Rozdział 21

734 75 6
                                    

Nigdy nie myślała, że będzie tak wściekła na tą małą niebieskowłosą istotkę, którą ubóstwiała od tak dawna, którą traktowała jak najlepszą przyjaciółkę. Jej przeciągłe spojrzenie, w którym zawarła całe rozczarowanie, złość i ból doprowadzało blondynkę do szewskiej pasji. To ona miała prawo do fochów nie tylko skierowanych do jej dawnej drużyny, ale także do tych, którzy pozwolili by tamci robili z niej idiotkę. W tym także do Levi McGarden, która najwyraźniej zapomniała, że swoim milczeniem pozwalała im ją okłamywać. A teraz...

Nie zdążyła się odezwać, nie zdążyła przemyśleć czy chce wyładować całą frustrację na niej czy podejść do tego z wysokopoziomową godnością. Z chwilą, w której Erza złapała ją za rękę zabrał jej te możliwość.

- Choć ze mną. - Powiedziała szkarłatnowłosa odciągając ją od Fairy Tail. Nie prosiła, tylko ciągnęła ją za sobą, tak jakby nie mogła jej odmówić. Jakby nie mogła zatrzymać się z uporem dziecka i wrócić do planowanej kłótni z Levi.

Lucy wyszarpała rękę, przystanęła i spojrzała na Scarlet z ostrożnością i zawziętością o jaką sama siebie nawet nie podejrzewała. Stawiła czoło samej Tytani. Królowa wróżek jak zwykle w majestatycznej zbroi wyglądała dokładnie tak samo jak zapamiętała ją Heartfilia. W swojej zbroi, którą osłaniała serce, z bijącą od niej prostolinijnością.

- O co chodzi? Chciałam się... przywitać. - Nie, nie chciała i najwyraźniej Erza w jakiś sposób wyczuła, że zamierza zepsuć wieczór jej rodzinie. W oczach wróżki nie zobaczyła jednak gniewu, a jedynie zrozumienie i nieme przeprosiny.

- Chcę tylko chwilę porozmawiać. Myślę, że... lepiej będzie jak z nią porozmawiasz, kiedy ochłoniesz. Kiedy wy obie ochłoniecie. - Odparła nawijając pasmo przepięknych włosów na palec u prawej dłoni. - To jak?

Erza bawiąca się włosami, samo w sobie oznaczało to, że szykuje się poważna rozmowa! Nie mówiąc już o jej tonie i o tym, że nigdzie nie było widać Natsu i Graya.

- Natsu jest z Lisanną, a Gray wrócił szybciej do zajazdu. Nie chciał by ktokolwiek go widział. - Nie zadawała pytań, mimo to Tytania w jakiś sposób wiedziała o czym myśli. Brązowooka była wdzięczna, że nie zadawała żadnych pytań, że nie powiedziała, że nie powinno jej to obchodzić, skoro od nich odeszła.

- Rozumiem. A więc porozmawiajmy. Tam jest całkiem niezły punkt widokowy. - Wskazała na schody pnące się w górę zaraz za nimi.

- Znasz Crocus?

- Tutaj siedzibę ma Sabertooth. - Odparła i zaczęła wspinać się po stopniach. Każdy w jakiś sposób odczuwała i każdy w jakiś sposób dodawał kilka kilogramów do ciężaru, który nosiła na barkach.

"Nie jestem już wróżką." - Te słowa przebijały się ponad wszystkie jej myśli. - "Teraz jestem Tygrysem."

Prawdziwa wróżka, ta która nigdy nie porzuciłaby swojej rodziny wpatrywała się w nią nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Mogła być oazą spokoju i pewności siebie przy obcych lub w trudnych sytuacjach, ale poruszanie ciężkich tematów z bliską osobą było dla niej potwornie ciężkim zadaniem, zwłaszcza, że nie do końca wiedziała jak mogłaby wyrazić wszystko co czuje.

- On naszego ostatniego spotkania trochę się wydarzyło. - Powiedziała cicho wpatrując w niebo, nadciągał wczesny wieczór, więc niebo wciąż było błękitne, a po ulicach wciąż rozlegał się gwar. - Rozstanie z tobą było ciężkie dla nas wszystkich, ale najgorzej przeszedł to Natsu. Tamtego dnia...

Lucy błagała wszystkich znanych jej gwiazd, świętości, bogów czy smoków, by chociaż ona dostrzegła, że to przez ich kłamstwa odeszła. Błagała by Tytania nie próbowała zrzucać winy na innych, żeby nie próbowała się wybielać.

- Nie mieliśmy prawa tego robić. Początkowo planowaliśmy wypełnić ją razem z tobą, ale wtedy Natsu powiedział, że to może być dla ciebie zbyt niebezpieczne. Po kilku rozmowach i kłótniach w końcu nas do tego przekonał. A ponieważ się zgodziliśmy wina leży w takiej samej części po naszej stronie, po mojej i Graya. Nie chcieliśmy brać Lisanny, ale kiedy tylko przez przypadek usłyszała, że nie jedziesz z nami zakręciła się wokół Natsu, tak bardzo przeżył jej śmierć, że w tej chwili ma do niej pewną słabość. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie w porządku, zwłaszcza w momencie, w którym musieliśmy ci to tym nakłamać.

- Dlaczego mi to mówisz?

- Żebyś wiedziała, że żałujemy. - Odparła Erza. - A Natsu zrobi wszystko by sprowadzić cię z powrotem. On nienawidzi siebie za to, że odeszłaś, ale nigdy nie zacznie żałować tego, że próbował cię chronić.

- Ja nie chciałam być chroniona. Chciałam walczyć, z wami, ramię w ramię, pomagać wam, dobrze się bawić.

- Czy znalazłaś to czego szukałaś w Sabertooth? - W jej głos wdarła się ostra nuta.

- Tak. - Rzekła cicho. Istotnie znalazła to czego szukała, właściwie to znalazła nawet więcej.

- Widziałam to tam na arenie, byłaś dumna z gildii, do której należysz, taka radosna i tak pewna siebie, wiedziałam, że tam pasujesz. Levi też to widziała i była zła, bo uświadomiła sobie, że ty wcale nie chcesz do nas wracać. Znalazłaś nową rodzinę.

- Zawsze będziecie moją rodziną. Tam mam przyjaciół i swoje życie, marzenia i plany, ale cząstka mnie zawsze będzie z wami.

- Powiedz to Grayowi, załamał się, bo te punkty, których dziś nie zdobył oddaliły go od ciebie.

- Przykro mi, ale to w Sabertooth w końcu czuję, że po coś urodziłam się jako mag. Znalazłam swoją drogę i nie żałuję tego. Wolelibyście widzieć mnie dalej jako tamtą idiotkę pełzającą przy was, która była wdzięczna losowi za każdą wspólną chwilę? Zawsze uważaliście się za lepszych ode mnie, ale nigdy nie potrafiliście powiedzieć mi tego prosto w twarz. A kiedy przyszło co do czego, zostawiliście mnie bym nie plątała wam się pod nogami.

- Nigdy nie zamierzałaś do nas wracać, a mimo to kazałaś nam walczyć o ciebie. Powiedz mi, chciałaś poczuć się lepiej? - W głosie Erzy pobrzmiewał zawód.

- Od początku mówiłam, że nie chce wracać do gildii, przystałam na układ Natsu i jeśli przegram wrócę do Magnolii, bo w przeciwieństwie do was nie mam w zwyczaju kłamać. A może powinnam powiedzieć, że wrócę do was jak na skrzydłach, żeby chronić cię przez niebezpieczeństwem poznania prawdy? - Prychnęła dumna z ironii zawartej w jej słowach.

- Jeśli nie będziesz naprawdę chciała do nas wrócić i tak damy Ci wybór, nawet jak przegracie.

- Nie bądźcie tacy pewni siebie. Nie mamy zamiaru przegrywać. - Odpowiedziała nagle rozbawiona. Usłyszała kroki, a potem została sama.

Wystarczyło parę minut by ochłonęła, a potem przeklęła samą siebie. Nie miara zamiaru obrzucać błotem Erzy, która chciała zwyczajnie porozmawiać, a raczej obronić przed jej furią Levi. Nie chciała tego, ale nie potrafiła też powstrzymać siebie przed wygarnięciem Scarlet i całemu Fairy Tail chociaż części tego co czuła w momencie usłyszenia rozmowy między wróżkowymi siostrami.

C.D.N.

Nie wiem o co chodzi, bo wydawało mi się, że dodawałam ten rozdział już wczoraj, ale no cóż, macie go dzisiaj. Ze swojej strony pragnę dorzucić gorące zaproszenie na tłumaczoną przeze mnie manhwe "Who Made Me a Princess". Ostatnio zaczęłam pochłaniać wattpadowe mangi w ekstremalnym tempie, boli mnie tylko ich ilość.

LHB

[Sting x Lucy] Magini z SabertoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz