-21-

5K 195 7
                                    

Pov. Katherin

Wybiegłam z posiadłości. W sumie to nie mam pojęcia czemu, aż tak na niego nakrzyczałam. Najlepiej, by było wrócić i przeprosić, ale moja duma alfy mi zabrania. Cóż, pochodze se po lesie pół godziny i wrócę w chwale o zachodzie słońca. Zacisnęłam pięść na samą myśl, a potem usłyszałam znajomy głos.

-Zaczekaj Kate! -Krzyknęła Trixi.

-Stało się coś?- odwróciłam się w jej strone.

-Nie - wymachiwała rękami jak szalona- Chciałam tylko dotrzymać Ci towarzystwa.

-Kto Cię przysłał?- uniosłam oskarżycielsko brew.

-To już nie można za kimś pójść z własnej nieprzymuszonej woli?- zapytała.

-Nie o to mi chodziło...

-Czyli uważasz, że jestem marionetką innej osoby?

-Błagam Cię przestań....

-A może w ogóle mnie nie lubisz?

-Przestaniesz gadać głupoty?-  walnęłam ją w ramię.

-A teraz mnie dodatkowo bijesz?- udawała, że boli ją lewe ramię, chociaż dostała w prawę.- Nie zostaniesz dobrą Luną jak będziesz bić innych.

-Czegoś chcesz, że mnie aż tak męczysz?- westchnęłam.

-Skądże znowu?- uśmiechnęła się chytrze.- Słyszałam od Toma o twoich ucieczkach, więc jako dobra przyjaciółka Cię pilnuje.

-Więc ty tu po to hieno.-  zaśmiałam się

-Oprowadzić Cię po okolicy.- spojrzała na wyimaginowany zegarek.- mamy z godzinkę.

-Z wielką chęcią.- mentalnie przybiłam sobie piątkę, będę miała usprawiedliwienie.

-Stacja pierwsza, obozowisko!- wskazała na niewielką leśną dróżkę.

Zwiedzałyśmy miejsca, w których będę musiała spędzić najbliższą pełnię. Obiecałam Chrisowi, że zajmę się obozowiskiem, a on będzie mi w tym pomagał. Z chęcią zwiedzałam pobliskie domy oraz uliczki, niedługo przecież będzie to mój dom. Próbowałam zapamiętać każdy szczegół. Pomimo nazywania tego miejsca obozowiskiem, wygląda to na niewielką wieś lub miasto. Mnóstwo domów ustawionych w rzędach oraz niewielkie rynki, słuzące do handlu. Wydawałoby się, że to normalne miasto, trochę zacofanę w czasie, jednak żyją tu wyłącznie wilkokrwiści. Ludzie, którzy tu dotrą są natychmiast wyganiani. Używa się na nich kropli krwi wilkołaka, co skutecznie usuwa wspomnienia z przed kilku dni. Niestety nasza krew działa tylko na ludzi. Niektóre gatunki zmiennych uwielbiają pić krew wilkołaka, więc czasami lepiej upewnić się o człowieczeństwie osobnika. Trixi biegała dokoła ludzi, przedstawiając pokolei ich z imion. Możnaby było powiedzieć, że zna wszystkich tutaj. Ogólne zwiedzanie obozowiska zajęło nam jakąś godzinkę, w czym po pewnym czasie krajobraz był niemal taki sam. Trixi wyjaśniła mi, że raczej ważniejsza jest funkcjonalność niż wygląd.

-Musimy się zbierać. - powiedziała w końcu.- Przygotowaliśmy twoje powitanie o dwudziestej, a jest już prawie dziewiętnasta.

-Pewnie po tej kłótni i tak każdy mnie kojarzy.- zażartowałam.- Chociaż lepiej pokazać im się z tej dobrej strony.

-Luna to Luna.- wzruszyła ramionami.- Narzekać nie mogą.

-Wolę nie być postrzegana jako tyran.- odparłam.

-Bycie tyranem ma swoje plusy.- zacisnęła pięść.- Na przykład możesz komuś przywalić i nikt Ci nic nie zrobi.

-Wiesz jak to komicznie wygląda, kiedy mała dziewczynka chcę komuś przywalić i zostać mafiozą? - Zaśmiałam się.

Biała WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz