16. Policjant i Hunter w jednym cz.1

423 24 2
                                    

*Franky*

Dzisiejszy wieczór wydawał się być niebywale spokojny. Niestety, jedynie się taki wydawał. Mój trening na wyładowanie energii został zakłócony przez Jaka i Sala. 

- Trwa właśnie napad na pobliski bank. - powiedział Jake, zanim zdążyłam spytać o to, co się stało. 

- Wiemy, jaka sytuacja? - spytałam, wyciągając spod szafy swój kostium. 

- Dwoje bandytów i brak zakładników. - oznajmił Sal, spoglądając na swój tablet.  

- O, to tyle dobrze. - stwierdziłam, zakładając swój strój. Już chciałam wylecieć oknem i ruszyć na akcję ratunkową, ale zatrzymał mnie Jake: 

- Pamiętaj, że jakby co, jesteśmy w kontakcie. 

- Jasne. - odpowiedziałam i poleciałam w kierunku wyznaczonego miejsca. 

W banku

Powalenie tych bandziorów nie należało do specjalnie trudnego zadania. Faceci leżeli na podłodze unieruchomieni telekinezą po jakichś dziesięciu minutach. Szkoda tylko, że byłam zbyt zajęta tą dwójką, żeby zauważyć, jak ktoś wchodzi do środka. 

- Dziękujemy za pomoc, obywatelko. Jak cię zwą? - usłyszałam za sobą głos Simon. Co ja im takiego zrobiłam, że ciągle mnie śledzą? Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio, bo gdy tylko zauważyłam otwarte okno, szybko przez nie wyleciałam. Na moje nieszczęście Daniel ruszył za mną. Próbowałam się mu urwać, ale mój brat jest bardzo szybki, co mimo zdolności latania, utrudniało mi zadanie. 

W ciemnej uliczce, okolice domu Hunterów

Wylądowałam nieopodal naszego domu. Nie mogłam wlecieć tam od razu, gdyż Daniel mógłby to zobaczyć, co na pewno by mnie zdradziło. Rozejrzałam się za bratem, jednak nigdzie go nie zauważyłam. Chyba udało mi się go zgubić, to całe szczęście. 

- Hej chłopaki, akcja się udała, ale musiałam się stamtąd zwijać, bo pojawili się tam Daniel z Simon. - zwróciłam się do braci przez nasz komunikator. 

- Gdzie ty w ogóle jesteś? Widzieliśmy cię, jak leciałaś, ale tylko przez chwilę. - powiedział Jake. 

- Jestem w pobliżu domu. Nie mogłam wrócić od razu, bo Daniel zaczął mnie gonić, ale wygląda na to, że go zgubiłam. - niestety było to błędne stwierdzenie, gdyż wspomniany chłopak wyłonił się z cienia: 

- Jesteś tego, aż taka pewna? - spojrzałam na niego z przerażeniem. Zamierzałam czym prędzej mu uciec, ale tym razem, skutecznie. W tym celu wzbiłam się w powietrze. Daniel jednak okazał się być szybszy i zanim zdążyłam wyfrunąć, złapał mnie za rękę. Mimo iż mój wstręt do ludzkiego dotyku znów dał o sobie znać, nie czułam jakiegoś większego zagrożenia z jego strony. Może powinnam stamtąd uciec, ale zamiast tego bez jakiegokolwiek oporu dałam mu się ściągnąć na ziemię. - Spokojnie, nie uciekaj. Nie masz powodów do obaw. Chciałaś ze mną porozmawiać i teraz mamy do tego świetną okazję. - oznajmił spokojnym głosem. Zaczęłam rozglądać się za jego plecami, żeby mieć pewność, że zaraz nie pojawi się tu Simon, jak zwykle miała w zwyczaju. - Poza nami nikogo tu nie ma. Nie zastawiłem na ciebie pułapki, ani nic w tym stylu. 

- Więc, dlaczego mnie szukacie? - spytałam, starając się zmienić głos. Coś mi podpowiadało, że Danielowi chodzi o coś innego, niż jego szefowi. Nie wiem, co to było. Może to zaufanie, jakim darzę rodzinę Hunterów? Pytanie tylko, czy ufam Danielowi na tyle, żeby powiedzieć mu całą prawdę?

- Chcemy wiedzieć, kim jesteś. Jak już wiesz, nasz szef wydał nakaz twojego aresztowania. Próbujemy z Simon wybić mu ten pomysł z głowy, ale jeśli mamy to zrobić, musimy zacząć współpracować. Nie może być tak, że ty zwiewasz za każdym razem, kiedy tylko pojawimy się na miejscu zdarzenia. My naprawdę chcemy ci pomóc, tylko musisz nam na to pozwolić. - miałam nieodparte wrażenie, że już to gdzieś słyszałam. Może Daniel ma rację? Może to właśnie pora, żeby...

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz