21. Tyle jeszcze do odkrycia

361 19 4
                                    

*Franky*

Zeszłam na śniadanie, jak każdego dnia odkąd jestem u Hunterów. Trochę się stresuję dzisiejszym pójściem do szkoły. Noo... trochę bardziej, niż zwykle. Dzisiaj muszę szczerze porozmawiać z Johnym. Nie wiem, czy czuję się na siłach, żeby powiedzieć mu prawdę. To chyba jeszcze nie ten moment. Ledwie usiadłam obok Tess i już zagadał do mnie Sal: 

- Hej Franky, pamiętasz, że musimy... - młodszy brat wyciągnął swój skaner, żebym zrozumiała, o co mu chodzi. Nie było to zbyt mądre posunięcie, bo urządzenie zostało mu wyrwane przez zaciekawionego Maxa. 

- Fajne, a co to? - chłopak zaczął dokładnie oglądać to, co wpadło mu w ręce. 

- Nie Max, tylko tego nie włączaj. - brunet nie posłuchał rady Sala i już po chwili urządzenie zostało uruchomione. 

- Weź mu to zabierz, zanim będzie źle. - Tess mruknęła do młodego wynalazcy tego gadżetu, w drugiej części zdania wskazując wzrokiem na mnie.

- Ale to nic nie robi, tylko jakoś dziwnie świeci. - zauważył Max, bawiąc się urządzeniem, jak latarką UV. 

- Wiesz, lepiej mi to oddaj. Jeszcze nad tym pracuję. - Sal próbował odebrać bratu swoją własność, jednak nie odniosło to oczekiwanego rezultatu. Skończyło się na tym, że Max przejechał światłem po mnie, a maszyna zaczęła piszczeć, jak szalona. 

- Jej, ta maszyna jest chyba głodna. - wtrąciła się Anika. 

- Czemu ona się tak drze? - spytał Max, w dalszym ciągu trzymając sprzęt w rękach. Chłopak pociągnięty przez Sala w końcu odsunął skaner ode mnie. 

- Wreszcie przestało. - Max uśmiechnął się zwycięsko, a ja wymieniłam spojrzenia z Tess. Niewiele brakowało. Sal odzyskał swoją własność i już miał ją schować, ale do stołu podeszła Kate z nową porcją tostów. 

- O Sal, nowy gadżet widzę. Do czego to służy? - zainteresowała się. 

- To jest ten no... 

- O kurcze, ale późno. Chodźcie już, bo się spóźnimy do szkoły. - sytuację uratowała Tess, która teatralnie spojrzała na zegarek w telefonie. Kate na szczęście odpuściła temat i wszyscy razem udaliśmy się w kierunku drzwi. 

- Hej Franky, a może tak w ramach treningu przeniesiesz nas do szkoły? - szepnął do mnie jeden z wtajemniczonych braci. 

- Zapomnij, Jake. Nogi masz po to, żeby ich używać. - uśmiechnęłam się do brata, po czym ruszyłam przodem. 

Na przerwie 

Siedziałam z Tess, Jakiem i Salem na trawniku przed szkołą, obmyślając plan działania. 

- Najprościej będzie, jak podejdziesz do niego z tym skanerem. Później wdasz się z nim w rozmowę i cichaczem go zeskanujesz. Jak dla mnie, nie ma się tu nad czym zastanawiać. - Sal wzruszył ramionami. 

- Nie, ja nie mogę tego zrobić. - od razu wycofałam się z udziału w tym planie. 

- Ma rację. Widziałeś dziś rano, jak ta maszyna na nią reaguje. - przypomniał Jake. 

- Akurat nie o tym mówiłam. - westchnęłam cicho, powracając wspomnieniami do wczorajszej rozmowy z rudowłosym chłopakiem. Po tym co się stało, nie sądzę, żeby chciał ze mną gadać. Wczoraj wyraziłam się jasno, że ma nawet do mnie nie podchodzić. Zawaliłam sprawę i teraz tego żałuję. 

- Hej, wszystko gra? - spytała Tess, kładąc mi rękę na ramieniu. 

- Taak, dzięki. - odpowiedziałam, nawet na nią nie patrząc, co najpewniej dało jej jasny przekaz, że szeroko mijam się z prawdą. 

Hunter Street : Bezcenny skarbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz