6

4.9K 80 2
                                    

(...) Ludzie są jak tunele: jak kręte, ciemne przestrzennie i głębokie jaskinie. Nie da się poznać wszystkich zakamarków ich duszy. Nie można ich sobie nawet wyobrazić.

Lauren Olivier
Pandemonium        



        -Nie daj się prosić Ave.- delikatny głos Joe staraja się mnie zmusić do zmiany zdania i choć nie wiem jakbym chciała mu nie ulec tak wiem, że, kiedy podniosę wzrok znad biurka, przepadnę.

-Nie ma mowy Joe, przestań wiercić mi dziurę w brzuchu.- mruczę odkładając papiery na bok, tak aby później Sasha mogła je bez problemu znaleźć.

-W takim razie chociaż na mnie spójrz.- wzdycham w myślach wybierając kreacje na wieczór, którego się tak zapierałam.

Moje oczy unoszą się z nad biurka spotykając piękną krystaliczną głębię błękitych jak ocean oczu. Jego proste i bielutkie jak śnieg zęby mam możliwości oglądać dzięki szerokiemu uśmiechowi. Joe dokładnie wie, że kobiety nie umieją mu odmawiać, ma w sobie ogrom charyzmy i dziesięć razy większe ego. Całkowicie niesamowite i dosyć niespotykane połączenie.

-Cholera jasna! Okej, okej!-unoszę dłonie ku górze na co chłopak jedynie wybucha śmiechem i cmoka w powietrzu.

-Nie jesteś zbyt asertywna.-komentuje

-Będę musiała nad tym popracować.- uśmiecham się do niego. Zabieram torebkę z biurka i w asyście wysokiego blondyna opuszczam biuro. Żegnamy się z Sashą, która nie kryje zdziwienia widząc nas razem.

-Będę po Ciebie o 20.- skinam głową, ponieważ nie potrafię dobrać odpowiednich słów, kiedy jego usta stykają się z moim policzkiem.

 

              -Czy wyglądam w tym dobrze? Mam na myśli..

-Wygladasz pięknie słonko.- Elena przygląda mi się dokładnie a na jej buzi gości promienny uśmiech.- Może w końcu spotkałaś tego jedynego.-mruga do mnie na co wywracam oczami.

-To przyjacielskie spotkanie, nic więcej. Poza tym ten jedyny to koleś, który właśnie koloruje prosiaczka.- dziewczyna odwraca się w stronę Alfie'go, który nawet nie zwraca na nas uwagi.

-Fakt. Ale wracając.. przecież potrzebujesz normalnego związku, może Joe Ci to zapewni?

-Nie chce związków, przecież wiesz, że to wszystko utrudnia.- wzdycham poprawiając czerwoną sukienkę na którą się zdecydowałam. Jest długa, ma lekki dekold i cienkie ramiączka. Jest perfekcyjna jak dla mnie

-Nie każdy jest taki jak on.- zatrzymuje się w miejscu bo sama myśl o człowieku, który w pewnym momencie zaczął odbierać moje człowieczeństwo, sprawia, że zbiera mi się na wymioty.-Poza tym sprawdziłam profil na Facebooku tego Joe i muszę powiedzieć, że jest całkowicie do schrupania.- śmieję się w głos na jej komentarz, jednak nie sposób zaprzeczyć.

Chce zacząć dalsze rozmowy, jednak otwierane drzwi cofają słowa. Szybko się żegnam i zamykam laptopa. Nie chcę być niegrzeczna, jednak to by wszystko utrudniło, gdyby Elena zobaczyła Harrego. Ona nigdy nie umiała trzymać języka za zębami a jej komentarze niejednokrotnie były dosyć za ostre, dlatego wybrałam po prostu mniejsze zło.

-Dziwne masz piżamy.- odwracam się przodem do bruneta, który skanuje moje ciało.

-Bardzo śmieszne.-prycham pod nosem, po czym podchodzę do lusterka poprawiając czerwoną matową szminkę. Włosy odgarniam w tył i ostatni raz czeszę prostą grzywkę, tak aby upewnić się, że wygląda odpowiednio. Zerkam na zegarek i widząc 19:55 zakładam baletki. Chwytam czarną kopertówke i wymijając chłopaka kieruje się do kuchni.

-Gdzie idziesz?- mogę wyczuć jego zdziwienie, które o mały włos się nie zmaterializowało.

-Do restauracji.

-Z kim?

-Z Joe.- mówię prosto odwracając się do niego. Jego ciało jest kilka centymetrów od mojego dlatego lekko się chwieje.-Chryste..

-Mhm. Czyli nie masz dziś dla mnie czasu?- uśmiecham się żałośnie i kręcę głową. Jego komentarz przyprawił mnie o naprawdę gówniany nastrój.

-Nie Harry, przepraszam, ale dzisiejszy dzień mam całkowicie zapchany seksem. Wiesz.. Najpierw Joe a później mam masę innych klientów, takich jak Ty.- sapię odwracając się na pięcie.-Zamknij drzwi, kiedy wyjdziesz.

-Czekaj, Ave, proszę!- wybiega za mną, jednak ja nie mam ochoty na jakiekolwiek rozmowy z nim

-Nie ma o czym mówić Harry.- macham ręką, która sekundę później jest w jego uścisku.- Naprawdę mi się śpieszy. Pamiętaj, że czas to pieniądz.

-Nie miałem tego na myśli.

-Nie interesuje mnie to.- komentuję starając się wyszarpać z uścisku.

-Przeszkadzam?- jak na zawołanie odwracamy się w kierunku wysokiego blondyna. Jego szczęka jest dosyć mocno zarysowana a dłonie schowane w kieszenie czarnego garnituru.

-Nie, nie.- Harry odsunął się ode mnie, jednak jego spojrzenie nie opuściło mnie na krok. Nie komentując tego podchodzę do Brown'a uśmiechając się lekko.

-Wszystko dobrze?- pyta na co skinam głową.-A Ty kolego uważaj co robisz z rękami.- mówi do Styles'a a ja modlę się w myślach o to, aby obyło się bez zbędnych dyskusji, które mogą doprowadzić do bójki.

-Chodźmy już Joe.- łapie jego dłoń tak aby zwrócił na mnie ponownie uwagę i dziękuję Bogu za to, że to zrobił.

Nie chcę odwracać się za siebie bo dobrze wiem, że dziwne wyrzuty sumienia mogłyby spowodować, zrezygnowanie z dzisiejszego wyjścia na rzecz Harrego. W końcu robiłam już tak kilka razy.

Dlatego zamiast tego spojrzałam w bok i nic nie mogę poradzić, że w miejscu błękitnych oczu, chciałam widzieć tę dobrze znaną mi zieleń.

🌈💖🌈💖🌈💖🌈💖🌈💖🌈💖🌈💖

Witajcie kochani!

Mam nadzieję, że ten dzień był dla Was dobry.

Pamiętajcie, że wszystko dobre co uczyniliście, wróci do Was ze zdwojoną siłą 💪🙏

*Następny rozdział przewidywany w niedzielę*

To tylko seks /Harry Styles/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz