*Daniel*
Siedzieliśmy z Simon nad raportami, ale jak mam być szczery, nie one zajmowały moje myśli. Jak my niby mamy przekonać naszego szefa, żeby nie próbował zamknąć Franky w areszcie? Nasz szef to najbardziej uparta istota, jaka stąpa po tej planecie. Jeśli on sobie coś postanowi, to nie ma siły, która go od tego odwiedzie.
- Daniel, Simon, jak sytuacja? - spytał nasz szef, który nie wiem, kiedy pojawił się w pomieszczeniu.
- Już kończymy porządkować raporty. - odpowiedziała Simon, przez co napotkała moje dziwne spojrzenie. Prawda była taka, że nie byliśmy nawet w połowie. Ale co ja poradzę, że w naszej branży istnieją dwie wersje; oficjalna i prawdziwa. Jednak nie zawsze jest to jedna i ta sama odpowiedź.
- Ja pytałem o postępach w schwytaniu tej emitującej zielonym światłem, dziewczyny. - naprostował, a ja i Simon wymieniliśmy przerażone spojrzenia. - Sądząc po waszych minach, wnioskuję, że nie poczyniliście ich zbyt wiele. - jego niezadowolony wzrok przeskakiwał z Simon na mnie i tak na zmianę. - Najlepszy zespół na tym posterunku i nie jest w stanie złapać jakiejś latającej latarki?!
- Szefie, ja wiem, co pan uważa o tej... nieznanej nam dziewczynie, ale ja naprawdę myślę, że ona chce nam tylko pomóc i nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia. To niesprawiedliwe, że próbujemy ją za to aresztować.
- Hunter, to ja tu mówię, kto jest przestępcą, a kto praworządnym obywatelem. Ty natomiast masz łapać tych, których ci wskażę. Czy wyraziłem się wystarczająco jasno?
- Tak, ale...
- Żadnych "ale," posterunkowy! Macie mi dorwać te dziewczynę i to możliwie jak najszybciej!
- Tak jest, szefie. - wymruczałem i opadłem zrezygnowany na krzesło, natomiast mężczyzna opuścił pomieszczenie. Niemal od razu po tym poczułem na swoim ramieniu rękę należącą do Simon. Bez słowa spojrzałem smutnym wzrokiem na swoją partnerkę.
- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. - kobieta podjęła próbę pocieszenia mnie. W wyrazie wdzięczności posłałem jej smutny uśmiech. Musi być sposób, aby wybić szefowi z głowy aresztowanie Franky. Niestety jednak, jeszcze nie wiem, jaki. Moje rozmyślenia przerwało ponowne pojawienie się tu naszego szefa. Tym razem jednak mężczyzna nie był niezadowolony, a zestresowany.
- Simon, Daniel, niebezpieczny przestępca uciekł z więzienia. Stawiam na nogi cały posterunek. Musimy go dorwać.
- Jasne szefie. - powiedziała Simon, po czym wte pędy zaczęliśmy się zbierać. Tego typu akcje wymagają naszej natychmiastowej interwencji.
*Franky*
Dostałam esemesa od Daniela, że jakiś bandzior dał nogę z kicia i policja może potrzebować mojej pomocy. Bez chwili zastanowienia pobiegłam po Jaka i Sala, po czym powiedziałam im o wszystkim. Chłopcy zajęli swoje miejsca w ukrytym pokoju, gdzie mieli cały sprzęt, dzięki któremu śledzą moje poczynania. Ja natomiast przebrałam się w swój strój i ruszyłam na miejsce zdarzenia.
Podczas akcji
Gdy dotarłam na miejsce, na dachu jednego z wysokich budynków zobaczyłam zbiegłego więźnia. Byli tam również Daniel, Simon i ich szef. Nie był on w za ciekawej sytuacji, gdyż groził mu upadek z dachu. Niestety, ale jedynym, który go trzymał był ten bandyta. Z tego co zaobserwowałam wynika, że mój brat oraz jego partnerka próbowali negocjować z tym kolesiem, ale chyba coś im nie szło. Chciałam ruszyć im na pomoc, ale zostałam zatrzymana przez jakichś innych policjantów.
- Mamy nakaz aresztowania! Podnieś ręce do góry i nie ruszaj się. - zawołał jeden ze stróży prawa, celując we mnie z broni. Jego towarzysze robili to samo z tą różnicą, że milczeli.
CZYTASZ
Hunter Street : Bezcenny skarb
FanficCześć, nazywam się Franky... po prostu Franky. Gdy miałam sześć lat, amerykańskie wojsko wyciągnęło mnie z łap szalonego naukowca i zamknęło w swojej tajnej bazie. Moja codzienność to liczne badania i treningi z wykorzystaniem moich nadludzkich zdol...