- Natsu! Erza! Gray! - Wołała blondynka powoli do nich podchodząc. - Wybierzmy się na jakąś misję! Mój czynsz woła... - Nie dokończyła zdania, uciszona przez głos Dragneela.
Chłopak miał dziewiętnaście lat, tak jak cała ich trójka. Nawet wśród kolorowych włosów reszty członków gildii wyróżniał się różowymi kosmykami pasującymi do czarnych oczu. Jak zawsze nosił swój biały łusko-podobny szalik - prezent od swojego smoczego rodzica, Igneel'a.
- Przykro mi Lucy, właśnie wyjeżdżamy na misje, ale cena jest zbyt mała jak na cztery osoby. Nie będziesz mogła zapłacić za mieszkanie. - Powiedział szybko nie patrząc jej w oczy, kierował swój wzrok całkowicie na bok, co było całkowitym przeciwieństwem jego normalnego zachowania. Lucy nigdy nie twierdziła, że jest supersilnym magiem, ale jeśli mogła się czymś pochwalić to zdolnościami dedukcyjnymi, które teraz dawały jej jasne komunikaty, że Dragneel coś przed nią ukrywa.
- Może następnym razem, Lucy. - Powiedziała spokojnie Scarlet, obecnie najsilniejsza kobieta w Fairy Tail, właścicielka szkarłatnych włosów do ramion i magini miecza. Heartfilia często zazdrościła jej siły i charaktery, bo gdyby je porównać ona wypadłaby niezwykle słabo pod każdym względem.
Zaczęli kierować się do wyjścia, a ona mogła jedynie życzyć im powodzenia wbijając wzrok w Gray'a, ciemnowłosego maga lodu o skłonnościach nudystycznych, który zaciskał pięści jakby się przed czymś powstrzymywał.
Nie mając wyboru wyszła z gildii nie widząc min stojących za nią ludzi, którzy wiedzieli coś o czym nie wiedziała ona. Współczujące spojrzenie Levy McGarden, wściekłe, ale bezsilne Cany Alberony, zawiedzione Gazzila i wiele innych. Niektórzy zaciskali pięści, inni po prostu nie mogli uwierzyć w to co się działo.
Brązowooka chciała wrócić do domu, jednak burczenie w brzuchu uświadomiło jej, że powinna skoczyć na małe zakupy. Buszując między półkami pobliskiego sklepu usłyszała czyjś głos, bardzo dobrze jej znany. Nie musiała wyglądać zza nich by wiedzieć do kogo do należał.
To była Lisanna Strauss, dziewczyna do niedawna uważana za nieżywą, przyjaciółka z dzieciństwa Natsu i białowłosa magini animal soul.
- Co powinnam wziąć, Mira-Nee? Może wzięłabym też coś dla Natsu i reszty, nie mogę się doczekać tej misji. - Paplała nie zdając sobie sprawy, że tuż obok ktoś stał. Ktoś kto z całych sił zacisnął swoją drobną kobiecą pięść na portfelu.
- To trochę niesprawiedliwe, przecież to Lucy jest członkiem drużyny Natsu. Dlaczego ona nie idzie? - Odezwała się jej zatroskana starsza siostra, Mirajane.
- Pytałam go o to w gildii. - Odpowiedziała jej z niechęcią. - Natsu powiedział, że to niebezpieczna misja, więc Lucy tylko by zawadzała. Wiem, że to niesprawiedliwe, ale ona nigdy nie była i nie będzie na poziomie magów z naszej gildii. Jej gwiezdne dusze... potrafi przywoływać tylko jedną na raz, widziałam kilka razy jak walczy, wystarczyło zabrać jej klucze i była bezbronna. - Lucy miała nadzieje, że Mira zaprzeczy, ale Lisannie odpowiedziała głucha cisza zamiast siostry, co już na dobre dobiło dziewczynę.
Chowając się za budynkami szła powoli za białowłosą, która zaprowadziła ją na stację kolejową gdzie dołączyła do drużyny Natsu, gdzie tak naprawdę powinna stać Lucy. Niebieskooka była taka szczęśliwa, chłopak którego kochała już tak długo wreszcie ją zauważył. Za to Heartfilia nigdy nie czuła większego upokorzenia niż w tamtej chwili.
Wsiedli do pociągu, a sylwetka różowowłosego pojawiła się w oknie przedział dalej. Dopiero wtedy wyszła z ukrycia. Natsu widział ją kontem oka, jej twarz zalaną łzami, gniew i smutek wymalowane na twarzy. Chciał wysiąść z pociągu i wszystko jej wytłumaczyć, ale maszyna ruszyła, a on zamienił się w sterroryzowanego chorobą lokomocyjną niepełnosprawnego umysłowo i fizycznie nastolatka.
Po tym wszystkim magini długo snuła się po uliczkach Magnolii aż w końcu nogi poniosły ją w kierunku biblioteki gildii, jednego z bliższych jej miejsc, gdzie poczucie samotności odrobinę zmalało. Przy jednym ze stolików siedział duch pierwszej mistrzyni - Mavis. Wyglądała jakby na nią czekała.
- Ohayo, Lucy-san. - Rzuciła swoim dziecięcym głosem. Wiedziała już wszystko czerpiąc swą wiedzę z emblematów gildii.
- Mistrzyni. - Odpowiedziała dziewczynce z szacunkiem.
- Nie zachowali się jak rodzina, to naprawdę przykre, chciałam by członkowie Fairy Tail byli dla siebie rodziną. - Westchnęła ciężko. - Wiem o czym myślisz. - Powiedziała na chwilę poważniejąc. Jej wzrok mógł utwierdzić każdego niedowiarka w tym, że Mavis była potężnym wróżkowym strategiem.
O czym myślała Lucy?
Gildia była dla niej jak rodzina i za wszelką cenę nie mogła rozbić tej rodziny. Wiedziała, że nie może zostać w drużynie Natsu, patrząc na niego, na nich, ciągle rozpamiętywałaby to, że ją okłamali, że mają ją za nic, nie mogłaby im już zaufać. Zostałaby sama, cześć członków wstawiłaby się za nią, część poparła Natsu, w końcu chłopak był w gildii już tyle lat, a ona? Ledwie rok, osiem jeśli liczyć lata spędzone na Tenrou.
Miała do czego wracać. Jej ojciec zmarł niedawno zostawiając jej koncern Heartfilia, którym powinna się zająć, ale ona nie pragnęła takiego życia, chciała jedynie... być wolnym magiem. Ale nie słabym... nagle to nie przyjaźń była jej potrzebna, ale siła. Czysta rządząca tym światem siła, której jej brakowało. Musiała odejść i ją znaleźć.
W tamtym momencie podjęła decyzje. Gotowa porzucić wszystko co kochała już miała wychodzić z biblioteki gdy zatrzymał ją głos ducha.
- Przemyśl to, Lucy-san, od tej decyzji może nie być odwrotu.
- Kocham tą gildię i właśnie dlatego powinnam odejść.
- Ale Lucy... Poczekaj, porozmawiaj z nimi, oni cię kochają! - Krzyczała do niej.
- Nie rozumiesz, pierwsza. - Odpowiedziała cicho. - Nie chce być tą wiecznie słabą, ratowaną przez wszystkich Lucy.
- W takim razie wyrusz na trening, ale nie odchoć z Fairy Tail. - Rzuciła szybko.
- Jak sobie to wyobrażasz?! Miałabym tu wrócić i patrzeć na Lisannę, która zajęła moje miejsce? - Spytała że łzami w oczach. - Kocham Natsu, gildię, was wszystkich, ale mam dosyć tego, że patrzcie na mnie z góry. Gdy spotkamy się następnym razem będę na tyle silna, by pokonać Natsu, Erzę i Graya. To obietnica.
- Nie musisz...
- Proszę, pierwsza, to ostatni raz gdy cię widzę. Czy możesz przekazać Grayowi, że nie mam do niego pretensji?
- Dlaczego akurat jemu?
- Bo to nie jego wina.
C.D.N.
Pewna osoba chciała przeczytać coś mojego z tego uniwersum, mam nadzieję, że ją nie zawiodę. Od dawna zbieram się z tą książką, więc postanowiłam trochę się sprężysz i ją napisać.
Rozdziały około 1000 słów, nie wiem co jaki czas.
LHB
CZYTASZ
[Sting x Lucy] Magini z Sabertooth
FanfictionZapłakała raz jeszcze zdając sobie sprawę jak bardzo jest żałosna, słaba... i jak bardzo pragnie siły. W jednej chwili starła łzy wierzchem dłoni i ponownie spojrzała na stającą przed nią postać, której oczy patrzyły na nią z niezaprzeczalną wyższoś...