Epilog

430 19 0
                                    

*Franky*

No hej, to znowu ja. Tak, ta świecąca na zielono ludzka latarka. Na tym etapie wypadałoby opowiedzieć, co się działo przez ten cały czas. To może ja zacznę od początku. Od ostatnich wydarzeń minęło jakieś niespełna trzy miesiące. Wczoraj mieliśmy zakończenie roku szkolnego i zaczęły się tak zwane wakacje. Jeszcze nie bardzo wiem, co to takiego, ale Max powiedział, że z wielką chęcią wprowadzi mnie w temat. Jeśli chodzi o mnie, mieszkam nadal u Hunterów i bardzo się z tego powodu cieszę. Zostałam również oficjalną dziewczyną Johny'ego. Jedyny problem jest taki, że jego ciocia, słynna dyrektorka szkoły, jakoś nie bardzo mnie lubi. Biedny Daniel niestety nie miał takiego szczęścia w miłości, jak ja. Sofii, córka Saganasha, którą miałam okazję poznać, znalazła sobie chłopaka, który nie jest moim bratem. W danym momencie posterunkowy Hunter leczy doła. Tess stwierdziła, że znając jego, szybko znajdzie sobie nowy obiekt westchnień, zapominając całkowicie o miłości do uroczej blondynki. Z tego co słyszałam, podobnie było z Simon. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale Jake, Sal i Max przekonali mnie do tego, abym kontynuowała swoją działalność, jako obrończyni Amsterdamu. Tak dokładnie, Świetlna Plazma wróciła do gry. Nawet jeśli to spowoduje pojawienie się u mnie jakichś nowych mocy, wiem, że Hunterowie pomogą mi się z nią oswoić. Zastanawiacie się pewnie, co z tymi z wojska po tym, jak wypłynęło, że mnie porwali i więzili przez dziesięć lat? Odpowiedź jest prosta, to wojsko. Udało im się jakoś wymigać od odpowiedzialności karnej, jednak dali nam święty spokój, co jest dla mnie najważniejsze...

- Dzieciaki nakryjcie już do stołu! Za chwilę będzie obiad! - po całym domu dało się usłyszeć wołanie Kate. Nie czekając na nic, przeniosłam się do pomieszczenia, z którego dochodziło wezwanie. 

W kuchni

- Cześć Kate, w czym trzeba pomóc? - kobieta aż podskoczyła, gdy niespodziewanie pojawiłam się obok niej, upuszczając przy tym garnek trzymany wcześniej w ręce. Chwyciłam go za pomocą telekinezy, po czym podniosłam na wysokość rąk blondynki. Kate złapała za niego, a ja wyłączyłam telekinetyczną siłę.

- Przepraszam, że cię przestraszyłam. 

- Nie ma sprawy, Franky. Powinnam się już do tego przyzwyczaić. - kobieta odstawiła garnek na blat. Nagle usłyszałyśmy grupę ludzi zbiegającą ze schodów. Nie trzeba było być wielkim geniuszem, żeby domyśleć się, że to moje rodzeństwo. 

- Założysz się, że rozstawię tu wszystko, zanim przyjdą? - zanim Kate zdążyła odpowiedzieć, siła mojej telekinezy poustawiała talerze i sztuczce na stole. No co? Powinnam cały czas ćwiczyć, co nie?

- Ekspresowa, jak zawsze. Takie umiejętności przydałyby się każdej kobiecie ogarniającej dom. 

Po obiedzie

Siedziałyśmy z Tess w bibliotece i zagłębiałyśmy się w historię rodziny Hunterów. Bardzo polubiłam czytanie, co niebywale ucieszyło siostrę, która zwykle przesiadywała tutaj sama.

- Sorki, że wam przerywam, ale dzwoniła Simon. Podobno trwa napad na pobliski bank. - Sal wpadł do pomieszczenia, jak burza, ale powiedział to bardzo cicho. Chyba wieczne upominanie ze strony Tess o właściwym zachowywaniu się w bibliotece dały oczekiwane rezultaty. 

- Skończymy, jak wrócę. - Tess pokiwała tylko twierdząco głową na znak, że zrozumiała. Pośpiesznie wstałam z miejsca siedzącego i pognałam za bratem w celu udaremnienia kolejnego napadu. 

Podczas lotu

Jasne, że po udanej misji mogłabym od razu przenieść się do domu i po sprawie. Ja jednak zauroczona architekturą Amsterdamu, postanowiłam wrócić tam lotem, aby pooglądać wieczorną panoramę miasta. Niespodziewanie przede mną śmignęło coś dziwnego a zarazem, tajemniczego. Była to jakaś czerwona smuga światła. No dobra, to było... BARDZO DZIWNE. 

Koniec. Wiem, epilog strasznie krótki, ale... No dobra, nie mam żadnego sensownego wytłumaczenia. Musicie mi to wybaczyć i tyle. Nie uciekajcie jeszcze ode mnie, gdyż pod epilogiem pojawią się jeszcze podziękowania. Do podziękowań!

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz