Sting ze zdziwieniem zarejestrował, że chociaż blondynka jest magiem lodu jest niezwykle ciepłą istotą. Trzymając jej dłoń był naprawdę szczęśliwy. Chciał pokazać jej swoje ulubione miejsca, tu w Crocus, w którym mieszkał już od dobrych kilku lat, dlatego zwiedzili królewskie ogrody spacerując w blasku pałacu Mercurius, w którym mieszkała rodzina królewska. Atmosfera była miła, dzięki czemu rozmawiali całkiem swobodnie, w końcu temat zszedł na ubrania Lucy.
To nie było tak, że jej styl mu się nie podobał, wręcz przeciwnie, po prostu spojrzenia, którymi była obdarowywana przez męską część mijanych na ulicach ludzi podobała mu się już znacznie mniej. Właśnie wtedy Heartfilia po raz pierwszy dowiedziała się o magicznych ubraniach wprowadzonych podczas jej siedmioletniej nieobecności.
- Mógłbyś mnie tam zaprowadzić? - Spytała go od razu podłapując temat. Oczywiście zgodził się zaprowadzając ją do jednego z większych sklepów dla magów w mieście. Początkowo bał się, że blondynka tak wciągnie się w zakupy, że o nim zapomni, ale ta na szczęście szybko wybrała dla siebie parę rzeczy i nie przeciągając opuściła sklep po zapłacie.
W końcu dotarli do gildii i rozstali się przy pokoju brązowookiej magini. Podziękowała mu za udany dzień i na tym się skończyło.
Dla Stinga takie zakończenie było w porządku. Lucy spodobała mu się już w przedziale tamtego pokoju i najwyraźniej on też nie był jej zupełnie obojętny. Kiedy oznajmił Heartfilii, że są randce nie uciekła, nie powiedziała żeby zostawił ją w świętym spokoju, to był albo postęp w ich relacji, albo wyobrażał sobie zbyt wiele.
Na następnej randce udali się wodnej krainy Crocus, czyli największego aquaparku w stolicy Fiore. Było jeszcze lepiej niż ostatnio, nawet jeśli gwiezdne duchy same postanowiły przyjść na basen i trochę im poprzeszkadzać. Prym wiodła w tym Aquarius co rusz rzucając w ich stronę jakiś uszczypliwy lub zawstydzający komentarz.
Heartfilia nie miała serca ich odsyłać, ucząc się magii smoczych zabójców trochę zaniedbywała swoje duchy, dlatego - mimo, że była na spotkaniu ze Stingiem - nie przeszkadzało jej towarzystwo przyjaciół.
Ciepła woda, nawet jeśli dawała chlorem, pomagała się zrelaksować. Dziewczyna siedząc do pasa w cieczy przez swoją błogość nie zwracała uwagi nawet na to, że wokół niej pływają kostki lodu, które prawdę mówiąc boleśnie wpływały na Eucliffe'a. Smoczy zabójca trzęsąc się z zimna szczękał co chwile zębami. W końcu zaalarmowana tym dźwiękiem Lucy zdezaktywowała lód, dzięki czemu temperatura wody zaczęła się gwałtownie podnosić.
Przywodziło to na myśl przepychanki Graya i Natsu. Zganiła się za tą myśl i próbując wyrzucić ją z głowy zaczęła próbować sklecić rozmowę. Niestety jej pierwsze pytanie nie było w żaden sposób przemyślane przez co utknęła w błędnym kole pogaduszek właśnie o Dragneelu.
- Dlaczego chcesz pokonać Natsu? - Spytała, by już sekundę później przeklinać się za treść swojej wypowiedzi. Nie mniej jednak naprawdę ją to ciekawiło? Chodziło o jakąś osobistą pobudkę, a może o zapomnianą sławę Salamandra?
- Kiedy byłem dzieckiem nie ukrywałem, że zostałem wychowany przez Weisslogię. Niestety ludzie byli dość sceptycznie nastawieni do smoków, nie wierzyli ani w to, że smoki jeszcze istnieją, ani w to, że jednego spotkałem. Wtedy spotkałem Lectora, widząc, że nie załamywałem się zaczął mnie podziwiać, chciał stać się silniejszy, dlatego poprosił mnie o zostanie jego mistrzem, koniec końców został moim partnerem. Pewnego razu przybiegł do mnie z płaczem, jak zwykle próbował udowodnić, że mówię prawdę, ale skończyło się tak samo jak zawsze. Tamtego dnia obiecałem mu, że pokonam Salamandra, sławnego na cały kraj smoczego zabójcę, by udowodnić wszystkim, że też nim jestem. Wkrótce potem Salamander zniknął na całe siedem lat, mimo to obietnica została.
Spojrzała na niego pokrzepiająco ponawiając swoją własna obietnicę o ściągnięciu Natsu na Wielkie Igrzyska Magiczne.
- Nie powinieneś go lekceważyć. - Upomniała go po raz kolejny, gdy powiedział, że nie ważne w jakim miejscu i tak wbije różowowłosego w ziemię.
- Wiem, że spędziłaś z nim tak dużo czasu...
- Właśnie dlatego, że spędziłam z nim tyle czasu znam jego możliwości. - Przerwała mu ponuro. - Nie zawsze wygląda groźnie i nie zawsze podchodzi poważnie do zadań, istnieją jednak przypadki, w których walczy na całego, kiedy to robi potrafi spalić wszystko na swojej drodze.
- Jaką osobą jest Natsu-san? - Nie spodziewała się po nim tego pytania, mimo to nie widziała żadnych przeszkód, by odpowiedzieć. W końcu i tak mordowali ten temat.
- Jest nierozważny, głupi, lekkomyślny, zawsze papla co mu ślina na język przyniesie, nie przejmuje się tym co myślą o nim ludzie, kocha walczyć i nie przejmuje się przypadkowym niszczeniem kolejnych miast, ma gdzieś magiczną radę albo to czy ktoś jest tym dobrym lub tym złym, interesuje go tylko jego rodzina, którą jest cała gildia. Tak właściwie to każdy tam traktuje się jak rodzinę. Wspieramy... - Urwała, by w następnej sekundzie się poprawić. - Wspierają się tam na wzajem, jest dużo śmiechu i hałasu, często ktoś ze sobą walczy wciągając w to wszystkich. I nie ważne co, by się stało nigdy nie porzucają swoich. Takie jest Fairy Tail. - Zakończyła z cichym westchnięciem wpatrując się w swoją dłoń. Tak bardzo chciałaby w tej chwili dostrzec na niej znajomy, różowy znak.
Mag światła słuchając o swoim celu poczuł się dziwnie rozdrażniony, bowiem Lucy wymieniając wszystkie negatywne cechy - jak na jego myślenie - zachowywała się jakby mówiła o jego zaletach. Nie sposób było także nie zauważyć jej delikatnego uśmiechu i melancholii, w której powoli tonęła.
Gdy temat zszedł na Fairy Tail również nie poczuł się lepiej, tutaj jej wielka tęsknota była potwornie widoczna, widział, że blondynce było z tym ciężko i chyba tylko dlatego jego własne zirytowanie zostało złagodzone. Ale myśląc o tym inaczej nawet ktoś taki jak on poczuł, że Fairy Tail mogło być wspaniałym miejscem, tak różnym od lodowatego Sabertooth pełnego sztywnych zasad.
Gdzieś tam zrodziło się pytanie, potem następne i następne. Po prawdzie na większość z nich nie chciał znać odpowiedzi spodziewając się sporych rozczarowań. By im zapobiec postanowił postawić na jedyną znaną sobie kartkę.
Miał zamiar zatrzymać Lucy Heartfilię w Sabertooth, pokazać jej także dobre strony tej gildii, chciał zrobić wszystko byleby tylko nie odeszła.
C.D.N.
Późno i końcówka trochę niedorobiona, ale da się przeżyć, trochę się śpieszę, więc narka, dobranoc i pchły na noc.
LHB
CZYTASZ
[Sting x Lucy] Magini z Sabertooth
FanfictionZapłakała raz jeszcze zdając sobie sprawę jak bardzo jest żałosna, słaba... i jak bardzo pragnie siły. W jednej chwili starła łzy wierzchem dłoni i ponownie spojrzała na stającą przed nią postać, której oczy patrzyły na nią z niezaprzeczalną wyższoś...