25. Zakochałem się w wyjątkowej dziewczynie... dosłownie wyjątkowej

411 18 1
                                    

*Johny*

Przyszedłem dzisiaj do szkoły jednocześnie podekscytowany i zestresowany. Zaprosiłem wczoraj Franky na randkę, a ona się zgodziła. Bardzo się z tego powodu cieszę, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że moją dziewczynę jest bardzo łatwo spłoszyć. Jeden fałszywy ruch i koniec. A no tak... Franky nie jest jeszcze moją dziewczyną, ale mam nadzieję, że po tym spotkaniu to się zmieni. Postanowiłem poszukać brunetki i zapytać, czy pamięta o randce oraz zaobserwować jej reakcję. W ten sposób będę wiedział, jakie nastawienie ma do naszego spotkania i na ile będę mógł sobie pozwolić. Standardowo dziewczyna siedziała przed szkołą razem ze swoją siostrą. Podszedłem do nich i przysiadłem się. 

- Cześć dziewczyny! - przywitałem się, siadając obok Franky. 

- Cześć Johny! - odpowiedziały mi jednocześnie. 

- Słyszałam, że ty i Franky macie dzisiaj randkę. - Tess zaczęła temat, który chciałem poruszyć. Kątem oka zerknąłem na dziewczynę, którą dotyczyła rozmowa. Brązowowłosa spojrzała na swoją siostrę wzrokiem, mówiącym coś w stylu, "no weź." Tess, widząc jej minę, jedynie się zaśmiała. 

- No właśnie. Chciałem się upewnić, czy to nadal aktualne? Czy nie zapomniałaś o tym przypadkiem? 

- Nie, nie zapomniałam i tak, to nadal aktualne. - zapewniła z cudnym uśmiechem. Mógłbym godzinami patrzeć na niego i jej zjawiskowe zielone oczy... Chwila moment, ZIELONE?! Czy Franky przypadkiem nie miała szarych oczu? Aby się upewnić, podjąłem próbę ponownego skrzyżowania naszych spojrzeń.

- Co? - spytała, gdy zauważyła, że nie przestaję się jej przyglądać. Faktycznie zielone. Jej oczy są koloru zielonego, a dałbym sobie rękę uciąć, że niejednokrotnie widziałem u niej szare. 

- Nosisz soczewki zmieniające kolor oczu? - spytałem, gdyż zapewne nie dawałoby mi to spokoju. Nie rozumiem sensu takich soczewek. Franky ma przepiękne oczy bez względu na ich barwę. 

- Nie, a czemu pytasz? 

- Bo jestem pewien, że widziałem cię z szarymi oczami. - Frany i Tess wymieniły przerażone spojrzenia. 

- Cośśś, nie tak powiedziałem? - spytałem, nie rozumiejąc ich reakcji. 

- Nie... tylko... - Tess spojrzała na swoją siostrę, aby ta za nią dokończyła.

- Nie rozumiem, o czym mówisz. Ja zawsze miałam zielone oczy. Musiało ci się coś pomylić. - choć byłem niezwykle pewny swego, poza pamięcią nie miałem innych argumentów, więc odpuściłem: 

- Tak, pewnie masz rację. Przepraszam. - odpowiedziałem zakłopotany. - Tooo... do zobaczenia później? 

- Jasne, że tak, Johny. - odszedłem z uśmiechem, gdyż widziałem, że Franky nie stresuje się naszym spotkaniem. Zastanawiała mnie też sprawa jej oczu. Jestem pewien, że niegdyś były szare. 

*Franky*

Gdy Johny poszedł, z załamania ukryłam twarz w kolanach. Faktem było, że zawsze chodziłam do szkoły z szarymi oczami, żeby mieć całkowicie nieaktywne moce. Ostatnio stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeśli będą aktywne w minimalnym stopniu i stąd oczy koloru zielonego. 

- Jakim cudem on to zauważył? Może powinnam znów powrócić do szarych oczu? Ale jeśli to zrobię, na pewno domyśli się, że coś tu nie gra. - powiedziałam bardziej do siebie, niż Tess, jednak ona mi odpowiedziała: 

- Od razu widać, że mu się podobasz. Inaczej nie zwróciłby większej uwagi na taki szczegół. - jej stwierdzenie chyba miało mnie pocieszyć. No dobra, fajnie że podobam się Johny'emu, ale wolałabym, żeby nie pytał o nic, co dotyczy mojej tajemnicy. - Mogłaś też od razu ściągnąć perukę. 

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz