Uwaga, między odpowiedziami pojawiła się ukryta informacja dotycząca tego, co będzie działo się dalej. Informację tą bardzo łatwo jest wyłapać. Miłego czytania!
*autorka*
Stałam właśnie przed domem rodziny Hunterów. Po zadzwonieniu do drzwi pospiesznie sprawdziłam, czy wszystko mam. Będąc pochłonięta grzebaniem w torebce, nie zauważyłam, jak drzwi otwarła blondwłosa kobieta.
- Cześć Wiki, czekaliśmy na ciebie.
- Cześć Kate, czy wszyscy są w domu?
- Nie, ale ci co mieli być, to są. - Kate wpuściła mnie do środka. Od razu dobiegł do mnie odgłos zabawy Aniki z Evie. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym ruszyłam za Kate prosto do salonu.
W salonie
Na miejscu czekał już na mnie Sal. Chłopak jednak nie zauważył, kiedy weszłam, gdyż całą swoją uwagę skupił na telefonie. Teatralnie kaszlnęłam, dzięki czemu młody Hunter podniósł na mnie swój wzrok.
- O, już jesteś. - chłopak z wielkim uśmiechem odłożył telefon. - To jedziemy z tymi pytaniami.
- Okej, to... - spojrzałam na telefon i przeczytałam pytanie do Sala: Masz jeszcze jakieś fajne urządzenia?
- Oczywiście, że mam. Moja głowa jest pełna pomysłów. Co chwilę konstruuję coś nowego.
- Dzięki Sal, to tyle...
- Ale jak to? - zdziwił się, a ja przejechałam palcem po ekranie telefonu.
- Większość pytań jest do Franky, także możesz ją tu zawołać i jakbym cię mogła prosić, pilnuj, żeby nikt nas nie podsłuchiwał.
- Się robi. - chłopak poszedł, a na jego miejscu pojawiła się główna bohaterka tego opowiadania.
- Okej, zaczynam czytać pytania: Kiedy powiesz reszcie Hunterów prawdę?
- Nie zamierzam im mówić. To znaczy, Tess, Jake, Sal i Daniel twierdzą, że powinnam, ale ja nie czuję się na to gotowa. Może kiedyś to zrobię, ale nie jestem do końca przekonana, czy to dobry pomysł.
- Masz jeszcze jakieś moce?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie.
- Kochasz Johnego? - słysząc to pytanie, Franky spaliła buraka.
- Yyyy, ja też chciałabym to wiedzieć. No... bardzo go lubię. Bezpiecznie się czuję w jego towarzystwie. On dużo gada, a ja wolę słuchać, więc pod tym kątem się uzupełniamy, ale nie wiem, czy to codo niego czuję, można nazwać miłością. Tess twierdzi, że tak, ale ja muszę dać sobie jeszcze trochę czasu, żeby to stwierdzić.
- Chcesz być z Johnym?
- Tak. Chciałabym dać mu szansę i zobaczyć, co z tego będzie.
- Czemu jesteś taka strachliwa? Masz przecież moce.
- W tym własnie problem. Boję się swoich mocy, bo mogę nimi kogoś niechcący skrzywdzić. Poza tym nie wiem, jak ludzie zareagują na wieść o tym, że je mam. W prawdzie część mojego rodzeństwa, która poznała prawdę, w pełni mnie zaakceptowała, ale nie wiem, czy będzie tak, np. z Johnym.
- Dlaczego, skoro masz moce, pozwoliłaś się więzić? Mogłaś przecież uciec, a przy okazji skopać tyłek Wolfgangowi.
- Zanim poznałam Hunterów, nie miałabym, gdzie pójść. A codo skopania tyłka generałowi, choć czasem miałam na to ochotę, mogłabym mieć później strasznie przerąbane. Całe wojsko i tak traktowało mnie, jakbym była żywą maszyną do zabijania. Nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji.
CZYTASZ
Hunter Street : Bezcenny skarb
FanfictionCześć, nazywam się Franky... po prostu Franky. Gdy miałam sześć lat, amerykańskie wojsko wyciągnęło mnie z łap szalonego naukowca i zamknęło w swojej tajnej bazie. Moja codzienność to liczne badania i treningi z wykorzystaniem moich nadludzkich zdol...