Pov. Christopher
Jeszcze chwile zostaliśmy w swoich ramionach lecz takie chwile nie mogą trwać wiecznie. Musze jeszcze jej powiedzieć, że będzie musiała sama poradzić sobie z obozowiskiem.
-Mam jedną sprawę, dla której tutaj przyszedłem.- usiadłem na jednym z foteli.
-Czyli jednak się nie zmieniłeś.- westchnęła i usiadła obok mnie.- Już myślałam, że chcesz mnie po prostu zobaczyć.
-Chciałem, jednak dobrze wiesz, że nadal mam do załatwienia kilka spraw i nie moge omijać tego tematu od tak.- odparłem.- Musisz sama zająć się bezpieczeństwem w mieście. Okazało się, że muszę przejąć role Liama. W tym roku wielu zmiennych miało inne plany i są ogromne braki.
-Czy wy musicie wszystko aż tak wyolbrzymiać?- rozluźniła swoje wszystkie mięśnie.- Dzieciaki niby miały mnie wysłać na wizytę w szpitalu, a one po prostu chciały trochę uwagi i mocnej ręki. Obozowisko nie może być gorsze.
-Pamiętaj, że to nadal dzieci i zajmowały się nimi najczęściej niskiej rangi i siły omegi.- powiedziałem mocniej.- Tam będzie inaczej. Wiele osób jest tam dobrze wyszkolonych i brało udział w dużej ilości walk pomiędzy sobą i nie tylko. Nie wolno ich lekceważyć. Nie chcę, by coś Ci się stało.
-Nic mi nie będzie. Pamiętaj, że nadal możemy się ze sobą kontaktować.- wskazała na swoją głowę.- dodatkowo czuję, że Fenx niedługo się obudzi. Ona nie ma w zwyczaju spać podczas pełni.
-A co Ci pomoże głosik w głowie?- zaśmiałem się.- Nie wyskoczy Ci magicznie i nie pokona dziesięciu mężczyzn jednym uderzeniem.
-Może i nie.- wzruszyła ramionami.- Jednak ona nadal ma często lepsze pomysły niż ja.
-Niech Ci będzie. Możemy się powoli zwijać.- powiedziałem.- Dzieciaki i tak są zabierane po obiedzie przez rodziców, a jak zgaduję nie masz lepszego towarzystwa od genialnego i charyzmatycznego Christophera!
-Z tym się akurat muszę zgodzić.- wstała z fotela.
-Wiedziałem, że mnie jednak kochasz i tylko się ze mną bawisz.- przytuliłem ją od tyłu.
-Nie, po prostu wszyscy pojechali z Alainem, więc pozostało mi twoje towarzystwo.- odwróciła się do mnie i pstryknęła w czoło.- No to idziemy może do lasu. Pobiegać zawsze miło, prawda?
Nie dała mi szansy na odpowiedź tylko wyszła zostawiając mnie samego w świetlicy. Za tą kobietą nie nadążysz. Jedyne co to możesz próbować ją gonić, ale tak czy siak się kiedyś zmęczysz. Jednak właśnie za to kocham jej charakter. Nigdy nie spotkałem kobiety, która aż tak się ze mną bawiła uczuciami. Nie dziwię się, że właśnie ona dostała tak wielki zaszczyt bycia białą wilczycą. Wiem, że Majer nie odpuści, jednak my nie jesteśmy bezsilni. Nie chodzi nawet o te dziwne zdolności magiczne Kate. To coś innego, jednak nie łatwo to wytłumaczyć. To się po prostu widzi i czuje.
Szybko odegnałem myśli o niej i Majerze. Narazie musze się martwić, czy znowu mi nie ucieknie gdzieś. Inaczej Alain będzie miał pretekst do kontynuowania porównania uciec jak Kate ode mnie.
Wyszedłem z budynku. Już miałem zacząć szukać zapachu mojej mate, ale o dziwo nigdzie nie uciekła. Jedynie usiadła na niewielkim pagórku obok lasu. Najwyraźniej zaczęła się przyzwyczajać do tego miejsca i do mnie. Ostrożnie podeszłem do niej i usiadłem obok. Popatrzyłem w miejsce, które przykuło jej uwagę. Niczego niezwykłego nie ujrzałem, tylko kilka drzew i krzaków.
-Co tam ciekawego zobaczyłaś?- przerwałem ciszę.
-Nic, nic!- potrząsnęła szybko głową.- Zamyśliłam się.
![](https://img.wattpad.com/cover/165841421-288-k329800.jpg)
CZYTASZ
Biała Wilczyca
WerewolfJestem Katherin Howd. W skrócie Kate. Mam osiemnaście lat i niedługo będę uczennicą szkoły w Virginii. Jest końcówka wakacji, a ja kilka dni temu przyjechałam tutaj z moimi opiekunami, więc nie za bardzo znam okolice. Jedyne co od razu zobaczyłam to...