Rozdział 19

786 71 6
                                    

Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, a jej szczęście było bliźniaczo-podobne do tego odczuwanego pierwszego dnia w gildii. Wtedy poczuła po raz pierwszy, że należała do tamtego miejsca, tamtej rodziny. Teraz natomiast czuła, że należy także do Stinga, tak jak on należał do niej. Jakaś część jej duszy poczuła głęboką ulgę, jakby dziewczyna robiąc ten krok raz na zawsze uwolniła się od przeszłości przez co wiedziała, że spojrzenie na Natsu będzie łatwiejsze. Nie miała zamiaru uciekać jak ostatni tchórz, nie teraz i nie później.

Radość Lucy trwała i trwała, nawet kiedy ubrana w nowy strój ze świata duchów oczekiwała na rozpoczęcie igrzysk. Heartfilia nie miała pojęcia co założyć na taką okazję, Sabertooth nie przewidywało jedności ubiorowej, więc sama musiała wybierać, niestety nic z jej szafy nie pasowało. Musiała ubrać się z klasą, ale mieć także wygodę do walki. Z pomocą przyszła Virgo niosąc ze sobą fioletową - chyba - sukienkę.

Góra sukienki była przyległa, z rękawami, rozkloszowanymi u dołu, bez żadnego połączenia z całością. Poniżej pasa materiał miał ciemniejszy kolor i był podzielony tak, że z przodu powstawał niezakryty otwór, który ukazywał czarny kawałek. Wysoko na udach nosiła czarne zakolanówki, ubranie poprzetykane było złotymi tasiemkami i widniało na nim kilka bledszych fioletowych wzorów, nie mówiąc już o czarnym kwiecie we włosach i czarnych piórach wokół szyi*. 

- Lubisz wymyślne suknie, prawda złotko? - Powiedział zaczepnie Orga, uśmiechnęła się do niego pobłażliwie.

- Prawie tak bardzo jak ty.

Już miał jej odpyskować, kiedy rozległy się głosy prowadzących. Przedstawili się, powiedzieli kilka słów i tyle, Lucy zainteresowała się ich gadaniną dopiero kiedy przedstawił się Pan Yajima, mężczyzna należał kiedyś do rady, był starym przyjacielem Macarova i wiele razy im pomógł.

- Zaczynamy od drużyny z miejsca ósmego! - Blondynka stawiała, że na to miejsce zajmie Cerberus lub inna mniej znacząca gildią, lecz na dalsze słowa niemal zachłysnęła się powietrzem. - Czy odzyskają dawną chwałę?! Grupa, której nazwa kontrastuje z ich nieokrzesaniem! Fairy Tail!

Ósme miejsce?! - Myślała zdziwiona blondynka, przecież jej dawna gildia nie była szczególnie gorsza od obecnej, więc dlaczego Fairy Tail było tak nisko w rankingu? Chyba była osamotniona w takim myśleniu, bo trybuny albo były obojętne na drużynę albo buczały. Niemniej jednak ona wiedziała na co było stać wróżki.

Tak jak się spodziewała wystawiony został Natsu. Obok niego dumnie kroczyła Erza, później był Gray, Elfman... i Lisanna. Przyglądała się tej drużynie z dziwnym, nienaturalnym spokojem, zastanawiając się nad brakiem Wendy i składem. W tej gildii był przecież Laxus, była Mirajane, Gazzile, Juvia, więc czemu to rodzeństwo zostało wybrane?

Kolejną gildią rzeczywiście było Quatro Cerberus, na szóstym uprasowało się za to Mermaid Heal, kobieca gildia. Piąte miejsce należało do Blue Pegasus, czwarte do Lamii Scale, gdzie udział brał święty mag Jura.

Trzecie miejsce zajęło Raven Tail, wroga Fairy Tail gildia, którą zarządzał syn Macarova, Ivan Dreayer, ojciec Laxusa. Najlepsze w tym wszystkim było to, że jeszcze przed chwilą byli mroczną gildią, a więc dlaczego teraz tutaj byli? Odpowiedzi udzielili sędziowie twierdząc, że w tej chwili to już legalna gildia.

Drugie miejsce wywołało znaczące zaskoczenie nie tylko wśród tłumu. Ją też zaskoczyło to rozdanie kart, mimo, że powinna spodziewać się po nich niespodzianek. Miejsce przed nimi zajmowało Fairy Tail B.

Ucieszyła się na widok Mirajane, która dawniej była jej szczególnie bliska. Białowłosa pomimo radosnego usposobienia była dość zamknięta w sobie, skrywała rany pokazując innym uśmiech. Blondynka dalej darzyła ją sympatią, nawet po wydarzeniach i rozmowie, którą wtedy słyszała. Nie zdziwiła jej obecność Laxusa, który według niej prasował się u szczytu blisko poziomu Gildartsa. Ani Gazzila i Juvii, ta dwójka była w końcu byłymi magami klasy S w dawno zniszczonym Phantom Lord. Zdziwiła ją obecność Mistogana.

Nie widziała mężczyzny od wydarzeń z Edolas, w którym magia zanikła na dobre wraz z animami, co oznaczało, że książę nie mógł dostać się do ich świata. Poza nim istniała tylko jedna osoba o takiej posturze, Jellal wyglądający jak jego brat bliźniak. Jego też nie widziała od bardzo dawna, a konkretniej od wydarzeń z Oracion Seis, po których został przymknięty na wieki wieków. Skoro tu był nasuwał się logiczny wniosek - uciekł albo został uwolniony w zamian za coś.

Nie, po tym wszystkim rada nie byłaby na tyle głupia, by uwalniać niebezpiecznego przestępce, którego magia osiągnęła poziom jednego z dziesięciu świętych magów. Nie ryzykowaliby nieważne dla jakich korzyści. A więc dlaczego on tutaj był?!

- W porządku, mamy jeszcze jedną drużynę do przedstawienia!

Poczuła dotyk na ramieniu i podążając za nim natrafiła na Stinga, który wyszedł przed nią. Na moment dech zamarł jej w piersiach. Tym momencie nie patrzyła na swojego chłopaka, - jak cudownie to brzmiało -  patrzyła na potężnego maga świadomego swojej siły. Każdy jego krok niemal emanował widoczną, czystą mocą. Mimowolnie również poszła za nim, aż w końcu kroczyła u jego boku razem z Rogue. Pozostała dwójka ustawiła się za nimi pozwalając, by to Eucliffe stał się królem orszaku.

- Sami wiecie kim oni są! Są najsilniejsi i nieprzewidywalni! Niezaprzeczalni mistrzowie! - Zawył komentator powodując fale dzikiego dopingu. - Sabertooth!!

W końcu wyszli z tunelu, na gorące słońce, by stanąć pod istnym ostrzałem spojrzeń, tłum dalej wiwatował, a konkurenci wbili w nich zaciekawiony wzrok. Zdenerwowany również jeśli liczyć Natsu i fukającego na Cheneya Gazzila. Lucy patrzyła w stronę tego pierwszego i całej jego drużyny, zdobyła się na szeroki, szczery uśmiech.

Miała chwilę, miała czas by zamienić z nimi choć słowo, życzyć powodzenia lub spytać gdzie była Wendy. Postąpiła krok do przodu, ale zatrzymała się kiedy Sting złapał ją za rękę. Spojrzała na niego zdziwiona, ale on wpatrywał się jedynie w Natsu, który wydał z gardła głębokie warknięcie, które usłyszała chyba tylko dzięki smoczym zmysłom.

Natychmiast wyrwała dłoń nie mając zamiaru być przedmiotem ich samczej rywalizacji. Dla przypomnienia o tym Stingowi walnęła go łokciem w brzuch tak mocno, że zgiął się lekko. Spojrzał na nią z wyrzutem, jednak wymamrotał przeprosiny widząc jej twardy wzrok, prawie tak twardy jak pięści, które zaciskała na wypadek, gdyby jej nie posłuchał.

C.D.N.

Lucy wkroczyła w świat bitew, nie tylko słownych i już niedługo przekona się jak to jest być magiem Sabertooth. Choć wydaje się, że zdusiła wszelkie wątpliwości i w jakiś sposób pożegnała się z przyjaciółmi czy naprawdę będzie w stanie z nimi walczyć? Nie tylko o zwycięstwo, ale i o siebie, o kontrolę nad własnym życiem.

Magini z Sabertooth wkracza powoli w epilog, pojawia się coraz więcej odpowiedzi, a sprawy między Lucy i Stingiem posuwają się na przód.

Świat jest niesprawiedliwym miejscem i po raz kolejny zostałam pozbawiona WiFi na pięć dni w tygodniu. Nie mniej jednak rozdziały będą się pojawiać, aż w końcu się skończą i wystrzeli nowe opowiadanie. Najwięcej głosów oddano na GrayLu, myślę, że będzie to historia o ich rozterkach, poczuciu winy i kiełkującej miłości.

* Opis stroju z gwiezdnego świata, który Lucy dostała podczas ataku siedmiu smoków od Virgo, przed tym jak wylądowała goła w kotle z Natsu.

LHB

[Sting x Lucy] Magini z SabertoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz