Walka z Kagurą nie należała do szczególnie wyczekiwanych przez Lucy. Ta kobieta o twardym i ostrym spojrzeniu uchodziła za najsilniejszego maga jednej z najsilniejszej gildii w Fiore, a teraz ona musiała z nią walczyć i w dodatku wygrać. Nie chciała sobie nawet wyobrażać co stałoby się z nią, gdyby wróciła do gildii po ewentualnej przegranej. I czy w ogóle potem by z niej wyszła. Mistrz Sabertooth był surowy przed czym dziewczynę ostrzegła jego własna córka.
Minerva była na tyle specyficzną osobą, by nie kryć się z tym co sądzi o swoim ojcu, ale nie na tyle by mu się narazić, więc w razie czego Heartfilia byłaby zdana tylko i wyłącznie na siebie. Mógł zrobić z nią praktycznie wszystko.
Stanęła na przeciwko Kagury szykując się do walki, która rozpoczęła się wraz z sygnałem dyniowego sędziego. Członkini Mermaid Heel nie wyglądała na zdenerwowaną, wręcz przeciwnie emanowała irytującym spokojem i niezachwianą pewnością siebie, przez co blondynka od razu sklasyfikowała ją jako podobną do Erzy i Orlando.
Nie było to szczególnie pocieszające.
Magini widocznie czekała na jej ruch, a więc wykona go zyskując tak wielką przewagę jak tylko zdoła.
- Lucy jest stosunkowo nowym nabytkiem Sabertooth, więc nie możemy powiedzieć o niej zbyt wiele. Co Pan o tym myśli, Yagima-san?
- Znam Lucy jeszcze z czasów, gdy była w Fairy Tail, trudno było znaleźć bardziej radosną dziewczynę, miała też nie jaki talent do magii, ale coś czuję, że to co nam dzisiaj zaprezentuje może różnic się od tego co oczekuje.
- Zwłaszcza, że jej przeciwnikiem jest sama Kagura, to będzie dla niej wyjątkowo trudna walka. - Dodał prezenter.
Heartfilia nie zwracając uwagi na toczące dialogi, słyszała tylko krzyk Lectora - "Powodzenia Lucy-kun! ".
Blondynka sięgnęła po klucze i z pęku wyciągnęła dwa, nie miała czasu na myślenie, a tym szczególnie ufała. Zamachnęła oboma na raz.
- Otwórz się bramo lwa, Loki! Otwórz się bramo panny, Virgo!
- Oto jest! Niezwykle dzisiaj rzadka magia gwiezdnych dusz! - Zawołał pierwszy komentujący.
Ale to nie był jeszcze koniec.
- Gwiezdna suknia, Capricorn! - Strój, który miała na sobie błyskawicznie zmienił się w inny, czarny, włosy zaplotły w szerokie warkocze, a na twarzy pojawiły się okulary.
- Zaczynajmy. - Powiedziała do Kagury.
Gwiezdne suknie odkryła dość niedawno, jednak po odpowiednim treningu mogła korzystać z nich bez większych trudności. Dawały jej część siły i zdolności danego ducha, w tym wypadku miała otrzymać zwiększoną prędkość, siłę i wytrzymałość. Uzbrojona w to wszystko skoczyła na wroga z zadziwiającym przyśpieszeniem.
Ciemnowłosa odskoczyła równie szybko, by następnie przyjąć pozycje szermierczą. W jej dłoniach znalazł się długi miecz, który zwykle trzymała przy pasie. Dziwnym było jedynie to, że nie ściągnęła dotąd pochwy, tak jakby uważała, że nie ma jej po co ściągać.
W jedynej chwili pod Mikazuchi zapadła się ziemia, spod, której wyskoczyła różowowłosa pokojówka chwytając ją w pasie, by po sekundzie wyrzucić ją w górę, gdzie czekał już na nią Leo. Lwi duch trafił ją w brzuch uderzeniem Regulusa tak szybko, że nie zdążyła osłonić się mieczem. Jego siła posłała ją tym razem w bok, a tam była już brązowooka. Z pełną potęgą ducha koziorożca uderzyła w nią od góry tak, że kobieta wylądowała ciężko na ziemi z mocno ugiętymi kolanami. Magini była pod wrażeniem, że w ogóle udało się jej wylądować.
Niestety Kagura szybko odbiła się od ziemi i z wyciągniętą bronią zmierzała ku niej. Nie miała jak zrobić uniku w powietrzu, bo wciąż opadała. Chciała zrobić cokolwiek, ale nie mogła, więc pozostało jej tylko przygotować się na cios. Zamknęła oczy. Cios nie nadchodził. Otworzyła je i zobaczyła coś co wprawiło ją w autentyczną wściekłość.
Loki rozpływał się przed nią w złotym podzielony na dwie części. Najwyraźniej zasłonił ją przed ciosem. Świadomość, że nic mu nie jest i wrócił bezpiecznie do świata gwiezdnych duch ani o jotę nie ochłodziła nienawiści jaką Lucy poczuła do Kagury. Chciała widzieć jak cierpi za to co zrobiła jej najdroższemu przyjacielowi.
Używając ostatniej strzępki materialności lwa obróciła się i kopnęła przeciwniczkę prosto w twarz. Wymacała kolejny klucz i agresywnie przecięła nim powietrze.
- Libra! - Odwołała też Virgo i przyzwała duchy bliźniąt. - Gemini! W dół, Libra!
Grawitacja boleśnie przytwierdziła maginie Mermaid Heel do podłoża. Ta jednak zawalczyła własną magią i zneutralizowała ją. Wtedy jednak poczuła wcześniejszą siłę wagi dwa razy mocniej i tym razem nie dała już rady.
- Kagura!!! - Słyszała towarzyszki z drużyny, które nie mogła zawieść. Spróbowała więc zlokalizować źródło zmiany. Zobaczyła swoją przeciwniczkę, a właściwie dwie przeciwniczki. Rzeczona Lucy Heartfilia stała obok swojej bliźniaczki, obie ubrane w stroje łudząco przypominające wezwaną wagę.
Jej magia zawiodła zniweczona potęgą dwóch duchów i ich przewodniczki.
Poczuła dreszcz strachu, gdy blondynka otworzyła usta i uformowała z nich przydługi wierszyk, a właściwie czar. Obie go wymawiały, ale tylko jedna, ta prawdziwa, miała złote kręgi magiczne nałożone na tęczówki.
- ...o 88 gwiazd na niebie, zalśnijcie, Urano Metoria!
Niebo pokryło się planetami i gwiazdami, które sprawiały iście piękny spektakl. Miały różne kolory, wielkości i kształty, ale w jednym aspekcie wszystkie były takie same, równie niebezpieczne. Ludzie na trybunach zaczęli wyciągać ku nim ręce i wydawać okrzyki radości, których z całą pewnością nie podzielała Kagura, na którą owe gwiazdy spadły bez litości.
Gdy tłum opadł, a sędzia ujrzał nieprzytomną dziewczynę ogłosił jej zwycięstwo, zwycięstwo Lucy, zwycięstwo Sabertooth. Odeszła w stronę wyjścia iście szablozębnym krokiem pełnym dumy, gdzie czekał już na nią Sting. Złapał ją, gdy osunęła się na podłogę, a potem zaczęła kasłać krwią.
Bolało ją całe ciało i to nie tylko od zużycia zbyt wielkiej ilości magii. Była poharatana niemal wszędzie chociaż nie zauważyła tego wcześniej. Najgorzej było przy brzuchu, który przecinało krwawe rozcięcie. W tym miejscu Kagura zadała jej cios złagodzony ofiarą Lokiego, mimo tego poświęcenia syrenie i tak udało się ją trafić. Za każdym razem, kiedy blondynka atakowała ta odpłacała jej atakiem, którego ta nawet nie zauważała dopóki nie opuściła ją adrenalina.
- Zabiorę cię do uzdrowiciela. - Powiedział gładząc ją ostrożnie po policzku. - Byłaś świetna, wiesz? Nie użyłaś smoczej magii, a i tak wygrałaś. Jestem z ciebie dumny.
Dźwignął się na nogi i biorąc ją na ręce jak pannę młodą zaczął iść w stronę ciemności.
C.D.N.
Ten rozdział być beznadziejny, wiem, ale to było trudne do napisania, musiałam pokazać Lucy jako kogoś kto mógłby stawić czoło Erzie i Kagurze, ale jednocześnie unormować, by nie wyszła na zbyt silną. Lucy nie mogła przegrać z oczywistych powodów w postaci Jiemmy, jednak wygranie z najsilniejszym magiem Mermaid Heel też nie jest łatwe.
Przy okazji szepnę wam dwa słowa na temat anime Kanata no Astra, nie jest to anime idealne, ale całkiem ładnie się prezentuje. Oprócz napięcia, które jest piękne, są niestety wątki z dupy wzięte i ogromny minus za zakończenie. Klony, afera, a potem happy end, gdzie można to było poprowadzić jeszcze wiele ciekawych sytuacji. Na przykład o Aries, która mogłaby ubiegać się o koronę.
LHB
CZYTASZ
[Sting x Lucy] Magini z Sabertooth
FanfictionZapłakała raz jeszcze zdając sobie sprawę jak bardzo jest żałosna, słaba... i jak bardzo pragnie siły. W jednej chwili starła łzy wierzchem dłoni i ponownie spojrzała na stającą przed nią postać, której oczy patrzyły na nią z niezaprzeczalną wyższoś...