*Franky*
Gdy tylko przestałam zabawiać Anikę, robiąc za jej samolot, odstawiłam ją do rodziny. Po krótkiej rozmowie, podczas której Sal mało się nie wygadał, że mnie zna, pożegnałam się z Hunterami i niezauważona wleciałam do domu. Byłam zmuszona użyć do tego niewidzialności, gdyż Max nie przestawał się na mnie patrzeć. Mam tylko nadzieję, że nie wpadłam mu w oko. Tylko tego jeszcze by mi brakowało. Będąc już w pokoju, rozpoczęłam wielkie poszukiwania swojej peruki. Zrzuciłam z siebie jedynie swój stój, jednak nawet nie pofatygowałam się, żeby go schować. Masakra, znowu zgubiłam swoje sztuczne włosy. Przeszukując szafę, próbowałam sobie przypomnieć, gdzie ją zostawiłam. Niestety, przez tę całą akcję z Saganashem, nie byłam w stanie.
- Zakładam, że tego właśnie szukasz. - usłyszałam za sobą głos Kate. Niepewnie odwróciłam się w jej stronę. Moja adopcyjna mama stała przy drzwiach z peruką w rękach. W tym momencie miałam ochotę paść na łóżko i zacząć płakać. Bankowo mnie teraz odeśle do tych z wojska. A ja miałam tak ogromną nadzieję, że już tam nie wrócę.
- Kate, to nie jest to, co myślisz. - próbowałam jakoś wymigać się od powiedzenia kobiecie prawdy. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że po wszystkich tych pięknych chwilach, które tu przeżyłam, miałabym powrócić do celi w tajnej amerykańskiej bazie.
- A ja uważam, że dokładnie to. - odpowiedziała, a ja usiadłam na łóżku z rezygnacją. Kate od razu usiadła obok mnie.
- To jak będzie? Porozmawiamy? - spytała łagodnym głosem. Nie widziałam jej mimiki twarzy, gdyż nie potrafiłam na nią spojrzeć. Przez cały ten czas trzymała w swoim domu potwora i teraz już jest tego świadoma.
- Chyba nie mamy wyjścia. - powiedziałam praktycznie niesłyszalnie.
- Tooo, wyjaśnisz mi wszystko? Jak ci się udało zdobyć moc? - pokrótce opowiedziałam Kate całą historię. Kobieta była wyraźnie wstrząśnięta tą częścią o moim ojcu. Moja adopcyjna matka nie potrafiła pojąć, jak można tak urządzić własne dziecko.
- I chyba to już wszystko. - przez cały czas, kiedy mówiłam, miałam spuszczoną głowę. Dodatkowo moją twarz ukryła burza szaro-zielonych włosów.
- Dlaczego przez cały ten czas to w sobie dusiłaś? Przecież mogłaś nam powiedzieć. Byłoby ci o wiele prościej.
- Jake też tak twierdził. - mruknęłam bardziej do siebie, niż do Kate. Miałam cichą nadzieję, że kobieta tego nie usłyszała, jednak się przeliczyłam.
- Jake wie? - w odpowiedzi przytaknęłam głową.
- Nie gniewaj się na niego. Kazałam mu obiecać, że nikomu o tym nie powie. Podobnie było z Tess, Salem i Danielem.
- Nie gniewam się. Dobrze, że komuś o tym powiedziałaś, ale nie rozumiem, dlaczego my wszyscy nie poznaliśmy prawdy.
- Bałam się... bałam się, że jak się o wszystkim dowiecie, zwłaszcza ty i Eric, to odeślecie mnie z powrotem. - wyznałam, z trudem powstrzymując się od płaczu. - Choć Anika powiedziała mi, że jeszcze nikogo nie odesłaliście, ja mogłam być pierwsza. Teraz już znasz całą prawdę, więc... - kilka świetlistych łez spłynęło po moich policzkach.
- Franky, córeczko spójrz na mnie. - nie wykonałam prośby kobiety. W dalszym ciągu uparcie patrzyłam w podłogę.
- Heej. - Kate cofnęła moje włosy do tyłu, zapewne aby ułatwić nam kontakt wzrokowy. Po krótkiej chwili kucnęła przede mną i otarła moje policzki z łez. Wzdrygnęłam się lekko pod wpływem jej dotyku. Kate zdawała się tym nie przejąć, bo zaczęła głaskać mnie po ramionach. - Posłuchaj mnie teraz. My PRZENIGDY byśmy cię nie odesłali. Jesteś częścią naszej rodziny i nic tego nie zmieni. Kochamy cię bez względu na wszystko. - po raz pierwszy odkąd Kate poznała prawdę, spojrzałam jej w oczy. Moja adopcyjna matka uśmiechnęła się do mnie ciepło. Odwzajemniłam uśmiech, a nowa porcja łez zagościła na moich policzkach. Tym razem jednak były to łzy szczęścia. Hunterom naprawdę na mnie zależy. I to faktycznie na mnie, nie na moich mocach.
CZYTASZ
Hunter Street : Bezcenny skarb
FanfictionCześć, nazywam się Franky... po prostu Franky. Gdy miałam sześć lat, amerykańskie wojsko wyciągnęło mnie z łap szalonego naukowca i zamknęło w swojej tajnej bazie. Moja codzienność to liczne badania i treningi z wykorzystaniem moich nadludzkich zdol...