-11-

8.3K 271 29
                                    

Pov. Christopher

-Zgaduję, że znowu chcesz porozmawiać o tej twojej Mate?- czytał mi w myślach Samuel.

-Zgadłeś, ale mie chcąc słuchać twoich paplanin na temat, że ona nie istnieje i tak dalej. Po prostu poproszę cię o kilka dziesiąt wilków tropiących.

-A mogę się zapytać dlaczego.- zapytał ojciec lekko podnosząc lewą brew.

-Jak bardzo chcesz wiedzieć uciekła z domu, nikt nie wie gdzie.- przewidywałem już słowa jakie powie.

-Nie mogę dać ci nawet dziesięciu wilków tropiących! Nie mogę ryzykować życia swojej rodziny dla kogoś w kogo istnienie nie wierze.- zakończył rozmowę Samuel, schodząc na inny temat.- Jutro jest spotkanie Alf, masz się na nim zjawić.

-Nie zjawię się na nim, a ty powinieneś zacząć wierzyć, w rzeczy których nie widzisz!- odparłem wychodząc z gabinetu Alfy.

Co dziwne, nic mi nie powiedział. Może nareszcie przemyśli moje słowa. Nigdy nie rozumiałem zmiennych bez wiary. Nie chodzi mi o wiarę w Boga, bardziej o wiarę w rzeczy niewidzialne gołym okiem, czyli wymiar duchowy. Jak można nie wierzyć w świat, z którego pochodzi nasze drugie "ja". Nasz wewnętrzny wilk jest niewidzialny, a jakoś nie znam zmiennego ignorującego swojego wilka. Czasami trudno zrozumieć zachowanie innych. Ojcu powiedziałem prawdę, nie zjawię się na spotkaniu watah i ich Alf. W tym samym czasie będę szukał mojej przeznaczonej, nie mogę jej opuścić, inaczej zgine. Jaka ona jest egoistyczna. Uciekła z domu, bo nie chce być luną. Dodatkowo nawet nic mi nie powiedziała, ale i tak bardziej mnie dziwi brak wiedzy o jej miejscu przebywania opiekunów. Nigdy nie zrozumiem zachowań ludzkich. Poszukiwania zacznę jak narazie z zaprzyjaźnionym wilkiem tropiącym i moimi betami. Jest już dosyć późno, więc zjem kolację i pójdę spać. Bez sensu iść szukać innej osoby wpółprzytomnie, ale najpierw zapytam Toma, czy zgodzi się mi pomóc. Toma znam od niedawna, poznałem go na wspólnym treningu. Ma genialny węch, jak przystało na wilka tropiącego i jeszcze lepszy wzrok. Uznawany w naszej watasze, za najlepszego tropiacego wilka, ma przywileje bety. Z wyglądu bardzo wysoki rudy chłopak o srebrno-brązowych oczach. Posiada siostrę- Trixi, raczej przez większość zapomnianą, a wielka szkoda, naprawdę sympatyczna z niej osóbka. Mała ciemnowłosa blondynka o zielonych oczach, wygląda bardzo niewinne,jednak biję się na poziomie Alaina.
Wilk Toma ma piaszczyste umaszczenie ,a Trixi rude. Zawsze każdy mówi, że ich wilki pomyliły ciała i powinno być na odwrót.

~Siema Tom, mógłbyś pomóc mi szukać jednej osoby?- zapytałem w myślach kolegę.

~Jasne, przecież wiesz jak kocham denerwować twojego ojca! Tym razem powiedział mi, że mnie o to zapytasz i mam ci nie pomagać. To kiedy jej szukamy?- Tom jak zwykle gra na nerwach Alfy.

~Wiedziałem, że można na ciebie liczyć. Miałem zamiar zacząć jutro rano, masz czas?

~Jak mnie Alfa rano nie złapię, to raczej tak.

Krótko zwięźle i na temat, jak ja kocham rozmowę z nim! Może nie będzie tylko z przywilejów betą. Teraz to nie ważne, kąpiel i łóżeczko. Dawno nie miałem dnia , równie pełnego emocji.

Następnego dnia Tom poinformował mnie, że pomoże mu sześć omeg. Jego plan był prosty, każdy zaczyna szukać od domu Kate. Następnie Tom,ja i jedna omega idziemy na północ,Fred,Liam i jedna omega na południe, Alain i dwie omegi na wschód i trzy omegi na zachód. Plan wydaję się dobry, jednak martwię się o wilki, które pójdą na zachód. Znajdują się tam ziemie niczyje. Nikt nie odważył, by się tam nocować, pełno łowców i dzikich wilków, pomimo tego lepiej sprawdzić te tereny. Spotkać mamy się o trzynastej pod domem Kate. Tam się podzielimy i rozpoczniemy poszukiwania. Mam nadzieję, że szybko znajdziemy uciekinierkę. Dzisiaj będzie trzeci dzień od jej ucieczki. Obudziłem się później, niż zwykle, czyli o dziesiątej. Narazie moje obowiązki były podobne do bet. Opiekowanie się młodymi, czuwanie nad członkami watahy, stanie na straży i sprawdzanie niektórych papierów. Dzisiaj wziąłem opiekę nad młodymi. Nie lubię tych małych potworów, ale co zrobić, one najmniej czasu zajmują. Najczęściej opieka nad nimi trwa dwie godziny, a następnie inny wilk cię zastępuje. Ja zgłosiłem się na godzinę dziesiątą trzydzieści do dwunastej trzydzieści. Mając mało czasu, szybko się ubrałem i zjadłem śniadanie. Na moje szczęście większość młodych w tym roku to samce, więc z łatwością zajmę ich treningiem. Oczywiście one myślą, że to zabawa. "Zabawa" ta polega na bieganiu na czas, technice walki oraz prawdziwej zabawie. W sumie moim jedynym zadaniem było patrzenie na ich zabawy. Czasami jakiś mały wilk mnie zaczepił, ale rzadko. Nawet młode czują respekt do Alfy. Te dwie godziny, dłużyły się w lata. Moim wybawienie pojawiało się niebawem, a mianowicie Beta ojca, Britanny. Oczywiście ja jak to ja, wiecznie w biegu. Tym razem do domu Kate. W lasku niedaleko jej domu zobaczyłem znajome mi osoby. Podbiegłem do Toma, a on od razu zaczął narzekać.

-Ile można na ciebie czekać?! Miałeś być pół godziny temu...- Zapytał wręcz wkurwiony Tom.

-Sorry Tom, musiałem pobyć z tymi demonami trochę dłużej.

-Dobra panienki pokłócicie się później, nie chcę cały dzień po lesie łazić.- nie kto inny jak Fred uratował mnie przed gniewem Toma.

-Dobra to idziemy zgodnie z planem, zaczynamy od domu Kate, więc ruchy!- Alain nigdy nie może być cicho.

Poszukiwania trwały już z dobrę trzy godziny. Ponoć omegi z zachodu złapały trop jakiegoś wilka. Nikt nie chciał tam sie udać, w końcu kto chciałby przebywać na ziemiach niczyjich, a do tego wręcz szukać problemów. Odpowiedz jest prosta, nikt. Ja jednak wolę szukać jej wszędzie. Jedynymi odważnymi były trzy omegi i o dziwo, nie Liam tylko Alain. Omegi były już na miejscu, a ja i Alain kierowaliśmy się w ich kierunku. Mieli na nas czekać już za granicą naszej watahy. W okolicy kręcił się jakiś intruz, sądzą, że to łowca tchórz. Tom powiedział mi ich imiona. Ron, Jon i Bob, powiedział również, że są braćmi. Ich wilki były jednak różnego koloru. Ron był szarym wilkiem, Jon brązowym, a Bob rudym. Jako ciekawostkę Tom dodał, że są lekko przygłupi. Warto wiedzieć z kim się pracuję. Moje wewnętrzne przemyślenie przerwał wspólnik podróży w jedną stronę.

-Jakby co to możemy jeszcze się wycofać. -własnie dotarło do wspólnika niedoli, co robimy.

-Jesteśmy przy granicy, nie ma szans na odwrót. Jakieś omegi się nie boją, a ty tak?- Najlepszą taktyką jest gra na ego Alaina.

-Ale te omegi są głupie.- powiedział Alain argument małego dziecka.

-Ty tak na serio? Twój argument to, że są głupi?

Alain chyba znów zrozumiał, co właśnie zrobił i zamilkł. Wręcz chciałoby się powiedzieć "Śmiercio nadchodzimy!", ale czemu mam obniżać morale Alaina. Może powinienem iść innym tokiem myślenia, przecież szukamy Kate. Zacznę wymyślać dla niej karę. Jest jeden mały problem, ja nie potrafię się na nią gniewać. Cholerna więź. Gdyby to była inna wilczyca, od razu dostałaby rangę omegi na najniższym poziomie, a do tego musiałaby myć naczynia po wspólnym obiedzie. Uhg, uwierzcie nie ma niczego gorszego, niż mycie naczyń około tysiąca wilków. Nawet nie mogę o tym myśleć, z historii omeg wynika, że czasami zajmuję to tydzień. Może przesadziłem z tymi naczyniami. Czekaj, czy ja właśnie rozmyślam nad naczyniam, kierując się na ziemie niczyje. No ładnie, do czego to doszło. Skończę swoje użalanie się. Przechodzimy właśnie przez granice, a naszym oczom od razu ukazują się trzy omegi.

-Christopher Gerryl? To naprawdę ty?- zapytał się rudy wilk, zapewne Bob i tak mam na nazwisko Gerryl.

-Tak, znaleźliście coś?- Zachowuję się, jakby pierwszy raz alfę widział.

-Oglądaliśmy tylko okolice. Stoi tutaj jeden dom w środku lasu, podejrzewamy, że to dom łowcy wilków.- odpowiedział nieco bardziej rozgarnięty Ron.

-I tak musimy tam zajrzeć. Miejmy nadzieję, że nie ma tam Kate.- Co ja gadam, przecież nawet jak tam jest to martwa. Bez sensu jest się narażać na początku "misji"- Jednak najpierw przeszukamy las. Plan jest prosty, pięciu na cztery grupy nie podzielimy, więc Ja idę sam, Alain idzie sam, a wy się dobierzcie w jedną parę.

-Dobra, Jon i Bob zabiją się razem, więc Jon idzie sam, Bob ze mną.- Ron najwyraźniej jest dowódcą w ich małej rodzinie.

-Długo będziecie jeszcze gadać? Nie chcę tu całego dnia spędzić.- zapytał lekko poddenerwowany Alain.

Nikt nie musiał nic mówić, każdy poszedł w inną stronę. Alain poszedł w stronę domku łowcy, a reszta w nieznane części lasu. Właśnie sobie uświadomiłem, że wysłałem przyjaciela w stronę domu łowcy wilków. Zajebiście, jestem totalnym egoistą, sam powinienem iść w tamtą stronę. Chyba Alain nie do końca wiedział, w jakim kierunku zmierza.

××××××××××××××××

Jak narazie Pov. Pojawiają się na przemian, jednak planuję niedługo je łączyć w jednym rozdziale.

Ps. Następny rozdział 30.12.2018

Biała WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz