19. Czy to randka?

451 24 1
                                    

*Franky*

Poszłam dzisiaj do szkoły z niejasnym przeczuciem, że o czymś zapomniałam. Chyba z dziesięć razy zaglądnęłam do plecak, żeby sprawdzić, czy wszystko mam. Zamiast skupić się na lekcji, próbowałam pozbyć się jakoś tego dziwnego uczucia, a zarazem przypomnieć sobie, o czym to ja mogłam zapomnieć. Na ziemię sprowadziła mnie Tess, która zaczęła mnie trącić w łokieć. Posłałam siostrze pytające spojrzenie, a ta wzrokiem wskazała na poirytowaną dyrektorkę, z którą mieliśmy teraz lekcję. 

- Panno Hunter, Ileż to razy trzeba panienkę wołać?! Naprawdę myślałam, że to Max jest największym ignorantem w tej rodzinie, ale ty szybko dorównałaś swojemu bratu. Czeka cię rozmowa z dyrektorem tej placówki! A racja, to ja jestem dyrektorem. CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?!! 

- Ja właśnie... - próbowałam coś wymyślić, a jednocześnie zabić czas, który nam pozostał do dzwonka. Tak, nauczyłam się tego patentu od Maxa. Jasne, że nie trzymam się tylko tej części rodzeństwa, która zna mój sekret. W końcu zabrzmiał upragniony dzwonek i wszyscy ze mną włącznie opuścili salę lekcyjną. Uśmiechnęłam się niewinnie do nauczycielki, która posłała mi zabójcze spojrzenie. Jak to jest możliwe, że Johny ma taką surową ciotkę? O szlag, JOHNY!!! Już wiem, o czym zapomniałam!!! O NIE! Mam nadzieję, że on też o tym nie pamięta. 

Na szkolnym dziedzińcu

Siedziałam razem z Tess na trawie i niespokojnie się kołysałam. W duchu prosiłam o to, aby nie spotkać dziś rudowłosego chłopaka, który nieustannie próbuje mnie poderwać. Moje zestresowanie nie umknęło uwadze spostrzegawczej siostry. 

- Franky, co się dzieje? Jesteś jakaś niespokojna, do tego rozkojarzona. 

- Nieee, nic się nie... - próbowałam się wykręcić od odpowiedzi, ale zdążyłam już zauważyć, że nie z Tess takie numery: 

- Bez żadnych ściem, ani wykrętów, tylko sama prawda. Przecież to uzgadniałyśmy, pamiętasz? 

- Wolałabym nie. - stwierdziłam, będąc myślami przy właściwym temacie. 

- CO?! - spytała zdziwiona moją odpowiedzią. 

- Nie, nie o to chodzi. Wolałabym nie pamiętać, o tym, że wczoraj zrobiłam największą głupotę, jaką tylko mogłam. - stwierdziłam, po czym ukryłam twarz w kolana. 

- Co się stało? - spytała wyraźnie zmartwiona, a ja spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem. Niedane mi było jednak wyjaśnić siostrze, co jest przyczyną mojego zachowania, gdyż obok nas pojawił się chłopak, którego zamierzałam dziś cały dzień unikać. Najwyraźniej coś mi nie wyszło. 

- Cześć dziewczyny! - zawołał, nie ukrywając swojego znakomitego humoru. 

- Hejka Johny! - odpowiedziała Tess, a ja tylko pomachałam mu z nerwowym uśmiechem. 

- Franky, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszym wspólnym wyjściu? Wolę się upewnić, bo nie chcę ryzykować, że się rozmyślisz, uciekniesz gdzieś, albo poszczujesz mnie swoimi braćmi. - Tess spojrzała na mnie ze znaczącym uśmiechem, a moje policzki przybrały odcień intensywnej czerwieni. A miałam nadzieję, że on o tym zapomniał, tak jak ja dzisiaj rano. 

- Poszczuć cię moimi braćmi mogę też teraz. - mruknęłam bardziej do siebie, niż do niego. Johny chyba tego nie usłyszał, w przeciwieństwie do Tess, która z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. 

- To, tak dla pewności, widzimy się dzisiaj? - spytał, choćbym w każdej chwili miała mu uciec i już nie wrócić. Nie żeby nie przeszło mi to przez myśl, ale chyba to niemożliwe. 

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz