że musimy o czymś z tobą pogadać, Sal. Co nie Franky? - powiedział Jake, z rozbawieniem spoglądając na moją minę.
- Tak, niestety to będzie konieczne. - odpowiedziała. Mimo tego, że domyśliłem się, czego będzie ona dotyczyła, nie byłem do końca pewien tej rozmowy. Niecodziennie okazuje się, że jedna z twoich sióstr ma nadprzyrodzone zdolności. Nie wiedziałem zbytnio, czego mam się spodziewać, a brak wiedzy to coś czego boję się najbardziej.
CZYTASZ
Hunter Street : Bezcenny skarb
FanfictionCześć, nazywam się Franky... po prostu Franky. Gdy miałam sześć lat, amerykańskie wojsko wyciągnęło mnie z łap szalonego naukowca i zamknęło w swojej tajnej bazie. Moja codzienność to liczne badania i treningi z wykorzystaniem moich nadludzkich zdol...